40. Wspólne mieszkanie?

1.5K 97 3
                                    

Wydawało mi się, że szczegółowo opowiedziałam Taylor o moim życiu, o wydarzeniach, jakie miały miejsce, jednak ona stale do czegoś wracała i w jej głowie wciąż pojawiały się nowe pytania, które zaraz mi zadawała. W ten sposób spędziłyśmy większość nocy, a ja poczułam ulgę, gdy moje opowieści rzeczywiście dobiegły końca.

W oczach Tay widziałam wzruszenie. Zachwycała się wszystkim, co było dla mnie pozytywne i smuciła się każdym moim niepowodzeniem, nieszczęściem. Wtedy uświadomiłam sobie jak bardzo brakowało mi przyjaźni damsko-damskiej. Przyjaźni z Taylor.

Z myśli wyrwał mnie jej głos.

- Dobrze, teraz czas na odpoczynek. Dobranoc, Mary. - mówiła, ziewając.

Uśmiechnęłam się i zgadzając się z jej zdaniem, zgasiłam światło, po czym położyłam się obok niej. Prawie natychmiast oddała się w objęcia Morfeusza, a ja zostałam sama z własnymi myślami.

Opowieści niosły za sobą setki nieprzyjemnych wspomnień, które wróciły do mnie z podwójną siłą uderzenia. Nie mogłam powstrzymać cisnących się do oczu łez.

Tak dużo wydarzyło się w tak krótkim czasie. W ciągu chwili straciłam swoje ułożone życie, rodziców. Zyskałam nieco toksyczny związek ze znanym każdemu artystą, dzieliłam swoje ciało z nowym, rozwijającym się we mnie życiem.

Scenariusz mojego istnienia pozostawia wiele do życzenia.

-*-

Rano ze snu wyrwał mnie dźwięk budzika Taylor, którego zapomniała wyłączyć. Niestety jestem z tych, którym niesamowicie ciężko jest zasnąć po przebudzeniu, dlatego już nawet nie próbowałam.
Wzięłam prysznic, ogarnęłam się, zaraz po mnie zrobiła to Tay i obie ruszyłyśmy na dół, na śniadanie, gdzie spotkałyśmy jej matkę.

- Dzień dobry. - przywitała się z nami, co odwdzięczyłyśmy.

Zajęłyśmy miejsca przy stole pokrytym blado-żółtymi podkładkami i wtedy Tay postanowiła od razu podzielić się z mamą nowiną.

- Mamo, Mary koniecznie musi Ci o czymś powiedzieć. - zaczęła.

- A więc słucham Cię, kochanie. - kobieta obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem, kładąc na stole dwie kawy.

- Cóż.. Na początek, niestety nie mogę pić kawy. Choć mam na nią ogromną ochotę.. - westchnęłam.

- Źle się czujesz, dziecko? - zapytała troskliwie.

- Nie.. Właściwie tak. Ostatnio często. - zaśmiałam się. - Jestem w ciąży.

Nie czułam się pewnie mówiąc o tym mamie Taylor. Chyba fakt, że dawniej traktowałam ją jak własną matkę podziałał w ten sposób.
Po moich słowach kobieta otworzyła szeroko usta i patrzyła na mnie bez słowa przez kilkanaście sekund.

- Mamo..? - mruknęła Tay.

- Prze.. Przepraszam dziewczyny, że tak się zacięłam, ale.. Naprawdę jestem w dużym szoku! - zachichotała. - Mary, jak pewnie wiesz, według mnie mogłabyś poczekać jeszcze kilka lat, ale.. Gratuluję Ci z całego serca! - zaśmiała się i mocno mnie przytuliła. - W którym jesteś miesiącu?

- W czwartym. - powiedziałam dumnie.

- Już?! Za około pięć miesięcy sama zostaniesz mamą.. Zabrzmi to głupio, ale czuję się zupełnie tak, jakbym to ja miała być babcią tego dziecka. - mówiła, śmiejąc się.

- Właściwie od zawsze traktowałam Panią, jak własną matkę, dlatego myślę, że nawet powinna się Pani tak czuć. - uśmiechnęłam się.

- A ty znowu na "Pani". Mary, naucz się w końcu mówić do mnie po imieniu!

- Jak sobie życzysz, Trina! - wytknęłam język.

- Nareszcie doczekałam się tej chwili! A teraz zabierajcie się za jedzenie, zwłaszcza ty Mary, w końcu jesz teraz za dwóch. Ja uciekam do Victorii, wrócę pod wieczór. Smacznego!

-*-

Zaczął mnie martwić brak kontaktu z Justinem. Nie rozmawialiśmy od czasu mojego wyjścia z naszego domu. Jednak chciałam być silna, powstrzymać się przed rozpoczęciem rozmowy.
Od chwili opuszczenia domu miałam sporo czasu do namysłu. Byłam zła na siebie, że pozwoliłam mu się traktować w ten sposób. Jego ciągłe zdrady, pocałunki z innymi kobietami na moich oczach, jego negatywne zachowanie w stosunku do mnie. Wraz z Taylor zgodnie stwierdziłyśmy, że przez cały ten okres zbyt szybko mu wybaczałam. Nadszedł czas przerwy w naszym związku.

-*-

Nim się obejrzałam, minęło parę tygodni. Cały ten czas spędziłam w domu Taylor i jej rodziców. Znalazłam pracę tylko po to, by dołożyć się do rachunków, jedzenia, moich własnych potrzeb. Nie miałam zamiaru żerować na tej rodzinie. Jednocześnie byłam niesamowicie wdzięczna za ich pomoc i wsparcie.

Justin nawet nie próbował się ze mną skontaktować. Nie dostałam od niego chociażby wiadomości, zupełnie nic.
Zaczęłam myśleć, że nie byliśmy sobie pisani. Że nie znaczyłam dla niego wiele, być może nawet nic. Ani ja, ani nasze nienarodzone dziecko.

Zamiast Justina, zadzwonił do mnie mój były chłopak. Oczywiście odrzuciłam jego propozycję spotkania. Nie miałam zamiaru randkować z żadnym mężczyzną. Potrzebowałam czasu na poukładanie swoich myśli i generalnie, życia. Na nowo.

Dodatkowo od rodziców Taylor padła propozycja pożyczki pieniędzy na małe mieszkanie dla mnie i dla niej. Słyszeli nasze rozmowy na temat wyprowadzki. Oczywiście nie zgodziłam się na to. Postanowiłyśmy być w pełni samodzielne i niezależne. Ale wciąż chciałyśmy zachować jedno - pozostać współlokatorkami.

Skrzywdzona // Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz