ROZDZIAŁ 3

2K 122 36
                                    

🐈Carmen

– Co ja tu tak właściwie robię? – wymamrotałam sama do siebie obgryzając skórki wokół paznokci. Po pierwsze powinnam już dawno temu iść do kosmetyczki, ponieważ odrosty były już niemal drastyczne, a po drugie jeszcze chwila, i zostałabym bez żadnego paznokcia! Obłęd. Musiałam przestać i odreagowywać stres w inny sposób.

Znajdowałam się już czwarty dzień w tym cholernym szpitalu, a jedyne co słyszałam to: – Proszę cierpliwie czekać, pani były mąż niebawem się obudzi. Och! Ileż to miało trwać? Już powoli traciłam cierpliwość.

Wzięłam głęboki wdech i zmierzwiłam palcami włosy ciągnąc za ich końce. Najgorsze w tym wszystkim było to, że on faktycznie w każdym możliwym momencie mógł otworzyć swoje oczy, a przy nim nie byłoby nikogo.

Dlaczego u licha mnie to interesowało? Traktował mnie jak najgorszą szczotkę do podłogi, a ja... gdy coś mu się działo czułam potrzebę bycia przy nim, a ból serca powodował martwicę każdego mięśnia odpowiadającego za wykonanie ruchu. Po prostu przyszpilił mnie do krzesła, i tak trwałam z przerwami na kawę, lekką sałatkę, oraz prysznic.

– Proszę pani – podskoczyłam na krześle chwytając się za rozwścieczone serce. Matko jedyna! Omal nie padłam na zawał. Wcześniej panowała tam grobowa cisza, nawet nie przechodziła żadna pielęgniarka, a tu nagle ni stąd, ni zowąd wyskoczył jakiś mężczyzna w białym kitlu!

– Matko... – wydyszałam. – Przestraszył mnie pan – przyznałam zerkając ku górze wprost na zielone oczy blondyna. Jego pełne wargi wykrzywiły się w lekkim, przyjemnym uśmiechu. Niespodziewanie zza siebie wyciągnął kubek parującej herbaty.

– Widzę tu panią już któryś raz z rzędu. Pomyślałem, że się przyda kilka łyków naparu. To lekarstwo mojej mamy na zmęczenia, daje większego kopa niż niejedna kawa – zaśmiał się siadając obok mnie.

Co tu się właśnie działo? Kompletnie zbita z tropu poprawiłam się na krzesełku i odchrząknęłam pocierając dłonie o jeansowe spodnie.

– Dziękuję, ale naprawdę nie trzeba – mój głos przypominał chyba bardziej skrzek starej ropuchy, ale nie przejmowałam się tym.

– Proszę – nie dawał za wygraną i podsunął mi czerwony kubek pod nos. – Będę nalegał, póki pani nie odpuści.

Chciałam wywrócić oczami, ale powstrzymałam się. Bardzo niepewnie chwyciłam za lekko gorące uszko i skinęłam tylko głową. Może faktycznie potrzebowałam wreszcie czegoś innego niż kawa?

– Co tu panią sprowadza? Rzadko widuję tu żywą duszę jak chodzę po tym korytarzu podczas nocnego obchodu.

– Och... – uniosłam napar i zamoczyłam w nim wargi. Do mojego nosa dotarł zapach świeżej cytryny, pomarańczy oraz jakiś nieznanych mi ziół. Jakie to było pyszne! – Leży tu mój były mąż, miał poważny wypadek, i... jako jedyne chyba w tej chwili mogę przy nim być.

Prawda była bardzo bolesna. Kiedy Wyatt dostał firmę po dziadku jego starsza siostra – Walory – obróciła się do nas plecami i unikała jak ognia. Tylko czasami widywaliśmy ją na rodzinnych kolacjach, czy balach charytatywnych. Zaś jego mama... po naszym rozwodzie utrzymywała sporadycznie ze mną kontakt informując, że jej syn to prawdziwy dupek i jeśli nie wróci do mnie może zapomnieć o jakiejkolwiek pomocy z jej strony. Alexandra była kochana, ale nie chciałam, żeby się od niego odcinała. To było zbyt... po prostu biła od tego lekka hipokryzja. Szantaż w tej sprawie był ostatnim czego chciałam. Związek na siłę nie jest niczym zdrowym.

– Były? – uniósł lekko ciemniejsze brwi do góry. Pokiwałam tylko głową, nie chcąc drążyć tematu. – Nazywam się Patric i jestem kardiologiem.

– Em... Carmen, i jestem... chwilowo mam na głowie dwójkę kotów i cały dom – nie musiał znać całkowitej prawdy. Nie znałam go praktycznie i nie czułam zaufania.

Zapewne jeszcze kilka dni i faktycznie zapukał by do mnie komornik z nakazem eksmisji. Musiałam schować oznakę załamania do kieszeni i wyprostować zdrętwiałe od ciągłego schylania plecy.

– Miło mi cię poznać – Patric posłał mi szczery uśmiech. – Muszę wracać do pacjenta, ale... jeśli będziesz chciała, żeby ktoś dotrzymał ci towarzystwa to znajadziesz mnie na drugim piętrze. Mam gabinet z plakietką tuż po lewej stronie.

– Okay – lekko uniosłam wargi popijając ponownie napar. – Odniosę ci kubek, dobrze? A tak na marginesie. To jest świetne.

– Wiem, bo to przepis mojej mamy, więc musi być świetne – puścił w moją stronę oczko i odszedł. Przez chwilę nawet podziwiałam jego muskularne plecy. Szybko jednak odwróciłam wzrok.

Jak to możliwe, że facet wyjęty z okładki magazynu dla pań zwrócił na mnie uwagę? Zadawałam sobie to ciężkie pytanie całkowicie oszołomiona zajściem.

***

Gdy chciałam podnieść się z krzesełka nagle do moich uszu dotarł kobiecy pisk. Skrzywiłam się przez to, że moja czaszka zareagowała od razu okropnym bólem.

– Gdzie on jest, wywłoko?! – jakaś brunetka krzyczała na biedną pielęgniarkę, która ze szkarłatem na policzkach szukała ratunku z niedawno przybyłych pacjentach. – Słyszysz?! Gdzie jest Wyatt?!

Co? Oczy niemal nie wyszły mi z orbit, kiedy połączyłam pewne kropki. To była ona. Ta sama kobieta, którą widziałam podczas przeglądania artykułów o moim byłym mężu.

Gorycz pustki, rozpaczy i zdrady przelała się przez moje serce. Była piękna. Z idealnymi kształtami i bezproblemową cerą zwracała uwagę nie tylko facetów. Była zupełnie inna niż ja...

Dopiero wtedy dotarło do mnie, że Wyatt mógł naprawdę się mną znudzić. Byłam zbyt nudna? Nie ubierałam się w obcisłe sukienki? To o to mu chodziło? Niechciane łzy były bardzo trudne do okiełznania.

– Proszę nie robić awantury – lekarz wyszedł z sali, gdzie leżał mój były mąż i podszedł do mnie. – Zna ją pani?

– Nie – wyszeptałam dalej wpatrując się w ciało modelki, która z mordem na twarzy kierowała się w naszą stronę. – Nie znam tej pani, ale sądzę, że mój mąż zna ją aż nad to.

– Gdzie znajduje się mój partner Wyatt Black. Jestem Caroline, jego dziewczyna – brunetka wykrzywiła krwiste usta w pogardliwym uśmieszku trzepocząc rzęsami jak nastolatka.

– Nie mogę udzielić pani takiej informacji – lekarz w sumie prawie nie zwracał na nią uwagi. – A panią zapraszam do gabinetu – skierował te słowa do mnie. – Powiem pani co i jak.

Nie odpowiedziałam tylko grzecznie powiodłam za doktorem zostawiając te małolatę za plecami. Dlaczego to tak cholernie bolało?

– Otóż, jest szansa, że w najbliższych dniach pan Black obudzi się. Dziś pielęgniarka podczas zmiany kroplówki zauważyła ruch palcami, co daje jasny przekaz. Zadzwonimy do pani jak tylko się obudzi, dobrze? Proszę wrócić do domu i się normalnie przespać.

Nie kłóciłam się. Nie miałam sił. Może powrót do domu był najlepszym rozwiązaniem? Przy okienku stała teraz ona, Caroline. Mnie nie potrzebował już tam nikt.

Odzyskaj mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz