ROZDZIAŁ 15

2K 115 7
                                    

🐈Carmen

Miałam wrażenie, że pędzę do Alex łamiąc wszelkie zakazy po drodze. Szczerze? Jakoś zbytnio mnie to nie obchodziło, musiałam znaleźć się u niej jak najszybciej.

Gdy zaparkowałam pod jej posiadłością wyskoczyłam z samochodu jakby się za mną paliło, i pobiegłam w stronę drzwi wejściowych. Alexandra w dzień nigdy nie zamykała drzwi, lecz wtedy uległo to zmianie. Nim otworzyła je przede mną minęło kilka chwil nim otworzyła wszystkie zamki.

Czułam jak pot cieknie mi po skroniach, aż do samego rowka między piersiami, a gula paniki narasta z każdym możliwych wdechem. Bałam się o siebie, teściową... Walory była niespełna rozumu, i nie mogłyśmy przewidzieć jej kolejnych kroków.

– Boże, kochanie – brunetka wpadła w moje ramiona natychmiast, gdy mnie ujrzała. Drżała, i szlochała w moją pierś. Musiałam ją jakoś pocieszyć więc pchnęłam ją lekko do środka domu i zamknęłam kopniakiem wrota. Potarłam jej plecy biorąc się w garść.

– Alex, musisz mi powiedzieć najpierw kim jest Stefano, a potem wyjaśnij z jakiej racji nagle ubiegała się do ciebie o udziały w firmie Wyatta.

– O...on jest przyjacielem rodziców Hudsona. Nie wiem jak, gdzie, kiedy, ale Walory dowiedziała się o naszym romansie, który trwał kilka miesięcy. Ja naprawdę nie wiedziałam, że on ma żonę. Wmówił mi, że jest wdowcem, tak samo jak ja i... – płacz ponownie nią wstrząsnął i przerwał dokończenie wypowiedzi.

Przez chwilę byłam na nią zła, naprawdę wkurzona, lecz... nie powinnam jej obwiniać. Skoro ten gnój ją oszukał, to nie widziałam jej winy w tym.

– Zadzwoniła do mnie, i zagroziła, że jeśli nie zmuszę cię do oddania udziałów, to rozgłosi to we wszystkich mediach, i mnie zniszczy. Rozumiesz? Carmen, co ja jej takiego zrobiłam, że mnie znienawidziła? Własną matkę... – gdybym nie trzymała jej opadłaby pod moje stopy.

Sama chciałam wiedzieć, co w nią wstąpiło. Jak to możliwe, że pieniądze, aż tak zaślepiły miłość do matki? To wydawało się być nierealne, a jednak...

– Alex, posłuchaj – odchrząknęłam nie chcąc puścić łzom. – Proszę spójrz na mnie, mamo – moje wargi lekko drgnęły, kiedy zapłakana przyglądała mi się. – Damy sobie radę, Walory nie może nas szantażować.

– Najwyraźniej może i to właśnie robi. Moje własne dziecko czeka tylko, aż mnie zniszczy i weźmie wszystko na co tak ciężko pracowałam. Carmenko, to nie mieści mi się w głowie.

W pełni nie wiedziałam, co czuje, bo przecież nie miałam dzieci i nigdy nie wiedziałam z czym to się wiąże, jednak mogłam sobie wyobrazić to wewnętrzne cierpienie.

Przecież sama przechodziłam coś podobnego. Osoba, którą kochałam bez pamięci skrzywdziła mnie najgorszą z możliwych broni jaką się na tamten moment dało.

– Coś wymyślimy, nie zostawimy tak tego. Dzwoniłaś do Stefano? – zapytałam marszcząc brwi.

– Co? – nagle otrzeźwiała prostując plecy. Odeszła kilka kroków w stronę części kuchennej, a ja za nią. Oparłam się biodrami o blat krzyżując ramiona pod piersiami. – Po co mam do niego dzwonić?

– Może i do niego dzwoniła. Walory to cwana bestia, a Hudson już nie wspomnę – słusznie zauważyłam. – Lepiej się upewnić, co? – westchnęłam chwytając jabłko z półmiska.

– Nie wiem czy jest sens...

– Mamo! – skarciłam ją wgryzając się w owoc. – Może i jego w to wplątała. Choć w gruncie rzeczy zrobiła to gdy zadzwoniła do ciebie z groźbami – dodałam pod nosem przeżuwając.

– Czyli, że mam zadzwonić do tego starego kapcia i pytać o to? A co jeśli on nic o tym nie wie? Wyjdę na kretynkę – chwyciła się za głowę kręcąc nią na boki jakby chciała ze wszystkich sił wybić sobie to z głowy.

– Mamo, zaufaj mi. Lepiej się upewnić, prawda?

***

– Ty stary pierdzielu! Wykorzystałeś mnie, a teraz mówisz, że to nic takiego i niech sobie Walory w tyłek wepchnie te nagrania?!

O kurczaki, pomyślałam zagryzając usta. Nie sądziłam, że to potoczy się w ten sposób. I owszem, podsłuchiwałam ich rozmowę, ponieważ Alex ulotniła się do schowka na jedzenie zamiast otwarcie zadzwonić przy mnie do tego Stefano.

Nagle usłyszałam jak warczy niczym rozwścieczone zwierzę i coś upada z hukiem. Podskoczyłam chwytając się za serce wnioskując, że mama właśnie skończyła z nim rozmowę i szybko wróciłam do kuchni.

Alex wróciła do mnie cała bordowa. Dyszała ociężale mając w dłoniach szkiełka i resztki grzybków marynowanych.

– Mamo, co ty narobiłaś? – chwyciłam za ręcznik papierowy i wzięłam z jej ręki to przeklęte szkiełko.

– Walory do niego dzwoniła – wykrzywiła wargi w udawanym uśmiechu. – I wiesz, co najlepsze? Dał mi jasny komunikat, że ma gdzieś te nagrania, filmy i to, że pójdzie do mediów, bo nie ma nic do stracenia. Rozwiódł się ze swoją żoną dwa tygodnie temu, więc to nic nie zmieni w jego życiu. Dlaczego u licha nikt nie myśli o mnie?!

Zgarnęłam grzyby i wrzuciłam ręcznik do kosza. Wzięłam głęboki wdech opuszczając wzdłuż ciała ramiona. Musiałam się lekko uspokoić, i w spokojny sposób pomyśleć, w takim razie co dalej?

Nagle do głowy wpadł mi dość kretyński pomysł. Wyjęłam telefon i podsunęłam pod nos dawnej teściowej, żeby zobaczyła na co wpadłam.

– Biuro detektywistyczne? – przeczytała na głos. – Kochanie, nie wiem co ci chodzi po głowie, ale nie wydaje mi się, że ktokolwiek złapie ich na gorącym uczynku.

Byłam tam dziś z Wyattem, chciałam dodać ale się powstrzymałam.

– Może spróbujmy zaczerpnąć od kogoś pomocy? Jeśli ktoś znajdzie na nich brudy łatwiej będzie nam ich zniszczyć, mamo – wytłumaczyłam.

Z wielkim oporem wcisnęła dłonie w kieszenie spodni lekko chwiejąc się do przodu.

– Dobrze, spróbujmy, ale wątpię, że jakkolwiek nam się to uda.

Ciepło nadziei zagościło w moim podbrzuszu, i nim się zorientowałam telefonowałam do niejakiego Marca Bonesa, który jakimś dziwnym sposobem znał moją tożsamość.

– Pani Black, miło Panią słyszeć. W czym mogę pomóc?

Czy ja miałam omamy? Zdawało mi się, że nigdy wcześniej nie dzwoniłam do podobnych miejsc, więc jakim cudem?

***

Dobrej nocy, skarby ❤️


Odzyskaj mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz