ROZDZIAŁ 21

1.9K 133 10
                                    

🐈Wyatt

Byłem podkurwiony, ciśnienie w moich żyłach niemal je rozsadzało, a krew zlewała się z potem na mojej twarzy. Oddałem prosty cios przed siebie, lecz okazał się on być bezskuteczny, co wykorzystał mój przeciwnik i w łatwy sposób obalił mnie na matę.

Hudson się śmiał, a ja... po prostu leżałem z pulsującej bólem głowy i dalej nie mogąc pojąć tego co się wydarzyło zadręczałem się.

– Stary – szwagier klepnął mnie po barku i podał rękę, aby pomóc mi wstać. Gdy to zrobiłem podszedł do nas trener i przyłożył mi do rozciętej skroni wacik nasączony wodą utlenioną. – Nie ma co się załamywać.

– To nie ty widziałeś jak twoja żona pierdoli się ze złamasem, który okradał cię kilka lat – wyplułem z soczystym jadem. – Daj mi to! – wyrwałem facetowi opatrunek z ręki i dalej nabuzowany skierowałem się do szatni.

– No ale zobacz, że jeśli nie zjawił byś się w tym hotelu, ona dalej przyprawiała by ci rogi – blondyn ocierał ręcznikiem płynące krople z jego czoła.

– Nie wiem, kurwa! – ryknąłem uderzając rękoma o szafki. Jedna się nawet dość mocno wgniotła, ale nie obchodziło mnie to.

Kurwa mać! Bolało mnie serce. Złamała je w pół i podeptała jak najgorszego śmiecia.

– Gdzie idziesz? – zapytał zza moich pleców. – Masz krew na mordzie, raczej to nie będzie normalnie wyglądało jak wyjdziesz tak na ulicę.

– W dupie mam to co pomyślą sobie inni. Muszę pobyć sam.

Założyłem torbę treningową na bark pociągając nosem. Krew, sączyła się z niego jak dzika. Nie był złamany, ale to wystarczyło, by lało się z niego jak z kaczki.

Wsiadłem do auta, i lekko zamroczony przekręciłem kluczyki w stacyjce. Sam dokładnie nie wiedziałem, gdzie jadę, ale... samoistnie mój mózg powiódł mnie do Walory. To ona naprowadziła mnie na trop tej zdradzieckiej szmaty, więc musiałem z nią pogadać i dowiedzieć się, czy widziała ją wtedy z tym samym śmieciem.

Gdy dojechałem pod budynek wreszcie odważyłem się otworzyć maila, którego dostałem anonimowo. NIegdyś tego nigdy nie robiłem, ale wtedy mnie coś podkusiło i w to kliknąłem.

Carmen siedząca na kolanach innego, obrócona tyłem do ukrytego kadru.

Czułem się rozdarty, zdradzony i poniżony jak nigdy.

Starałem jej się dać wszystko. Jeszcze dwa tygodnie wcześniej planowałem, żeby zabrać ją na niezapomniany wyjazd do San Diego w ramach trzydziestych trzecich urodzin, a ona... zastąpiła mnie od tak innym i do tego okłamywała za każdym razem, gdy chciałem z nią pogadać.

"Wszystko jest w porządku"

" Kocham tylko ciebie"

"Wyatt, zależy mi tylko na tobie"

To wszystko było pierdolonym kłamstwem. Tego dnia skreśliłem swoją żonę już raz na zawsze. Spieprzyła, zniszczyła nas. Teraz nadeszła moja kolej...

Obudziłem się jak oparzony ścierając z karku ciepły pot. Oddychałem ociężale, jakbym przebiegł jakiś pokaźny maraton, a to tylko... okazało się snem. Pieprzonym snem, który naprowadził mnie potem na całą resztę.

Przypomniałem sobie w jaki sposób napatoczyła mi się Caroline, potem kłótnia z Walory, kilka dni po rozwodzie. Najważniejsze momenty uderzyły we mnie prawie w całości sklejając te porozrzucane puzzle, w mojej głowie.

Odzyskaj mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz