ROZDZIAŁ 31

1.9K 109 17
                                    

🐈Carmen

– Wyatt! Uważaj! – krzyknęłam przerażona, kiedy brunet idąc na krańcu chodnika dla pieszych niebezpiecznie osunął jedną nogę i omal nie wpadł pod pędzącą ciężarówkę.

Serce mi prawie stanęło, gdy się uśmiechnął i jakby nigdy nic podszedł do mnie już prawie nie kulejąc. Ten facet był już praktycznie w pełni sprawny, i nawet nie wiedziałam, kiedy to się wszystko stało.

W sumie nasze życie od kilku tygodni przypominało tę pędzącą ciężarówkę. Tak, to było idealne porównanie, i albo na sam koniec zderzyli byśmy się z autami, albo... skręcili i zwolnili, aby jechać już bezpieczniej. Razem.

Czy to nie było chore, że zaczynałam znowu myśleć o swoim byłym mężu? Nocami robiło mi się o wiele ciężej. Chciałam, by coraz częściej ze mną spał, ale nie mówiłam mu o tym. Jeśli znowu mu na mnie zależało to w jego rękach była odbudowa tego wszystkiego.

Kiedyś nierealne, ale wtedy...

Pieprzona idiotka. Tak mocno go kochałam... Tak silnego i długiego uczucia nie dało się wymazać od tak. Na litość! Byłam zbyt dobra, na to wszystko.

– Spokojnie, słońce – brunet położył ramię na moim barku. Pochylił się, żeby pocałować mnie w policzek.

Momentalnie stałam się purpurowa, a stado motyli wybuchło w moim podbrzuszu niczym wulkan lawy. Przełknęłam ślinę zaczerwieniona skubiąc dolną wargę ust.

– Hudson jeszcze nie wrócił. Razem z Gabrielem kazali mi zająć się tobą i mamą, a z racji, że Alex odsypia... – przeciągnął. – Zabieram cię na kolację, Carmi.

– Co? – wykrztusiłam oniemiała. – Wyatt, nie powinniśmy im jakoś pomóc w tym wszystkim? – zaczęłam odrobinę panikować. – Znajdujemy się w mieście, gdzie ona może czaić się na każdym rogu.

– Tak, ale mamy też ochronę – kiwnął mi na tył.

Powiodłam tam spojrzeniem faktycznie natrafiając na dwóch facetów, którzy trzymali się na odpowiednią odległość. Nie wzbudzali podejrzeń, zdradzały ich jedynie czarne słuchawki w uszach i pilotki na nosie.

– Skąd oni się tu...

– Jeśli ma się w rodzinie mecenasa z krwi i kości, a ten ma przyjaciela, który jest taki sam jak on to ma się kilka łatwych dojść – puścił mi kokieteryjnie oczko i pchnął delikatnie do przodu. – Choć, mamy rezerwację.

– Chwilka, ale ja nie jestem odpowiednio ubrana – chciałam go jakkolwiek odciągnąć od tego dziwnego, nagłego pomysłu.

Nie udało mi się to. Uparł się i zaciągnął mnie do jakiejś restauracji nieopodal. Kelnerka była onieśmielona na widok Blacka, o mały włos nie dodałam jakiegoś komentarza na temat jej słodkich źrenic, które ciągle kierowała w jego stronę, a mnie bezczelnie omijała.

Gdy szliśmy do środka nie czułam się komfortowo, wręcz przeciwnie. O tej porze – było już przed siedemnastą – znajdowało się tam już kilka par, a moja jeansowa spódnica i biały top kompletnie tu nie pasowały. Miałam wrażenie, że zwymiotuje z nerwów.

– Jesteś okropny – syknęłam, kiedy dziewczyna pokazała nam stolik i poinformowała, że za moment przyjdzie zebrać zamówienie.

– Ja? – zmarszczył zaskoczony brwi. Niespodziewanie stanął za mną i odsunął mi krzesło, kiedy chciałam sama to zrobić. Usiadłam zdezorientowana dosuwając się prawie do samego krańca stolika chrząkając.

– Tak, ty – zmrużyłam oczy. – Wyatt, widzisz te kobiety? – ukradkiem wskazałam na gości nieopodal.

– Nie, widzę tylko ciebie – odpowiedział opierając się plecami jakby nigdy nic o oparcie welurowego krzesła. Gdy ja siedziałam wmurowana on wywrócił oczami i chwycił mnie za dłoń pod blatem stołu. Dreszcz i przenikające ciepło otuliło moje ciało natychmiast. – Słońce, przyszliśmy tu zjeść i rozpocząć moją misję. Nie przejmuj się niczym. Sam nie mam garnituru trzyczęściowego, ani wypolerowanych lakierków.

Odzyskaj mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz