ROZDZIAŁ 40

2K 103 5
                                    

PS. Wyatt zwariował na sam koniec. 

🐈Carmen

Miesiąc później...

Złapałam odruchowo za dłoń Wyatta, bo bałam się, że padnę jak długa wychodząc z sali rozpraw, gdzie toczyła się batalia z psychicznie chorą Walory i jej wspólnikiem Milesem.

Moje nogi były jak z waty. Po prostu mało brakowało, a pochłonęły by każdą wilgoć z kąta tego paskudnego miejsca.

Udało się. Naprawdę udało się ją pokonać, i byłam prawie pewna, że i bez pomocy sędziego taki zapadłby wyrok. W razie wyjścia z więzienia co na szczęście jej nie groziło miałaby zwykły zakaz zbliżania się do nas, ale... Bóg chyba się wreszcie nad nami zlitował.

– Skazuję Walory Shannon na dożywotni wyrok...

Tyle było mi trzeba, żeby natychmiast rzucić się w ramiona Wyatta i zacząć płakać z radości jaka mnie wtedy ogarnęła. Tak naprawdę czekałam już tylko na to, co miał do powiedzenia sam najwyższy. Gdy spektakularnie utarł nosa Walory wreszcie mogłam w pełni odetchnąć ulgą.

Wreszcie się udało...

Zarzuty za próbę zabójstwa z groźnym uszczerbkiem zdrowia, porwanie, i wiele innych zrobiło swoje.

– Chyba mocno poszperałeś – zaśmiałam się ocierając pieprzone łzy zwycięstwa z policzków.

– Daj mi to, słońce – Wyatt momentalnie stanął nade mną i wyjął chusteczkę z kieszonki. – Rozmażesz się.

– Pragnę rzec, że przed wypadkiem nawet tego nie robiłeś. Co uległo zmianie? – zachichotałam, gdy ten z delikatnością piórka przesuwał przyjemnym papierem pod moimi powiekami.

– Bo jeszcze jak cię jakiś cymbał zobaczy rozmazaną zacznie do ciebie startować. Na szczęście mamy SMS-a do doktorka, który obali te cioty na łopatki.

– Głupek – pokręciłem niedowierzająco głową. On dalej mimo tego, że Patrick nie kontaktował się ze mną po tym jakże spektakularnym obaleniu biznesmena Blacka. Nawet nie dałam mu powodów, żeby zaczął ponownie jego temat. – Jeszcze pomyślę, że wpadłeś w kompleks Patricka.

– Tsa... – prychnął. – Prędzej on wpadnie do dziury w kanalizacji, niż ja w kompleks takiego złomka. Proszę cię.

– Daj mi to już – wyrwałam mu chusteczkę z dłoni. Zerknęłam na Hudsona, który odrobinę się skrzywił, ale po chwili na jego twarzy wystąpił szeroki uśmiech.

Widać, że i z niego spadł ogromny ciężar. Ale również mojej uwadze nie umknął fakt, że Alex odrobinę spochmurniała i ze wszystkich sił próbowała ukryć gromadzącą się wodę w kącikach.

– Mamo? – podeszłam do niej przytulając od razu do siebie.

Nie wyobrażałam sobie jak trudne to dla niej było. Mimo wszystko Walory była jej córką, i składanie zeznań obciążających ją musiało kosztować ją mnóstwo nerwów.

– Wszystko dobrze – wyszlochała w moją szyję.

– Przecież widzę, że coś cię trapi – zauważyłam słusznie. Wyatt ze zmartwieniem nam się przyglądał. Machnęłam mu ręką, aby poszedł do auta. Nie spierał się, tylko razem z Hudsonem udali się w tamtą stronę.

– Bo... dalej zastanawiam się gdzie popełniłam błąd przy wychowywaniu jej. Dawałam jej tyle siebie ile mogłam po śmierci mojego męża, do tego Wyatt też zaczynał się buntować. Może to jakoś na nią wpłynęło?

Odzyskaj mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz