ROZDZIAŁ 32

1.7K 101 25
                                    

🐈Carmen

Bolało. Bardzo bolało.

Podnosząc swoje zdrętwiałe kończyny do góry zatoczyłam się chwiejnie na kant szafki ustawionej przede mną. Nie kontaktowałam, tak naprawdę nie wiedziałam nawet gdzie się znajdowałam. Równie dobrze mogłam być wtedy w jakimś innym mieszkaniu, a nie doszłoby to do mnie w żadnym stopniu.

– Słodka, Carmen postanowiła mnie wreszcie zaszczycić swoim towarzystwem. Nie żeby nie przeszkadzało mi to jak bezradnie leżałaś na tym kartonie.

Przez moment nawet nie potrafiłam utrzymać równowagi. Z jękiem zacisnęłam palce na krańcu mebla robiąc bardzo powolne ruchy powiekami. Czułam się stłumiona, osłabiona i... naga?

Zimne powietrze owiało moją odkrytą skórę. Czy ja byłam pijana, i po prostu niczego nie pamiętałam? Na całe szczęście gdzieś mignął mi obraz moich majtek, i jedną dłonią dotknęłam koronkowego stanika.

– Gdzie...gdzie ja... jestem? – wypowiedzenie jakichkolwiek słów również sprawiało mi trudność. I to niewyobrażalną. Gdzieś w podbrzuszu kotłowały się moje wnętrzności. Nie potrafiłam zatrzymać bełtu jaki opuścił moje gardło wprost na posadzkę. Zgięta w pół wypluwałam z siebie dosłownie wszystko, co miałam w żołądku. A opustoszenie zakradało się do mojej głowy, tworząc papkę z mózgu.

– Kochanie, jesteś w moim prywatnym raju... – jakiś oddech musnął moje policzki, a silne dłonie zgarnęły moje włosy. Mężczyzna – tak, mój oprawca zdecydowanie nim był – pociągnął swoją pięść do tyłu, a ja wylądowałam swoim tułowiem na jego klatce. Warczał niczym zwierz przy moim uchu obmacując mnie. Najpierw przeciągał palcami po moich udach, potem po biodrach, a na sam koniec zacisnął garść na moim gardle.

– Marc, zostaw ją.

Facet pchnął mnie na coś miękkiego przed. Opadłam kolanami na brudny materac oddychając zbyt ociężale, żeby zarejestrować kolejny głos. Kolejny raz czarne plamki pojawiły mi się jako przedni widok, i nie mogłam powstrzymać opadającej głowy na bok.

Zemdlałam.

🐈Wyatt

– Jak? – zdołałem wydusić z siebie tylko tyle. Mając schowaną głowę w ramionach napadałem siebie w myślach oskarżając o to, że gdybym poszedł z nią to nie wydarzyłoby się.

Kurwa! I to po tym jak zadeklarowałem, że chcę ją znowu odzyskać... naprawdę chciałem wstać, podejść do szafki kuchennej i wpierdolić sobie w serce jebany nóż.

– Synku, nie zadręczaj się. To przeze mnie... – Alex dotknęła moich pleców szlochając. – Gdybym wtedy nie wychodziła z mieszkania... – załkała u mojego boku opierając zapłakane policzki na barku.

Sam puściłem kilku łzom – spływały niedbale po policzku, a Hudson nawet tego nie skomentował, gdy podniosłem na niego wzrok.

– Przyrzekam, że jeśli ją dorwę zabiję ją.

– Wyatt, rozumiem, że jesteś rozemocjonowany, ale na takie deklaracje przyjdzie jeszcze czas – wsunął dłonie do kieszeni spodni od garnituru wystawiając jedynie kciuki na zewnątrz. Oblizał delikatnie wargi językiem mrużąc oczy do wielkości ziarenek. – Znajdziemy ją, jak najszybciej.

– Kurwa! Hudson! Ta jebana wariatka porwała moją żonę, do chuja wafla! – uniosłem się gwałtownie, i ku zdziwieniu nawet nie czułem bólu kolana, ani żeber. W sumie już mniej mnie pobolewały, ale przy tak gwałtownych ruchach miewałem dokuczliwe kucie. W tym przypadku to się nie wydarzyło... chyba to przez adrenalinę, która zapłonęła w moich żyłach niczym czysty ogień.

Odzyskaj mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz