ROZDZIAŁ 24

2.1K 139 17
                                    

🐈Wyatt

– Więc, to moja siostra z premedytacją wjechała we mnie autem, bo wczepiła mi GPS?! Przecież to mi się w głowie nie mieści! – złapałem się za szaleńczo pulsujący łeb próbując się wreszcie uspokoić, ale to nie było łatwe.

Gdy człowiek dowiaduje się o takich świństwach – do tego zrobiła to moja siostra! – nie potrafi opanować narastającej paniki, i ochoty na to, by zabić winowajcę. Wtedy pragnąłem udusić ją gołymi rękoma. Jak mogła mi to zrobić?

Doskonale przecież wiedziałem, że chciała tę firmę, i na początku nawet chciałem dać jej pół udziałów, ale ta klepała mnie po barku z fałszywym uśmiechem mówiąc, że na nią przyjdzie jeszcze czas, a wyszło na to, że wbijała mi nóż prosto w plecy, na każdym spotkaniu.

Kilka lat wstecz...

– Walory, ale... – już chciałem znowu zaproponować jej nawet te cholerne dwadzieścia procent, ale ta zaciskała wargi kręcąc tylko głową. Hudson obok siedział niewzruszony tylko wzruszając ramionami, jakby było mu to obojętne.

– Dziadek jasno zadeklarował, że firmę przekazuje tobie, braciszku – złapała mnie za policzki i wreszcie się uśmiechnęła, a ja niezauważalnie wypuściłem powietrze z płuc. Naprawdę nie chciałem z nią konfliktu, a znałem przypadki, gdzie rodzeństwo prowadziło ze sobą długie batalie nawet sądowe, o to, komu należy się pokaźny spadek – w naszym przypadku firma. – Wyatt, mi starczą te zera na koncie – zapewniła obchodząc się ze mną jak z dzieckiem.

– Ile dokładnie zostawił ci dziadek? – zapytałem spoglądając na coś co... Kurwa! To biuro należało już do mnie. Nie sądziłem, że to kiedykolwiek się stanie!

Byłem tu praktykantem za czasów wielkiego Nelsona Blacka – tak nazywał się mój świętej pamięci dziadek. I czasami dość uszczypliwie komentował to jak wykonywałem obowiązki.

Raz wdałem się w konflikt z pracownikiem – którego swoją drogą miałem już pierwszego na liście osób do zwolnienia – za co dostałem reprymendę jakiej chyba nigdy nie zapomnę.

Nelson zakazał przychodzić mi do firmy przez tydzień, przez co w moich papierach na uniwerku nie wyglądało to zachwycająco. W sumie gdyby ta sytuacja rozwinęła się bardziej, a typek zgłosił się wtedy na obdukcję wyrzuciliby mnie i z firmy, i z kierunku. Głupie prawa...

– Byle co, ale nie martw się. Razem z Hudsonem obrócimy to w złoto, prawda kochanie? – posłała w kierunku swojego męża diabelny uśmieszek.

Wiedziałem, że coś knuła, lecz nie sądziłem, że miałbym w tym jakiś udział. Nawet moja mama dostała sporą sumę, no i ja... tylko na dodatek odziedziczyłem dom Blacków, i tego tytana Seattle.

Firma zawsze jako pierwsza widniała na wszystkich gazetach jeśli chodziło o plebiscyty, czy przetargi. Miałem we krwi rządzenie, podobnie jak mój ojciec, do którego dołączył jego ojciec.

Nie chciałem wspominać nic o drugiej woli, to nie było potrzebne.

Walory wtedy wydawała mi się być cieszącą się z mojego sukcesu – niestety kosztem dziadka – siostrą, która chciała dla mnie jak najlepiej. Ale nic mylnego, okazała się podłą suką, która tylko czekała, aż podwinie mi się noga i wyląduję w drewnianym pudle.

– To jest za proste – wypaliłem w pewnym momencie spoglądając na dalej skuloną Carmen, która drżała ocierając nos. – Skoro ten plan jej się nie udał, a chcę zaznaczyć, że dziadek nie ujawnił nikomu drugiej woli! – uniosłem palec przerywając wypowiedź. – To szykuje coś innego, chyba wszyscy znamy Walory.

Odzyskaj mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz