🐈Carmen
– Patrick! – krzyknęłam kompletnie oszołomiona, gdy ciało blondyna zatoczyło się do tyłu. Rosły mężczyzna opadł na podłogę ledwo mogąc otworzyć oczy. Przerażona dostrzegłam, że w kąciku ust pojawiło mu się zaczerwienienie, a chwilę potem kilka kropli z rozcięcia wypłynęło mu po brodzie plamiąc biały kitel, który miał na sobie.
– Jeszcze raz położysz na niej łapska, ty wiotki waflu, a zaliczysz taki nokaut, że zmiecie cię gościu z planszy na dwa lata, zrozumiano?
Na domiar złego za plecami słyszałam wkurzony do potęgi – kuźwa chyba setnej! – głos należący do osoby, która rozpętała zamieszanie na, uwaga! Cały szpital! Dosłownie obok nas zaraz pojawiło się kilka pielęgniarek, lekarze, i nawet nieszczęsna ochrona.
– Czy to Pan zaatakował doktora Salvadora? – wysoki tembr tego buldoga z ochrony brzmiał bardzo niebezpiecznie.
Przełknęłam ślinę stając odruchowo przed Blackiem, jakbym chciała go w pewien sposób ochronić przed atakiem łysego. Prężył się nad moim ex jakby tylko czekał na jego potwierdzenie, by wziąć go za poły koszuli i wypchnąć go z budynku. Ten szpitalny ogr był naprawdę groźny.
– Nie przeciągajmy tego, Steve – młoda dziewczyna w białym fartuchu podeszła do naszej trójki i mierząc wrogim spojrzeniem kipiącego ze złości Wyatta uśmiechnęła się cynicznie zaplatając ręce pod swoim biustem. – Mamy nagranie z kamer, prawda? I nie omieszkamy się z niego skorzystać podczas składania zawiadomienia na policję. Nie baw się w tego... pacjenta – wskazała na bruneta kierując swoją wypowiedź do ochroniarza. – Przemoc nam nic nie da.
Miała rację, pomyślałam. Po pierwsze: mieli nagrania z kamer. Po drugie: przemoc to ostatnie czego chcieliśmy, bo problemy mogły być o niebo gorsze.
Podrapałam się po skroni zerkając za ramię łysola, żeby ocenić stan Patricka. Zemdlał. Biedka leżał nieprzytomny, a kilka sekund po drzwi windy dla lekarzy się otworzyły, i położono go na szpitalnym łóżku, żeby zabrać z centrum wydarzeń.
Jak ja miałam mu to wytłumaczyć? Pomyślałam zdruzgotana.
– Za mną – zimny tembr oblał mnie niczym kubeł zimnej wody. – Vanessa zawiadom policję, a ja przypilnuję, żeby państwo nie opuszczali terenu szpitala.
Państwo? Chwileczkę...
– Ale ja nic nie zrobiłam – wymsknęło mi się pospiesznie. Moje żyły przepełnione były paniką. Nigdy w życiu nie byłam w aż tak poważnym zagrożeniu, bo zawsze starałam się żyć w zgodzie z polityką i całą tą resztą!
– Mogła Pani powstrzymać go od napadu na doktora Salvador, a z tego, co widzę nie zrobiła tego Pani – wysyczał w moją stronę kierując się przed siebie. Natychmiast podbiegłam do niego i złapałam za grubą marynarkę.
O kurczaki. Wpadłam w niezłego klopsa, ponieważ ochroniarz zatrzymał się natychmiast i skierował ku mnie wrogie spojrzenie stalowych oczu. Jakby chciał mnie zabić, pokroić żywcem i ugotować w gaże czarownicy Walory.
Dlaczego u licha nawet w takich sytuacjach, ta kobieta przychodziła mi na myśl? Chyba po prostu wszystko co złe niosło za sobą echem jej imię.
– Za mną – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – E! Kaleko, ty też. Czekasz na jakieś zaproszenie? – w dość drastyczny sposób zaczepił teraz Wyatta. – Tobie laleczko dorzucę jeszcze atak na ochroniarza – i z tymi słowami, bez oglądania się za siebie powędrował do pokoju ochrony.
– O ty, cioto – Wyatt nie szczędził w obelgach, tylko problem był taki, że facet dosłownie wszystko potem kierował przeciwko nam.
Gdy usiadłam na czymś co przypominało rozpadający się fotel do środka czarnego pokoju doczołgał się winowajca. Black był jakimś zbójem! Może i czasami trenował jakieś sztuki walki i nie raz, nie dwa pobił się z kimś to nigdy nie sądziłam, że odbije mu do tego stopnia, że zaatakuje kogoś ze służby zdrowia!
CZYTASZ
Odzyskaj mnie [18+]
RomanceŻyli ze sobą tyle lat... ale nie było im pisane dobre zakończenie. Znaczy, nie w tamtej chwili. Carmen sądząc, że już wszystko zaprzepaściła, i zostały jej jedynie dwa koty, nagle jej świat odwraca się do góry nogami. Gdy jej były mąż ulega poważne...