❧ Rozdział trzeci

8K 271 195
                                    

༒༒༒༒
꧁ Rozdział trzeci ꧂
Diego


Wychodzę ze szkoły i wyciągam paczkę fajek, zatrzymując się pod jednym z tych starych drzew, które widzę codziennie, gdy przychodzę do tej budy. Może palenie nie jest zdrowe, ale większość rzeczy na świecie truje, więc mam to w dupie.

Potrzebuje papierosa bardziej, niż kurwa powietrza. Zapalam papierosa i zaciągam się głęboko, czując jak dym wypełnia moje płuca. Wypuszczam dym z ust i odchylam głowę, by przymknąć na moment powieki. Jestem wkurwiony. Mam ochotę wyładować na czymś frustracje, ale aktualnie jest to prawie że niemożliwe.

Słowa Stephanie ciągle wracają, jak upiory z przeszłości. Meri jest w coraz gorszym stanie, a to ciąży mi na sercu. Chciałbym coś zrobić. Cokolwiek, co pomogłoby jej i chociaż w jakimś stopniu złagodziło chorobę. Nie zasłużyła na to. Tak bardzo pragnę przejąć jej chorobę, by mogła żyć i cieszyć sie każdym dniem, jak inne dzieci. Chciałbym po prostu, by żyła pełnia życia i była szczęśliwa.

Jestem wściekły na cały ten dzień, a na siebie samego, bo jestem bezradny. Klnę pod nosem, chociaż wiem, że to nie zmieni sytuacji. Wszystko sie pierdoli. Po prostu potrzebuję chwili samotności, nawet jeśli towarzyszy jej smak papierosa. No i chuj, coś poszło nie tak, bo widzę jak idzie Caleb śmiejący sie w towarzystwie Evansa.

Ich to jeszcze przeboleję, ale nie ma mowy, że kujona który niesie ze sobą moje zadanie. Tego widoku nie zniose. Niech zejdzie mi z oczu.

— Diego - dyszy.

— Wypierdalaj. 

— Mam twoje zadanie - ciągnie dalej. - Starałem się pisać w twoim stylu, by babka się nie skapnęła. Myśle, że..

— Dzięki, miałeś zrobić zadanie, a nie tłumaczyć sie z niego. Możesz poczłapać do swoich kolegów.

Chłopak przełyka ślinę i pospiesznie kiwa głowa, po czym odchodzi. Oczywiście Caleb nie mógł sie powstrzymać, by mu nie roztrzepać włosów. Przewróciłem oczami, bo miałem nadzieje, że pobędę sam.

— Co tam? Daj jednego - wyciąga rękę, wiec podaje mu paczkę fajek. -  Kurwa, dzisiaj mamy test z matmy. Znowu mnie ujebie.

Mam to w dupie.

Szczerze, mam kompletnie wywalone w tą szkole. Chodzę tu tylko po to, by jakoś przetrwać ten dzień i ukończyć ją. Oceny i inne chuje muje mam gdzieś. Nie obchodzi mnie to, co mówią nauczyciele, uczniowie czy inne nic nieznaczące osoby w moim życiu.  Moje własne demony są wystarczająco przerażające, bym miał sie przejmować cudzymi opiniami.

— A ja jestem wyjątkowo nauczony. Lizzy pomogła mi to ogarnąć. Specjalnie nauczyła się dla mnie tematu.

Zaciągnąłem sie dymem, patrząc na Londona, który ostatnio coraz bardziej mnie zadziwia. Ta blondyna ma na niego dziwny wpływ. London, którego ja znam w życiu, by nie przysiadł do matmy, a jedynie pod presja, gdy wie, że ma zagrożenie z tego przedmiotu.

— Co jest między wami? Jakaś chemia? - pytam.

— Ta, chyba kurwa biologia - przewraca oczami Caleb. - Związek toksyczny, kto teraz ze mną pojdzie na imprezę wyrywać dupy? Nikt, bo macie jakieś zjebane przynależności. Do kitu. Jesteście niewolnikami.

Desire InfiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz