- Wracamy? - położył swoje dłonie na moich drobnych ramionach.
- N-Nie, Justin. - powiedziałam cicho.
- Jak to nie? Mary, nie zostawiaj mnie! Ja cię kocham, rozumiesz?! Kurwa.. - nerwowo przeczesał swoje włosy palcami.
Zauważyłam, jak po policzkach spływają mu łzy.
Spuściłam głowę i wbiłam swój wzrok w ziemię.- Czy wciąż mnie kochasz? - usłyszałam załamany głos mężczyzny.
Spotkał się z brakiem odpowiedzi.
- Mary, kurwa mać, odpowiedz mi! - krzyknął, na co ja delikatnie drgnęłam. - Mary!
Westchnęłam i spojrzałam na jego czarną bluzkę. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy.
Głośno przełknęłam ślinę.
- T-Tak, kocham cię, ale to nie ma teraz znaczenia. - szepnęłam, szlochając.
- Nie ma znaczenia? - powtórzył moje słowa.
- Nie ma, nie teraz. Chcę zostać sama. Jedź do domu. - powiedziałam zrezygnowana.
- Nie zostawię cię tutaj samej. - podszedł do mnie, ale ja natychmiast cofnęłam się do tyłu.
- Jedź do domu. - powtórzyłam. - Gdy będę już gotowa.. Sama do ciebie przyjdę. - szeptałam.
- Mary, ja nie..
- Odjedź! - krzyknęłam głośno, płacząc.
Zrobiło mi się słabo, więc usiadłam na ziemi pełnej piachu, liści, gałęzi. Dopiero w tej chwili zauważyłam, że moja noga była cała we krwi.
- Dobrze się czujesz? - spytał zaniepokojony i kucnął, łapiąc moje dłonie.
- Zostaw mnie samą! - znowu krzyknęłam.
Usłyszałam głośne westchnęcie mężczyzny, a moment później trzaśnięcie drzwiami samochodu.
Spojrzałam na pojazd, który był już kilkanaście metrów dalej.
Na ten widok zaczęłam płakać jeszcze bardziej.Owszem, bardzo chciałam, by odjechał, ale mimowolnie poczułam okropną pustkę. Odrzuciłam miłość mojego życia. I nie mogłam mieć pewności, że będzie na mnie czekać.
Obserwowałam, jak samochód Justina oddala się, aż wreszcie zupełnie znika z horyzontu. Starałam się powstrzymać łzy. Musiałam być silna.
Wtem ktoś położył swoje potężne dłonie na moich plecach. Wystraszona spojrzałam w tył. Max.
- Mary, nic ci nie jest? Ty krwawisz? Pomogę ci. - powiedział zatroskany i wziął mnie na ręce niczym pannę młodą. Nie protestowałam.
W ten sposób zaniósł mnie do swojego małego, lecz niesamowicie komfortowego domku.
Ostrożnie postawił mnie w wannie i zaczął przemywać moją ranę.
Syknęłam z bólu, wykrzywiając się.- Przepraszam, ale to dla twojego dobra. - spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami, które w tamtej chwili były przepełnione miłością i troską.
- D-Dziękuję. - wyszeptałam.
- Nie masz za co. - uśmiechnął się uroczo. - A teraz trzeba to zdezynfekować. - powiedział, po czym z szafki wyjął apteczkę.
Gdy polał moją ranę wodą utlenioną, mocno ścinęłam jego ramię, o które się opierałam.
- Już koniec. - oznajmił krótką chwilę później, przyklejając na moje kolano duży plaster. - Na pewno jesteś zmęczona. - dodał i nie czekając na moją odpowiedź, wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka.
- Jeszcze raz ci dziękuję. - szepnęłam, gdy wychodził z pokoju, na co mężczyzna ciepło się do mnie uśmiechnął.
Gdy już zostałam sama, próbowałam poskładać myśli. Uczucia chyba też.
Przy okazji zaczęłam zastanawiać się nad sposobem, w jaki odnalazł mnie Justin oraz czy zauważył we mnie zmiany. Między innymi nowy kolor włosów, który swoją drogą mi się spodobał. Pasował do mnie.

CZYTASZ
Skrzywdzona // Justin Bieber
Teen FictionJest to historia o różowowłosej dziewczynie. Po śmierci matki spotyka ją wiele rozczarowań i problemów. Rani ją tata, inni ludzie, a także ona sama. W pewnym momencie spotyka mężczyznę imieniem Justin. Czy odmieni jej życie? Czy to już koniec proble...