❧ Rozdział siódmy

7.6K 245 173
                                    

༒༒༒༒
꧁ Rozdział siódmy ꧂
Amaya

W końcu nastał weekend. I teoretycznie mogłabym się cieszyć, bo w końcu wolne od szkoły i można wypocząć. Jednak w moim przypadku nie ma kompletnie nic w tym satysfakcjonującego. A otóż dlatego, że dzisiaj mama postanowiła zaprosić na kolacje szanownych sąsiadów z naprzeciwka. Na samą myśl, że musze z nimi siedzieć robi mi sie mdło.

I może do Pani Arabelli nic nie mam, bo ta kobieta jest w porządku, ale do jej syna już mam sporo. Nie mogłam sie wyspać, bo ten idiota postanowił sobie puścić muzykę, którą słychać było, aż w moim pokoju. Dlatego zadzwoniłam na policję. Chciałam mu trochę dopiec,  ale ten idiota postanowił sie zemścić, więc rzucił w moje okno balkonowe jajka.

Doprowadził właśnie do momentu w którym przechodzi na czarna listę. Jest jednym z moich znienawidzonych „znajomych". Ledwo powstrzymywałam się, by nie wyjść z domu i go nie zabić.

— Poważnie nie wytrzymuje już - jęknęłam z frustracja. - Dodatkowo dalej zastanawiam się po chuj Diego wziął mojego tatę za prawnika.

Leżę na łóżku w pokoju przyjaciółki, machając nogami. Patrzę w biały sufit i rozmyślam w trakcie, gdy Lizzy kończy swój makijaż. Idzie skubana na randkę z Londonem. Dalej zastanawia mnie, jakim cudem oni się hajtneli.

— No twój ojciec jest w tym dobry, więc teoretycznie nie powinnaś sie dziwić - westchnęła. - Może po prostu nie myśl tyle o nim i o tej kolacji. Minie raz dwa.

— Łatwo Ci mówić - mruknęłam, zmieniając pozycje na brzuch. - I nie myśle o nim.

— Jasne - uniosła brew w moja stronę. - Gadasz o nim bezustannie, a na jego widok się ślinisz. Daj sobie spokój z tym dupkiem. Wiesz ile masz aktualnie kandydatów?

Przewracam oczami. To co mówi to nie jest prawda. Nie ślinie się i nie myśle o nim ciagle. Dopiero zaczęłam od momentu wizyty w szpitalu i.. teraz, gdy dowiedziałam się, że będzie częściej u nas bywał, bo w końcu tata ma jego sprawę przejąć. I tak to nie zmienia niczego. A Lizzy za dużo gada.

— Nie obchodzą mnie faceci.

— Są jeszcze dziewczyny - wzrusza ramionami. - Mogę Ci pomoc w wyborze.

— Nie.

— A może spróbuj z tym Dannym, w sumie jest słodki.

Parsknęłam sarkastycznym śmiechem, patrząc uważnie, jak maluje kreski.

— Jesteś jebnieta, jeśli myślisz, że z tym ciołkiem cokolwiek, by wyszło. Nie po tym, jak oszpecił mi jajkiem okno balkonowe.

Zaśmiała się.

— To mogłaś na niego policji nie wysyłać.

Przewróciłam ponownie oczami.

— To mógł nie słuchać okropnego rapu, gdy ja smacznie spałam.

Taka prawda i nikt jej nie podważy. Ten chłopak mnie irytuje i choć staram się go unikać, jak mogę, to za każdym pieprzonym razem musze na niego gdzieś wpadać. Czy to na zakupach, czy kiedy biegam lub nawet gdy ide wynieść śmieci.

Desire InfiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz