❧ Rozdział dwudziesty drugi

6.9K 188 97
                                    

༒༒༒༒
꧁ Rozdział dwudziesty drugi ꧂
Diego


Jest takie stwierdzenie, że po burzy zawsze wychodzi tęcza. Gówno prawda. To tylko słowa, bez sensu i pozbawione prawdy. Tak przynajmniej myślę, kiedy patrzę na życie, które przewróciło mi się jak domino. Teoretycznie to w moim przypadku po burzy powstaje zawsze kolejna, która jest gorsza od tej pierwszej.

Emocje wciąż mi tłoczą w piersiach, niepewność i strach miesza się z frustracją. Przez krótką chwile miałem wrażenie, że w końcu osiągnąłem pewien spokój w moim życiu, ale niestety, spokój okazał się złudzeniem. Wplątałem się w układ z moją byłą dziewczyną — Lucią. Mam pewność, że w tym całym układzie jest jakiś haczyk, ale nie mam wyboru. I choć jej nie ufam i wiem, że ta podła suka zrobiłaby wszystko by mnie wykiwać, to wole układ z nią, niż moją rodziną.

Dlatego teraz jadę z nią w miejsce, aby podpisać umowę z szefem mafii. To jest mój sposób na uwolnienie się od ojca, który dławi mnie swoimi żądaniami. Okrutnymi kazaniami. Kontroluje moje życie. Na każdym pieprzonym kroku.

Co do mojego brata, to teraz jest na drugim planie. Nie zamierzam bezkrytycznie wspierać go, a mam zamiar zrobić mu po złości, wykorzystać swoją pozycję, którą zdobędę, a później sprawie, by cierpiał tak samo, jak ja przez ostatnie lata. Czysta zemsta. Jednak najważniejszym celem jest dla mnie aktualnie  obalenie ojca.

Ścisnąłem mocno kierownicę, czując, jak napięcie w moim ciele narasta. W głowie ciagle myśle o Meredith, która walczy z chorobą. Chociaż stan jej zdrowia niby się polepsza, to wciąż jest osłabiona. Widziałem, jak wypadły  jej włosy przez tę chorobę. Nie chciałem wyjeżdżać na te dwa dni, bo dla mnie to naprawdę wiele. Jednak.. z plusów, przynajmniej spędzi ze mną święta.

I znowu mysli zmieniły kierunek. Mój wzrok padł na rękę, gdzie mam jej gumkę, to takie głupie, ale czuję się lepiej, gdy ją nosze. Jestem idiotą, wiem, bo przecież to tylko głupia gumka, a jednak sprawia, że czuje sie spokojnie.

— Zatrzymaj się, bo chce mi się siusiu — przerwała moją oazę spokoju, jędza. — Za piec minut ponoć ma być jakaś stacja.

— To masz problem — mruknalem. — Nigdzie sie tobie nie zatrzymam.

— Zatrzymasz, bo inaczej obsikam tobie samochód. Chcesz tego?

Ścisnąłem szczękę z frustracji, która przybyła wraz z jej głosem. Jak mnie irytuje ten rozkazujący jej ton. Chciałem w pewnej chwili zrobić jej na złość i przejechać obok stacji, ale ta kretynka jest zdolna do wszystkiego, wiec wcale nie zdziwiłoby mnie to, że faktycznie obszczałaby mi samochód.

Wole tego uniknąć.

Wjechałem na stacje i zaparkowałem. Dobrze się składa, bo mogę od razu zatankować. Wygramoliłem się z samochodu, a zapach benzyny uderzył mi w nozdrza. Blondynka zrobiła to samo i swoim pewnym krokiem poszła w stronę sklepiku.

Zatankowałem pojazd i ruszyłem w stronę sklepiku, by zapłacić, ale w trakcie zawibrował mi telefon, który wyciągnąłem niemal odrazu.

Od: Nieobliczalna Amaya:
Oficjalnie dyskwalifikuje ciebie jako mojego korepetytora. Dostałam dwóje.

Zaśmiałem sie pod nosem.

Desire InfiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz