Nie mogłam napatrzeć się na moje dziecko. Pomimo, iż nawet nie było jeszcze w pełni ukształtowane, dla mnie momentalnie stało się najpiękniejszym dzieckiem. Od tamtej chwili wiedziałam, że przez resztę swojego życia będę walczyć właśnie dla niego. Lub dla niej.
Niechętnie oderwałam wzrok od ekranu, ale byłam niesamowicie ciekawa reakcji mojego znajomego. Ukradkiem spojrzałam na Harry'ego, który z nieco otwartymi ustami przyglądał się płodowi, a z jego oczu mogłam wyczytać duże zainteresowanie. Zaśmiałam się.
Gdy mężczyzna dostrzegł, że był przeze mnie obserwowany, natychmiastowo się otrząsnął i chrząknął, siadając na krześle obok.
-*-
- Dziękuję za pomoc. - powiedziałam z szerokim uśmiechem, gdy Harry zaparkował auto.
Po takim doświadczeniu sądziłam, że tego dnia zupełnie nic nie zdoła mi zniszczyć nastroju. Byłam bardzo szczęśliwa.
- Nie dziękuj, to nic wielkiego. Dzwoń, czy pisz, gdy tylko będziesz mnie potrzebować. - powiedział poważnie z lekko zachrypłym głosem.
- Okej, trzymaj się. - zachichotałam, cmoknęłam jego policzek w geście pożegnania i opuściłam czarny samochód, po czym ruszyłam prosto w stronę domu.
-*-
Gdy tylko przekroczyłam próg drzwi, moją uwagę od razu przykuły porozrzucane ubrania na podłodze oraz puste puszki po piwie.
Nie spodobał mi się ten widok.Wypuściłam powietrze z płuc, które nieświadomie przytrzymywałam i odruchowo zaczęłam zbierać męskie ubrania. Nie lubiłam nieporządku.
To działanie niestety zostało przerwane przez nagły ból w okolicy mojego ramienia. Instynktownie odwróciłam głowę i ujrzałam dłoń Justina. Skrzywiłam się, próbowałam wyswobodzić się z uścisku, ale brunet niespodziewanie pchnął mnie na ścianę. Nie zrobił tego mocno, jedynie gwałtownie, ale to wystarczyło, by moje serce przyspieszyło bicie.
Przywarł mnie swoim ciałem i patrzył głęboko w moje oczy. Miałam doskonały widok na jego powiększone źrenice.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zadał mi pytanie.- Gdzie byłaś, skarbie? - mówił niskim tonem. Postanowiłam mu to przypomnieć.
- Byłam na spacerze, przecież dobrze o tym wiesz.
- Wiesz, czego najbardziej nie znoszę. Dlaczego wciąż to robisz?
- Nie okłamuję cię Justin. A teraz mnie wypuść, nie czuję się komfortowo.
- Kochanie, odsunę się, tylko musisz wyznać mi prawdę. - powiedział zaciskając zęby, a ja odwróciłam wzrok. - Spójrz mi w oczy i dokładnie opowiedz gdzie byłaś. - syknął pełen złości, a z jego ust unosił się zapach whiskey.
- Brałeś coś? - zapytałam bezmyślnie, a mężczyzna uniósł rękę, na co automatycznie zacisnęłam oczy. Przez chwilę nie widziałam zupełnie nic, lecz wyraźnie poczułam brak nacisku. Wiedziałam, że Justina nie było już przede mną.
Natychmiast otworzyłam oczy i zastałam Harry'ego, który przyciskał mojego Juss'a do podłogi.- Zostaw go! - krzyknęłam na mężczyznę w niesfornych lokach.
Justin był pod wpływem alkoholu i, jak podejrzewałam, innych używek, więc nie był w stanie się bronić.
Podbiegłam do nich i odepchnęłam zielonookiego od ojca mojego dziecka.
Nie mogłam pozwolić, by cokolwiek mu się stało. On nie chciał mnie skrzywdzić.Schyliłam się do leżącego mężczyzny i delikatnie klepałam jego twarz chcąc, aby się obudził. Krótką chwilę później usłyszałam bełkotanie, dzięki czemu z ulgą odetchnęłam.
- Chodź, położysz się na kanapie. - mówiłam cicho. Nie chciałam go rozbudzać. Powinien zasnąć najszybciej jak było to możliwe i obudzić się w pełni trzeźwym.
Pomogłam mu wstać, ten się o mnie oparł i wolnym krokiem ruszyliśmy do salonu, gdzie rzucił się na sofę.
Ruszyłam do wyjścia, a po drodze chwyciłam rękę Harry'ego po to, by wyprowadzić go z mojego domu.- Co ty robisz?! - krzyknęłam, łapiąc się za głowę, gdy staliśmy już na zewnątrz.
- Pomogłem ci. Kto wie co mógłby ci zrobić.. - westchnął, oblizując krew z ust. Najwyraźniej Juss zdążył wymierzyć mu choć jeden cios.
- Jesteś ranny? - zmarszczyłam brwi i zbliżyłam się do bruneta, chcąc dokładnie obejrzeć ranę.
- To nic takiego..
- Jak to "nic takiego"? Masz rozciętą wargę! - krzyknęłam i siłą wepchnęłam go do środka. Zaprowadziłam go do jednej z łazienek w pokoju gościnnym. Dzięki temu miałam pewność, że mój ukochany nas nie odnajdzie.
- Gdzie jest ta apteczka.. - mówiłam do siebie. - Mam! - ucieszyłam się na jej widok i powoli zbliżyłam się mężczyzny, wyjmując z niej odpowiednie rzeczy.
- Dobra, teraz może szczypać. - poinformowałam, po czym nasączyłam wacik wodą utlenioną i przetarłam nim ranę. Kolejno chwyciłam jakiś żel i nałożyłam go na rozciętą skórę.
- Dlaczego tutaj wróciłeś? - spytałam w tym samym czasie.
- Zostawiłaś telefon w moim aucie. - odpowiedział, cicho sycząc z bólu.
Ostatnim krokiem był plaster, który ostrożnie nakleiłam, aż nagle usłyszałam śmiech. Spojrzałam zdezorientowana na zielone oczy mężczyzny.
- Co cię tak bawi?
- Twoja powaga, skupienie i delikatność. - uśmiechnął się, ukazując swój uroczy dołeczek w policzku.
Prychnęłam i schowałam apteczkę do szafki. Nieoczekiwanie poczułam dłonie oplatające mnie w pasie, na co drgnęłam. Odwróciłam się niepewnie, a Harry zaczął zmysłowo całować moje prawe ramię, powoli zmierzając do szyi. Wywołał tym dreszcze na całym moim ciele.
Mruknęłam, a następnie delikatnie odepchnęłam od siebie mężczyznę.- Nie rób tego. Jestem w związku. W dodatku mój chłopak znajduje się w tym samym budynku, na parterze.
- Owszem, jest na parterze, ale jest również pijany, ma twardy sen, a my go nie obudzimy. Obiecuję ci. - szepnął do mojego ucha, kolejno delikatnie pchając mnie na łóżko, na które bezwładnie opadłam.
Brunet usiadł na mnie i uwięził moje ręce na wysokości głowy. Zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi, zmierzając wyżej. Gdy wreszcie dotarł do moich ust, rozpoczął ich namiętne całowanie. Czułam na brodzie jego drapiący zarost.
Z każdą chwilą całował coraz bardziej nachalnie, a jego dłoń wędrowała po moim ciele. Zatrzymała się dopiero pod bluzką.
CZYTASZ
Skrzywdzona // Justin Bieber
Novela JuvenilJest to historia o różowowłosej dziewczynie. Po śmierci matki spotyka ją wiele rozczarowań i problemów. Rani ją tata, inni ludzie, a także ona sama. W pewnym momencie spotyka mężczyznę imieniem Justin. Czy odmieni jej życie? Czy to już koniec proble...