ROZDZIAŁ 17

1.9K 124 25
                                    

🐈Carmen

Pałaszowałam pałeczkami Chińszczyznę, a obok mnie zajadał makaron z krewetkami Wyatt, którego coś dosłownie ugryzło w poślady. Ale czy mnie to obchodziło? Jasne, że nie.

Co jakiś czas Pick, oraz Garet krążyli pod moimi stopami jakby chcieli dostać chociaż odrobinę pierożka xiao long bao, lecz nie mogłam im tego dać, specjalnie kilka chwil wcześniej przygotowałam im miseczki z karmą.

– Czy one muszą tak tu... – szukał odpowiedniego słowa przeżuwając. Powstrzymałam wywrotkę oczami jedynie lekko odsunęłam moje dwa szczęścia na bok. – Tak krążyć jakby szukały czegoś?

– Hm.. – udałam zastanowienie i przetarłam dłonią usta. – Może szukają szczęścia? I może przeszkadza im twoja obecność? Zresztą nie tylko im – końcówkę dodałam już pod nosem, chociaż nie byłoby mi smutno, gdyby to usłyszał.

– Jesteś zła, o to, że przypomniałem sobie Caroline, a nie naszą sytuację? – wypalił nagle przez, co omal się nie zakrztusiłam.

Spojrzałam na niego jak na prawdziwego wariata. On naprawdę sądził, że to spowodowało we mnie ten cały gniew? Nie, nie chodziło mi o to, że to ją przypomniał sobie jako w sumie pierwszą – jakoś głęboko gdzieś posiadałam to, że wcześniej wspominał o wyprawie w moje urodziny – tylko bardziej zabolał mnie fakt, że wybrał się z nią do miejsca, gdzie mnie nigdy nie zabrał przez wykręcanie się pracą tuż po naszym rozwodzie. To jasno dało mi do myślenia, że ona była ważniejsza.

– Nie – odpowiedziałam krótko nie siląc się na wywód. Odstawiłam jedzenie, bo jakimś dziwnym trafem nagle przestało mi ono smakować, i wstałam z krzesła, żeby przynieść sobie szklankę zimnej wody.

Gdy nalewałam ją ze dzbanka usłyszałam za plecami:

– Ten detektyw... powiedział mi, że podejrzewałem cię o zdradę, Carmen.

Szkło samoistnie wypadło mi z rąk lądując pod stopami. Nagle jakby czas stanął w miejscu, a serce przestało bić. Tym razem krasnale chyba zasnęły.

Otworzyłam w spowolnionym tempie wargi nie wiedząc, co powiedzieć. Dlaczego... dlaczego miał czelność mnie o to oskarżać?!

– J...jak? – wydusiłam z siebie oniemiała. – Wyatt, jak mogłeś?

– Skarbie – na samo pieszczotliwe określenie moje wnętrzności wykonały dziwny skręt w żołądku. Pokuśtykał w moją stronę i chciał chwycić za dłoń. Odskoczyłam jak oparzona uderzając biodrem o wystającą szafkę. Jednak ten ból nie równał się z bólem jaki wtedy odczuwałam w środku.

– Gdy pojechałem wtedy do tego apartamentu znalazłem sejf, w którym znajdowały się akta jakiegoś faceta, i wizytówka detektywa, dlatego chciałem pojechać do niego jak najszybciej, żeby dowiedzieć się czegokolwiek. Napomniał mi, że kilka miesięcy temu zjawiłem się u niego podejrzewając cię o zdradę, lecz niczego na ciebie nie znalazł. 

Ręce mi drżały, a oddech przyspieszył. Dlaczego to tak cholernie zraniło mnie kolejny już raz? On miał zniknąć, odejść i dać mi spokój, a zrobił zupełnie co innego, i ponownie chciał mojego upadku. Powtórka z rozrywki...

– Daj mi spokój – lekko chwiejąc się ominęłam go szerokim łukiem. Uniosłam przed siebie dłoń, jakbym chciała się tym obronić. – Nie chcę już tego słuchać, głęboko gdzieś mam to, co sobie ubzdurałeś. Złamałeś nas, nie naprawi już tego nic, i daj mi wreszcie, kurwa spokój! – od kiedy ja przeklinałam? Nie wiedziałam, lecz nic mnie nie hamowało.

– Pomóż mi zrozumieć dlaczego tak sądziłem.

Zareagowałam odruchowo, jak nie ja i przyłożyłam mu z otwartej dłoni w policzek. O kurde! Wyatt opadł momentalnie na ścianę i osunął się na podłogę mrugając powiekami ociężale.

– Boże – szepnęłam zakrywając usta ręką. – Wyatt, przepraszam, ja... nie wiem co we mnie wstąpiło. Zrobiłam to odruchowo – klęknęłam przy nim chwytając za zaczerwieniony policzek oglądając odcisk.

– C...Carmen – szepnął mlaskając jakby chciał napić się wody. Jego głowa opadła na prawą stronę, a noga w opatrunku opadła nieopodal mnie. – Niedobrze mi.

Nim zareagowałam Wyatt zwymiotował na podłogę, a kilka sekund po po prostu zemdlał.

***

– Dzięki, przepraszam, że cię ściągałam o tej porze – szukałam pomocy dosłownie we wszystkich i los trafił na... księgowego z firmy Wyatta. Daniel zajmował się większością jego obowiązków, których ja nie mogłam zrobić i póki co nikt nie miał zastrzeżeń. – Ale jako jedyny odebrałeś – przyznałam.

Byłam w prawdziwej opresji. Wyatt ważył zapewne coś około nawet dziewięćdziesięciu kilo, a ja ledwie sześćdziesiąt! Więc bez pomocy nie odciągnęła bym go z kuchni, aż do sypialni gościnnej w której spał.

– Nie ma za co, szefowo – blondyn puścił mi oczko i pomachał. – A właśnie, razem z Sandrą szykujemy Baby Shower, miałem napisać do szefa, ale jakoś nie złożyło się to w ostatnim czasie – podrapał się po karku.

– Powiadomię go – zapewniłam wdzięcznie się uśmiechając. – Dam ci znać, on zapewne też w najbliższym czasie.

– Do zobaczenia – kiwnął mi na odchodne i powędrował do wyjścia. Gdy zamknął drzwi wypuściłam powietrze z płuc i zamknęłam oczy próbując się uspokoić. Gdzieś z tyłu głowy czułam obawy. Zareagowałam niewłaściwie – może gdyby był zdrowy nie miałabym nic przeciwko – Wyatt miał poważne urazy, a ja po prostu dałam mu plaskacza w twarz! Co to było?!

Pick otarł się o moją łydkę, a zaraz po nim jego brat.

– Co myślicie? – zapytałam chociaż wiedziałam, że mi nie odpowiedzą. – Tak, wasza matka jest popieprzona – westchnęłam kierując się do pokoju, w którym znajdował się Wyatt.

Usiadłam na skraju łóżka przypatrując się mu, a moje myśli odpłynęły do pewnej sytuacji sprzed kilku miesięcy.

Wyatt wrócił jakiś nieswój. Zmarszczyłam czoło lustrując to jak sięga po kanapę i wgryza się w nią, zamiast skosztować jedzenia, które zostawiłam mu na talerzu.

– Kochanie – zaczęłam zmartwiona odkładając książkę na bok. – Coś się stało? – poszurałam kapciami w jego stronę. Położyłam dłoń na silnym barku pocierając go czule.

– Nic – odburknął ozięble odwracając się do mnie. Z lodem przyglądał mi się jakby szukał w moich oczach odpowiedzi na dziwne pytanie, które nie chciało opuścić jego ust. – Pocałuj mnie – rozkazał.

– Co? – zaskoczona zamrugałam.

– Pocałuj mnie, natychmiast – chwycił mnie za biodro i niemal brutalnie sam złączył nasze wargi. Zacisnęłam palce na jego karku, obniżając go, ponieważ kark bolał mnie od unoszenia szyi tak wysoko. Próbowałam nadążyć nad jego ruchami, a to nie było łatwe. – Przyrzeknij, że nie całowałaś nikogo innego, prócz mnie – oderwał się podobnie chaotycznie jak się do mnie przyssał.

– Wyatt, ale coś się dzieje? Dlaczego się tak zachowujesz? – wydyszałam skanując jego rozszerzone źrenice przerażona.

– Powiedz to – wysyczał przez zaciśnięte zęby szarpiąc mną. – Powiedz, że tylko ja cię całowałem i kochałem!

– T...tak, Wyatt. Tylko ciebie kocham, głupku – zaśmiałam się nerwowo.

Wtedy nie rozumiałam, o co mu chodziło, a od tego zdarzenia między nami zaczęło się psuć. Lecz po tym co powiedział nagle mnie olśniło.

Wyatt oskarżył mnie o zdradę, tylko... jakie miał ku temu podstawy? Co mu strzeliło do tego pustego baniaka, żeby tak o mnie myśleć?!

Pik! Pik! Pik!

Odblokowałam telefon natrafiając na wiadomość od Patricka.

Patrick: Już nie mogę się doczekać jutra, a ty?

Boże! Zapomniałam o spotkaniu z nim! Szybko odpisałam:

Ja: Hej, ja też. Do zobaczenia!

Brzmiało to entuzjastycznie? Chyba jakoś za bardzo mi w sumie na tym nie zależało.

– C...Carmen – szept wydostał się z bordowych ust Blacka, a puls słyszalny był nawet w uszach.

Odzyskaj mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz