🐈Wyatt
Na początku, kiedy otworzyłem oczy sądziłem, że to mi się śni, a Carmen wcale nie leży wtulona w moją klatę z rozdziawionymi ustami. Lecz potem zamrugałem i odrobinę się poruszyłem, a to co uważałem za sen okazało się prawdą. Miałem przed sobą najsmaczniejszy, najsłodszy obraz na świecie i nie chciałem, by coś mi go zakłócało.
Zjechałem wzrokiem na jej wypukłe pośladki i aż mnie ręka świerzbiła. Chciałem móc swobodnie ją znowu dotykać, i pieścić jak kiedyś.
Moja pamięć z dnia na dzień wracała na swoje miejsce i czasami łapałem się na tym, że czując ucisk w skroniach przed oczami stawały mi pewne obrazy. Tak było i tym razem.
– Walory! – wrzasnąłem uderzając ponownie w drzwi, kiedy siostra nie chciała mi otworzyć. – Otwiera! Walory!
– Proszę trochę ciszej – usłyszałem za plecami upomnienie od młodej sąsiadki.
– Spadaj – mruknąłem pod nosem ponownie waląc pięścią w drzwi. – Walory, do chuja!
– Państwa Shannon aktualnie nie ma w domu, więc proszę przestać zakłócać mój porządek! Jeśli się Pan nie uspokoi wezwę policję!
– Jak to ich nie ma? – momentalnie zawiesiłem rękę w powietrzu zaciskając mocno powieki. Byłem wkurwiony, i to niewyobrażalnie.
– Normalnie – blondyna oparła się o framugę swoich wrot, i z uważnością zaczęła mnie sprawdzać. – A Pan to kto?
– A co cię to? – byłem chamski, i jakoś nie miałem z tym problemu. Co ta młoda zołza sobie myślała? Że powiem jej po co tu przyszedłem? Nie w tym życiu, skarbie.
– Bo widzi Pan... Ostatnio przewijało się tu kilka ciekawych osób, myślałam, że Pan może wytłumaczy mi co się tu dzieje, i dlaczego słychać ciągle te wrzaski.
Wrzaski? Ciekawe osoby?
– Hm... – podszedłem do niej zaintrygowany. – Jestem bratem Walory, Wyatt – wyciągnąłem rękę w jej stronę.
Uśmiechnęła się dość słodko zaciskając palce na moich.
– Viviane, może skusisz się na kawę?
Prowokacyjnie uchyliła mi wejście do swojego mieszkania niemal na oścież taksując moją twarz. Nie miałem nic do stracenia, a musiałem dowiedzieć się gdzie zaszyła się Walory. Zniknęła razem z Hudsonem kilka dni temu. Obydwoje nie dawali żadnego znaku życia, a we mnie wzbudzał się gniew. Na dodatek zbliżał się termin rozprawy rozwodowej. Mojej i Carmen.
Na samą myśl czułem niesmak na języku.
Byłem gorzkim kutasem, który chciał zemsty. Carmen złamała mi serce, i nic już nie mogło go naprawić. Doszczętnie rozdeptała i zatopiła w głębinach jakiegoś oceanu.
Wszedłem do środka mieszkania Viviane. Ta zaproponowała mi kawę. Zgodziłem się chcąc jak najwięcej z niej więcej wyciągnąć.
– Wspomniałaś coś o dziwnych gościach u mojej siostry i szwagra. Co miałaś przez to na myśli?
Blondynka założyła nogę na nogę i z gracją upiła łyk swojego Latte. Otarła usta z pianki i splotła dłonie na odkrytych udach. Musiałem przyznać, że była atrakcyjna. Jej brązowe oczy przykuwały uwagę, zresztą jak dość mocny makijaż i pełne usta.
– Huh, nie wiem od czego zacząć. Przeprowadziłam się tu jakiś miesiąc temu – zaczęła wzdychając teatralnie. – Państwo Shannon już pierwszej nocy urządzili mi cudowne powitanie, bo najpierw usłyszałam jak się kłócą a potem trzask drzwi.
CZYTASZ
Odzyskaj mnie [18+]
RomanceŻyli ze sobą tyle lat... ale nie było im pisane dobre zakończenie. Znaczy, nie w tamtej chwili. Carmen sądząc, że już wszystko zaprzepaściła, i zostały jej jedynie dwa koty, nagle jej świat odwraca się do góry nogami. Gdy jej były mąż ulega poważne...