ROZDZIAŁ 22

2K 122 19
                                    

🐈Carmen

Zerknęłam na Wyatta spod wachlarza rzęs uderzając się nieświadomie nogą o kraniec jego biurka. Syknęłam chwytając nagle wybita z transu za obolały piszczel i odchrząknęłam:

– Wiesz co?

– Hm...? – mruknął nie odrywając spojrzenia od sterty papierów zgromadzonych przed nim. – Kim do chuja jest jakiś Amenuell Salmani, brzmi jak jakiś Włoch, a ja nie przypominam sobie, żebym robił tam interesy.

Wywróciłam oczami wyrywając mu papier z ręki.

– Zajmiesz się tym później. Skoro zaczęliśmy już coś szperać w sprawie, to dokończymy to. Nie da mi to spokoju.

– Nachalna – dodał zupełnie niepotrzebnie oblizując przy tym wargi, z zadowolonym uśmieszkiem. – Wiesz, co? Ulżyło mi, ale jestem zły na siebie, że dałem się podpuścić, i zbyt pochopnie zadziałałem.

– No wow, Sherlocku – kąśliwie skomentowałam. – Zawsze za szybko działasz, nim cokolwiek przemyślisz.

– Przypomniało mi się jak poznałem tę całą Caroline. To był pierwszy rejs, na który chciałem cię zabrać do San Diego, i ona była na tym samym statku jako służka. Pamiętam, że była tam ze mną Walory i Hudson.

Walory... ta wpadła jak śliwka w kompot, i nie odzywała się do nikogo. Zapewne już grzała się pod jakąś palmą z pieniędzmi własnego męża, ale dalej nie czułam się pewnie. Groziła mi, i miałam żywy przykład przed sobą kogoś kto był jej ofiarą.

Póki jej nikt nie złapał nic nie było w pełni bezpieczne.

– Walory z tobą była, tak? – dopytywałam chcąc skierować go na prawdziwy tor. Musiałam wykorzystywać informacje jakie podał nam Hudson. Nic innego mi nie zostało.

Kto by pomyślał, że bronią jakiej szukałam na nią okaże się być jej własny mąż? Na to nie wpadłabym chyba nigdy w swoim nędznym i pełnym zwrotów życiu.

Pamiętałam dzień, w którym ich poznałam. Byli normalną, kochającą się parą, i nic nie wskazywało na to, że kiedyś dojdzie do zgrzytu chociażby w ich związku, a tu proszę... ta franca nawet wbiła szpilkę osobie, która była przy niej przez cały ten czas. Osobie, która ryzykowała własną karierą kryjąc jej obrzydliwe przestępstwo.

I byłam niemal pewna, że Hudson za to nieźle oberwie, ale to czas miał pokazać później.

– Tak, i co ciekawe to ona doskonale wiedziała o każdej lokacji i o tym twoim spotkaniu z tym łebkiem. Coś mi tu śmierdzi, i to nie jest ten kundel z dołu – oparł twarz na dłoniach myśląc nad czymś uciążliwie.

Boże! Miałam nadzieję jak nigdy chyba wcześniej, że sam do tego dojdzie i nie będę musiała sama w podejrzany sposób ingerować w jego "śledztwo". Bo jak miałam wytłumaczyć mu fakt, że o tym wiedziałam?

Schowałam między udami drżące dłonie czekając na to, co powie mój towarzysz.

– Dlaczego ja, kurwa na to nie wpadłem – nagle powiedział coś pod nosem. – Musimy ją znaleźć, natychmiast – złapał za kule oparte o kant biurka i już chciał się podnieść, lecz zatrzymałam go.

Stanęłam przed nim torując drogę. Wzięłam wdech i powiedziałam:

– Nie znajdziemy jej sami.

– Słońce, nie utrudniaj. Im szybciej dojdziemy do prawdy, tym szybciej będę mógł zacząć działać?

– Zacząć działać? – powtórzyłam zaskoczona. – Co ty knujesz, Wyatt?

– Ja? Nic – łobuzerski błysk w oku zdradzał go jak nic innego. Ale pominęłam to. Wiedziałam, że po tym jak dojdziemy do upragnionego celu nasze drogi znowu się rozejdą, lecz może w mniej szaleńczy sposób jak wcześniej.

– Okay – z wielką rezerwą zezowałam na niego.

– Śmierdzi mi tu jeszcze jednak kwestia – zauważył odrobinę tajemniczo. – Detektyw Bones. Powiedział mi wtedy, że nie dostarczył mi żadnych dowodów na twoją zdradę, a mimo wszystko się rozstaliśmy.

– Może Caroline ci zawróciła w głowie – nie omieszkałam się bez docinki.

– Proszę, nie zaczynaj tematu o tej kobiecie. Jedno wiem na pewno. Nie spotykałem się z nią podczas naszego małżeństwa. Nigdy w życiu nawet nie przeszło mi to przez głowę.

– Huh, sądziłam, że to przez nią ci coś strzeliło do głowy – powiedziałam całkowicie prawdę. – Myślałam, że to ona tak ci namieszała.

– A skąd taki wniosek?

– Bo kilka dni później widziałam wasze zdjęcia razem! – wybuchnęłam wreszcie. Skrępowałam się dopiero potem, gdy dotarło do mnie jak to zabrzmiało. – Nie, nie stalkowałam cię. To samoistnie mi się wyświetlało – spuściłam wzrok pragnąc zapaść się pod ziemię.

Cholera jasna, brzmiałam jak jakaś desperatka!

– A ty?

– Co ja? – palnęłam głupio.

– Spotykałaś się z kimś po tym jak się rozstaliśmy?

Po kiego wałka pytał mnie o takie sprawy. Postanowiłam zagrać trochę vice versa. Zakręciłam ostentacyjnie włos na palcu robiąc dzióbek z ust. Oparłam się biodrami tuż pod jego nosem o wystający kawałek mebla i rozmarzona zaczęłam swój wywód:

– Ach, był i jest dalej taki jeden – skłamałam lekko, aż zaskakująco. Założyłam ramiona pod piersiami kontynuując: – No i spotkałam się z nim kilka razy, i znowu mam zamiar, wiesz? Jest taki dziki, seksowny, no mówię ci sam być poleciał na niego jakbyś był gejem, skarbie...

Nim skończyłam coś mocno pociągnęło mnie na kolana – a raczej ktoś, i na kolana Wyatta. Pisnęłam kompletnie zaskoczona jego reakcją.

– Czyżbyś był zazdrosny, Panie Black? – postawiłam karty na stół zaczynając z nim kokietować. To nie było zdrowe, ale należało mu się.

– Jak skurwysyn – wypluł pałając ogniem wstrętu przed siebie. – Kim jest ten fiut?

– A co? Jesteś jednak gejem? Wiesz, chyba byłoby mi nawet lepiej jakbyś mnie zostawił dla faceta. Geje to z reguły bardzo przyjazne osoby, i może kto wie? Bylibyśmy jak te wszystkie psiapsie na ulicy? A tak... no cóż. Zainteresowany jesteś telefonem do seksiaka? – puściłam mu zalotnie oczko.

– Zamknij się – syknął i momentalnie chwytając mnie za kark kolejny raz złączył nasze usta, tylko tym razem poruszał swoimi jak wariat! Ślęczałam z otwartymi oczami oniemiała.

Co on do cholery wyprawia?! Drugi raz w ciągu kilkunastu godzin? Bo umówmy się, od poprzedniego nie minęło sporo czasu.

– Wyatt! – odepchnęłam go od siebie zeskakując przerażona. – Nie całuj mnie! Nie masz tego prawa!

***

Wróciłam do domu. Sama. Wyatt został w firmie po tym jak spieprzyłam z jego gabinetu po tym desperackim ataku zazdrości ex męża. Poniosło mnie, dobra. Przyznałam się do tego, ale... jego reakcji się nie spodziewałam.

Tak jakby chciał mi przez ten całus pokazać do kogo należę, a przecież... ja nie należałam już do nikogo, tym bardziej nie jego!

Zdjęłam szpilki i zdjęłam przez głowę koszulę. W staniku i spodniach udałam się na górę przebrać się w wygodny dres, i top.

Kiedy zeszłam z powrotem na dół wydawało mi się, że... było tu za cicho. Zdecydowanie za cicho.

– Pick! Garet! Chodźcie do mamy!

Brak odzewu. Pomyślałam, że moje kotki wyszły do ogrodu, więc sama z szybciej bijącym sercem tam powiodłam. Widok jaki zastałam wbił mi nóż w sam środek serca.

Moje dwa szczęścia leżały zakrwawione na trawniku, a między nimi leżała zabrudzona czerwienią karta. Pobiegłam tam spanikowana klękając nad zwierzętami.

– Nie! – krzyczałam zrozpaczona. – Błagam nie! 

Odzyskaj mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz