ROZDZIAŁ 29

1.9K 116 7
                                    

🐈Carmen

– No i zobacz, tylko komisariaty zmieniamy – Wyatt parsknął idąc obok mnie, gdy ja omal nie zwymiotowałam. Podobnie w sumie jak Alex, której nagle całe bohaterstwo uleciało gdzieś bokiem, i szła obgryzając paznokcie.

– Możesz przestać? To wcale nie jest śmieszne! – uderzyłam go w bark, a na moje nieszczęście nieopodal stało kilku policjantów opartych o radiowozy. – Boże, jeszcze mnie za kratki znowu wsadzą.

– Jeśli wsadzą, to nas dwoje. Pamiętaj, że dalej czekam na mojego kissa więziennego, słońce – pocałował mnie w skroń jakby to była najnormalniejsza rzecz na ziemii! Co za burak! Dlaczego za każdym razem robił mi taką sieczkę z mózgu, i dlaczego... zaczynało mi się to podobać. Cholera, nie było dobrze.

Panicznie otarłam dłonie o materiał swoich spodenek i przyspieszyłam kroku, żeby choć na chwilę się od niego uwolnić.

– Rozmawiałem rano z Gabrielem – Hudson chyba nieświadomie uratował mnie z opałów kolejny raz. – Rosaline Wilson chce się z nami dziś spotkać.

– Kto to? – zagadnęłam lekko zdezorientowana.

– Prokurator, o której wspominał – doprecyzował. – Zapewnił, że można jej ufać, i z wielką ochotą nam pomoże.

– Jeszcze samego Króla Anglii ściągniemy, żeby nam pomógł – Wyatt dodał podśmiewując się. Stanęłam obracając do niego głowę. Skarciłam go wzrokiem, a ten uniósł wysoko dłonie w geście obronnym. – No dobra już, dobra – widziałam jak ledwo powstrzymuje się znowu od rechotu.

– Chociaż na chwilę byś zachował się poważnie – rodzicielka Black pchnęła go lekko barkiem. – Zachowujesz się jak bachor, a to nie przystoi mężczyźnie w twoim wieku.

Mimo wszystko uwielbiałam to jak zawsze dawała mu reprymendy. Wyatt może i miał już ponad trzydzieści lat, to już nawet kilka lat temu robił to samo, w ten sam sposób. W poważnych sytuacjach obracał wszystko w żart, i może to wydawało się być czymś nawet dobrym, ponieważ nie dawał sobie wejść problemom aż tak na psychikę, za to dla osoby drugiej... było to niedojrzałe i zbyt dziecinne zachowanie.

– Chodźmy, nie mamy czasu – Hudson zabrał znowu głos odwracając ich uwagę od małej sprzeczki, która pewnie lada moment by wybuchła.

Gdyby nie jego zimna krew nikt nie wiedział, co by się wydarzyło...

***

Chciałam uciekać od razu po tym jak tylko wyszłam z przeklętego komisariatu.

– Nigdy już więcej! – przetarłam twarz dłońmi wypuszczając powietrze. – Miałam wrażenie, że zapisali nawet to ile razy mrugnęłam – dodałam kąśliwie.

– Nic nie mów – co dziwne Wyatt naprawdę się spocił i był cały czerwony.

– Nie rozumiem? – zdziwiona zamrugałam kilka razy pod rząd. – Co ci się stało?

– Też złożyłem zeznania o próbie zabójstwa.

Omal nie zemdlałam. Wcześniej nawet przez myśl mi nie przeszedł fakt, by i on to zrobił. Podeszłam do niego i dotknęłam jego barku.

– Dasz mi kissa? – zapytał robiąc dzióbek z ust. – Proszę, bo się chyba zaraz wypierdolę – czy ja już wspominałam, że NORMALNY Wyatt był cholernie romantyczny? Jeśli nie to właśnie napomniałam ten fakt.

– A nie buziola? – wyśmiałam go lekko. Wywrócił oczami przekręcając się do mnie profilem. Jezusie... jaki on był przystojny, to aż bolało.

Odzyskaj mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz