27. Potrzebuje matki

1.9K 117 4
                                    

Byłem już kompletnie pijany, miałem dosyć muzyki, krzyków, pisków i rozmów, więc poszedłem do jakiegoś wolnego pokoju. Położyłem się na łóżku i przymknąłem oczy.

Do tego samego pomieszczenia weszły jakieś dwie kobiety. Chichotały i podeszły do mnie.

- Cześć, Justin. - powiedziała brunetka.

- Byłeś bardzo niegrzeczny, wiesz? Całować się z wieloma dziewczynami na naszych oczach? Nieładnie. - mówiła blondynka.

- I dlatego dostaniesz od nas małą karę, okej? - zachichotała brunetka i obie zaczęły mnie rozbierać.

- N-Nie, zostawcie mnie.. - bełkotałem pijany - Ja kocham Mary. Mary i nikogo więcej! - krzyknąłem.

- To dlaczego jej z tobą nie ma? - spytała blondynka.

- Dwa szybkie numerki nic cię nie zbawią. - zaśmiała się brunetka.

Obraz zniknął, co mi się nie spodobało. Chciałem wiedzieć, czy zdradziłem Mary.
Przymknąłem oczy, chcąc przypomnieć sobie dalszą część tej sytuacji.

Czułem się jakbym oglądał jakiś zjebany, krótki film.

- Nie! Zostawcie mnie! - krzyknąłem zdenerwowany tym, że nie dają mi odpocząć.

- Czyli nie chcesz? Okej.. - powiedziała obrażona blondynka.

- A możemy przynajmniej się obok ciebie położyć? - spytała pijana brunetka.

- Mhm. - mruknąłem, a po paru minutach zasnąłem.

Wtedy już wiedziałem - nie zdradziłem mojej ukochanej. Nie zrobiłbym tego. Nie jej.

Wypiłem ostatni łyk wody i pobiegłem do pokoju, w którym spałem, żeby się ubrać i jechać do domu.
Gdy zakładałem koszulkę i spojrzałem na jedną ze śpiących kobiet, przypomniałem sobie Mary.
Po otwarciu oczu jeszcze tego samego dnia ujrzałem jej cudowną postać. Od razu poczułem się szczęśliwy. Cholernie za nią tęskniłem.

Wyglądała.. seksownie.
Jej szczupłe nogi, lekko odkryty brzuch, długie czarne włosy, duże oczy, pełne usta.. Była idealna.

Poczułem dumę, że była moja.
Moja i naszego dziecka.

Na myśl, że to ja mógłbym ją zastać w łóżku z innym facetem.. Nie, ona by do tego nie dopuściła.

-*-

Mary's POV

Podbiegłam do szafy i szybko pakowałam wszystkie moje ciuchy, kosmetyki i inne bzdury. Ponownie.

Syknęłam przez ostry ból brzucha.

- Kochanie, wiem, że się boisz i wyczuwasz moje zdenerwowanie, ale spokojnie, zaraz to się skończy. Daj mi dalej się pakować. - powiedziałam cicho i skuliłam się, oplatając ręce wokół brzucha.

Po chwili ból ustał.

Postanowiłam już się nie męczyć, bo pewnie było to też tego przyczyną.
Nie chciałam stracić tego dziecka.
Na nim w tamtym czasie najbardziej mi zależało.

Gdy spakowałam wszystkie moje rzeczy w dwie walizki, wyszłam z domu i odjechałam tym samym białym samochodem.

- Sorry, dupku, ale nie dajesz mi wyjścia. Muszę wziąć ten twój pieprzony samochód. - mówiłam jakby do niego.

Jechałam jak najszybciej mogłam.

-*-

Było ciemno, ale nie odczuwałam niepokoju. Raczej błogość.
Pomimo wszystko chciałam otworzyć oczy, lub przynajmniej ruszyć palcem, ale nie mogłam. To coś było silniejsze ode mnie. Nie dawało mi szansy na żaden ruch.
Czułam, że byłam bardzo blisko śmierci. Jak jeszcze nigdy.

-*-

Słyszałam pomrukiwanie doktora, który mnie badał. Przynajmniej takie miałam wrażenie. Nagle po pomieszczeniu rozniósł się spokojny głos jakiejś kobiety.

- Doktorze, przyszedł narzeczony pacjentki, prosi o pozwolenie na wejście do sali. Wpuścić go? - spytała cicho. Chwila.. Narzeczony?

- Hmm.. - mruknął lekarz - Tak, ale powiedz, że tylko na pół godziny. Ja w tym czasie pójdę do kolejnego pacjenta. - powiedział.

Moment później poczułam, jak ktoś łapie mnie za dłoń.

- Mary, kochanie.. - usłyszałam załamany głos Justina. - Skarbie, obudź się, proszę. Nie możesz mnie zostawić, rozumiesz? Nie możecie.. Będziemy mieli dziecko, kochanie. - całował mnie po dłoni.

Martwił się nie tylko o mnie, ale też o nasze dziecko.

On je kocha!

Musiałam się obudzić!
Walczyłam o jakikolwiek ruch, ale nie udawało mi się.

- Skarbie.. Wiem, że teraz mnie nie słyszysz, ale.. Kocham was najbardziej na świecie. Chcę, żebyś to ty była matką mojego dziecka. Tylko ty. - powiedział i poczułam głaszczącą mnie po brzuchu dłoń.

- Nasze dziecko na pewno żyje, ty też musisz. Kochanie, walcz. Wygraj ze śmiercią. Dla mnie. Dla nas, naszego maleństwa. - mówił, a po mojej dłoni spłynęła ciepła ciecz.

Czy Justin płakał?

Starałam się walczyć, ale nie mogłam.

- Skarbie, jeśli chodzi o tę dzisiejszą sytuację.. To nie jest tak, jak myślisz.. Te dziewczyny.. One chciały ze mną uprawiać seks, ale ja je odrzuciłem. Nie zdradziłem cię. Nie zrobiłbym tego. One leżały obok mnie dlatego, bo.. - nagle nic nie słyszałam, ani nic już nie czułam.

Nie! Nie teraz! Nie mogę teraz odpłynąć!
Obudź się, obudź się, Mary!

Po chwili znowu poczułam dotyk Justina na moim brzuchu, kolejne spływające kropelki łez po mojej dłoni i jego głos.

- Naprawdę. Nawet nie wiesz jak ja cholernie cię kocham. Zrobiłbym wszystko, żebyś mogła teraz żyć.. Moment.. - mruknął i zabrał dłoń z mojego brzucha.

Robiłam wszystko, żeby otworzyć oczy, albo przynajmniej coś powiedzieć.
Wtedy usłyszałam cichą rozmowę Justina i doktora. Chyba stali dosyć daleko ode mnie, ale nie na tyle, bym nie mogła nic słyszeć.

- Panie Justin, naprawdę pan chce to zrobić? - pytał lekarz.

- Tak, dla niej zrobię wszystko.

- To jest poważna decyzja.. Odbierze pan sobie życie..

- Doskonale o tym wiem, doktorze. Ona jest w ciąży, musi żyć. Dziecko potrzebuje matki.

- Niech pan jeszcze wstrzyma się z tą decyzją.. Może się obudzi.

- Może? Ona musi się obudzić. Chcę jej oddać moje serce i nikt mnie przed tym nie powstrzyma. - gdy to usłyszałam miałam ochotę płakać.

On nie mógł tego zrobić!

-----
Nasza Mary miała wypadek samochodowy w drodze do domu.
Co stanie się z nią dalej?
Czy dzięki Justinowi przeżyje?
Jak wam się podoba rozdział?

Skrzywdzona // Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz