🐈Carmen
– Czyli, że Walory ukradła ci ponad cztery miliony z konta, i teraz nie wiesz, gdzie ona jest? – zapytałam jeszcze raz chcąc się upewnić, że dobrze wszystko zrozumiałam. Hudson tylko pokiwał głową opierając brodę na piramidce ze złożonych dłoni.
Okay. Byłam w szoku, i chyba nie tylko ja. Alexandra nie wiedziała w sumie co powiedzieć. Co chwilę otwierała usta, lecz po potem je zamykała. W pewnym momencie nawet odpuściła, żeby skomentować tę sytuację.
– To po kiego czorta są jej moje udziały w firmie Wyatta? – wreszcie doszłam do tego tematu i opadłam plecami na oparcie krzesła.
– Bo to zawistna kurwa, znaczy... – Shannon podrapał się zakłopotany po karku. – Walory to zawistna żmija, z którą byłem o kilka lat za długo.
– Oj przestań – Alexandra machnęła dłonią. – Każdy wie, że jesteś taki sam jak ona, teraz, kiedy i ciebie wykiwała chcesz jej dopiec, a wcześniej? Broniłeś ją z każdego gówna – zacisnęła mocno pięści jakby hamowała się przed atakiem na niego.
W sumie miała rację.
– Nie kłóćmy się, tylko omówmy dokumenty, które mecenas Shannon mi dostarczył – Marc Bones dołączył wreszcie do rozmowy i – byłam w ogromnym szoku – rozwinął obok siebie biały ekran, i z projektora wyświetlił nam prezentację na temat mojej ex szwagierki. Dobra, był porządną firmą, chyba.
– Walory od chwili, gdy się pobraliście z Wyattem dostała białej gorączki i z zawiści, że ty, a nie ona dostałaś udziały, robiła wszystko, by jak to określić was lekko poróżnić, bo sądziła, że po waszym rozwodzie Wyatt wypieprzy cię z hukiem, i da jej to co miałaś ty – Hudson spojrzał na mnie przelotnie z czymś dziwnym wypisanym na twarzy. Jakby przeprosinami? Nie, to na pewno nie było to – Wybacz, że maskowałem jej każdą sztuczkę, łącznie z tym, co dzieje się teraz. Myślałem, że to naprawi coś między nami, ale myliłem się.
– Że co, proszę? – już wtedy nie wiedziałam co się działo.
– Carmen, ten wypadek... to auto, które wjechało w Wyatta prowadziła właśnie ona. Kilka dni wcześniej spotkała się z nim w restauracji niby na lunch, ale przy okazji wczepiła mu do auta GPS, dzięki niemu znała dokładnie jego położenie.
Nagle jakby świat stanął w miejscu, a przed oczami pojawiły się mroczki. Chciałam wstać, lecz zachwiałam się i omal nie opadłam na podłogę pod stopami Hudsona. W ostatniej chwili to jego silne ramiona mnie oplotły i pomógł mi usiąść ponownie na tym samym meblu.
– T...to trzeba zgłosić na policję – niemal płaczliwy ton Alexandry dotarł do mnie gdzieś z daleka.
Byłam jak w jakimś transie, a w głowie odbijało mi się tylko to, że Walory stała za tym całym koszmarem, i za żadne skarby nie chciała odpuścić.
– Lepiej wyłóżmy kawę na stół, Panie Shannon. Im szybciej zaczniemy działać tym lepiej – Bones polecił.
Zamglone spojrzenie pokierowałam na czerwonego mecenasa. Chował twarz w dłoniach doskonale wiedząc, że jeśli to wszystko wyjdzie na jaw i on będzie skończony. Tuszował wypadek, w którym dość mocno ucierpiał jego szwagier, to przecież nie mieściło mi się w głowie.
– To przez kłamstwa Walory, Wyatt zdecydował się na wasz rozwód. Osobiście sporządzałem dokumenty, a co za tym idzie... Caroline też nie pojawiła się przy jego boku przypadkiem.
Chyba się nie hamowałam, tylko puściłam ścieżkom łez, podobnie jak Alexandra. Szlochała tuż obok mnie. W pewnej chwili poczułam jej ciepło na dłoni. Chyba ją ściskała w geście pocieszenia...
Dlaczego chyba? Bo miałam wrażenie, że nie kontaktuje ze światem.
***
Nie potrafiłam wrócić do domu, dlatego zgodziłam się na to, aby Hudson podwiózł mnie i Alexandrę. We dwie skierowałyśmy się do miejsca, gdzie znajdował się Wyatt.
Jak miałam się zachować w jego stosunku? To było dobre pytanie.
– Może lepiej na razie mu nic nie mówić? Poczekajmy, aż sobie wszystko przypomni – zaproponował ciemny blondyn wjeżdżając w bramę mojej posesji. Wyglądałam jak siedem nieszczęść, tusz pod oczami mi się rozmazał, a jego smugi szpeciły mnie jeszcze bardziej.
– A kiedy to się stanie? Za miesiąc? Dwa?
– Nie, mamo – pokręcił głową. – Takie zaniki trwają maksymalnie miesiąc.
– Skąd to niby wiesz? – odburknęła. – Każdy człowiek jest zupełnie inny, nawet jeśli chodzi o takie rzeczy. Chodźmy do mojego syna – wymamrotała chwytając za klamkę jego Lexusa.
– Odezwę się niebawem – obrócił się teraz w moją stronę. – Carmen, ja naprawdę...
– Okay, już dość – uniosłam zmęczona dłoń do góry. – Hudson, nie mam teraz ochoty na tę rozmowę. Może kiedyś.
– Dobra – westchnął. – Jeśli będzie trzeba przyznam się do zatajania tego wszystkiego.
– Okay...
Z wielką uważnością wyszłam na żwirek i na chwiejnych nogach ruszyłam z Alex w stronę wejścia do domu. I na moje nieszczęście od progu zastałam wkurzony wyraz twarzy Blacka.
– Fajnie, że chociaż raczyłaś powiadomić mnie o tym, że mama wpadnie – naskoczył na mnie.
– Jestem zmęczona, Wyatt – potarłam policzki dłońmi. – Idę do siebie. Pa, mamo – cmoknęłam przelotnie Alex w policzek i bez zbędnych słów poszłam na górę.
Potrzebowałam spokoju, chociaż na moment. Zamknęłam się i z chaosem w głowie zaczęłam zmywać oznaki rozpaczy. Gdyby mnie taką zobaczył – wcześniej nawet na niego nie spojrzałam – zaczęłyby się pytania, a na nie, nie miałam ochoty.
Miałam tyle pytań... tyle znaków zapytania, że to aż piekło moje wnętrze. Ale miałam już i tak za dużo wrażeń jak na jeden dzień, i całkowicie uleciał mi fakt o spotkaniu z Patrickiem!
To nie był odpowiedni czas na takie spotkania. Odwołanie kolacji jako jedyne wchodziło w grę.
Ja: Patrick, przepraszam, ale dopadła mnie ogromna migrena. Czy możemy przełożyć, kolację?
Na odpowiedź nie czekałam długo – chociaż w tej sprawie, pomyślałam.
Patrick: Hej, jasne. Wiem jaka migrena jest uciążliwa. Daj mi znać, kiedy tylko będziesz chciała się spotkać <minka z serduszkami>.
Chociaż w tej sprawie mi ulżyło...
CZYTASZ
Odzyskaj mnie [18+]
RomanceŻyli ze sobą tyle lat... ale nie było im pisane dobre zakończenie. Znaczy, nie w tamtej chwili. Carmen sądząc, że już wszystko zaprzepaściła, i zostały jej jedynie dwa koty, nagle jej świat odwraca się do góry nogami. Gdy jej były mąż ulega poważne...