- Oi,Dazai. Dazai powiedz mi do cholery co się dzieje!
Nie spieszył się do szczegółowych wyjaśnień, zamiast tego rzucił się biegiem tak, że nawet Chuuya miał problem żeby za nim nadążyć. Musiało się stać coś złego. Brunet w końcu wparował do szpitala niemal od razu chwytając przybranego ojca za kitel i mierząc go morderczym wzrokiem
- Nie zrobisz tego Mori!
- Osamu, mówiłem ci,nie ja jestem lekarzem prowadzącym. Jestem ordynatorem,to prawda ale ostatnio finanse szpitala podupadły i w kolejce czeka sporo osób, zwłaszcza na brakujący sprzęt. To nie ja podjąłem decyzję
- To powiedz coś temu idiocie który o tym zdecydował. Przecież ma dzieci. Naprawdę chce im odebrać ojca?
Mori westchnął spoglądając na parę. W poczekalni kilka osób spoglądało na nich więc machnął ręką zabierając ich do gabinetu
- Nie tutaj
Kilka chwil później byli już w jego prywatnym biurze gdzie lekarz wyłożył na stół dokumenty i kazał synowi spojrzeć
- Nie ma żadnych oznak poprawy Dazai. Mogę z nim porozmawiać ale wiesz jak to wygląda. Poza tymi dziećmi, które są jeszcze za małe żeby decydować nie ma żony ani partnera, rodzice nie żyją. Może będzie lepiej jeśli nie będzie się już męczył. To nie ja odpowiadam za ostateczną decyzję. Być może uda ci się go przekonać że jest jeszcze szansa ale.. przykro mi Osamu
Chuuya w końcu zrozumiał co sprawiło, że Dazai tak zareagował. Brak poprawy u pana Odasaku, który cały czas był pod szpitalnym sprzętem, nikłe szanse na obudzenie,brak rodziny i osób decydujących, małe fundusze szpitala i dużo osób oczekujących..
Nie mogli tego zrobić. Kto im dał prawo decydować o czyimś życiu? Z drugiej strony ktoś inny mógł właśnie umierać czekając na miejsce w sali
Nie,na pewno ktoś umierał a nie tylko mógł. To naturalna kolej rzeczy. Niebieskie oczy zetknęły się z ciemnymi,gdy Chuuya zauważył jak Osamu zaciska zęby i spuszcza wzrok. Był wściekły
- Mori do cholery,on wciąż żyje. Jeśli to zrobicie to będzie jawne morderstwo. Naprawdę tego chcesz?
- Idź go przekonaj. To nie pierwsza taka sytuacja, dobrze o tym wiesz. Też tego nie chcę, już nie mówiąc że jest to niekorzystne dla szpitala ale to jak sytuacja bez wyjścia. Rodziny pacjentów nie mogą ich zabrać do innej placówki bo brakuje miejsc. Każdego dnia dochodzi do licznych wypadków,a i tak robimy wszystko co w naszej mocy. Lekarz prowadzący czeka na ciebie w pokoju 101. Pan Sakunosuke aktualnie jest na badaniach. Jeśli będzie jeszcze jakaś szansa to nic się nie zmieni. Już próbowałem z nim rozmawiać, ale nie wyszło nawet jako jego przełożony. Ma rządową ochronę i szczerze mówiąc nikt go tu nie chciał. Idź już. Ja postaram się zadzwonić po kogoś kto może pomóc
Dazai szedł w kierunku pokoju, Chuuya tylko patrzył. Oczywiście, poszedł z nim licząc, że może większa liczba osób przekona mężczyznę. Przełknął ślinę gdy zdał sobie sprawę kim jest ten lekarz. Ten sam odpowiadał za ratowanie jego ojca. Schrzanił a rząd go chronił
- Doktorze Fukuchi,co pan do jasnej cholery wyprawia? Zaszkodzi pan szpitalowi
- Dazai,dziecko już rozmawialiśmy kiedy pierwszy raz tu przyszedłeś. Nie ma szans,to kwestia czasu kiedy sam umrze. My możemy mu pozwolić na bezbolesne odejście. Czy nie tego byś chciał?
- Nie,do kurwy. Nie chcę go zabijać
- To nie ty o tym decydujesz
Chuuya czuł jak złość w nim narasta. Pan Sakunosuke miał przed sobą całe życie, dzieci i uczniów którzy go kochali. Był promykiem nadziei dla tej zbrukanej złem szkoły i jakiś gówniany doktor od siedmiu boleści nie będzie decydować kto ma prawo do życia. Pamiętał kiedy pierwszy raz spotkał tego lekarza kiedy dowiedział się o śmierci ojca
CZYTASZ
Obiecałeś mi gwiazdy/Soukoku highschool AU
FanficPo śmierci ojca naukowca Chuuya, wówczas szesnastoletni licealista spędza rok we Francji u swojego brata tylko po to by wrócić do Yokohamy Co ma poradzić na to, że jego dotychczas odpowiedzialny brat korzysta z uroków życia studenckiego, kuzynka prz...