❧ Rozdział jedenasty

7.8K 235 375
                                    

༒༒༒༒
꧁ Rozdział jedenasty ꧂
Amaya

Jednym z najgorszych dni w tygodniu jest poniedziałek. Głównie dlatego, że jest początkiem wszystkiego. Mam tutaj na myśli początek mojego piekła, które muszę przetrwać aż pięć dni, by znowu wrócić do weekendu, a następnie kolejna rutyna i tak przez najbliższe siedem miesięcy, aż w końcu będą wakacje.

Zaczęłam przewracać się z boku na bok, czując lekki ból głowy. W tle słyszałam niespodziewane szepty, które tak nagle wtargnęły do mojej podświadomości. W pierwszej chwili pomyślałam, że to tylko moje złudzenie i tych szeptów nie ma, ale gdy one się zaczęły nasilać, to aż nie mogłam powstrzymać się, by nie sprawdzić czyje one są.

— Widzisz to kurwa, to jest jakaś kpina — szepnęła jedna osoba. — To zwiastuje koniec świata. Mówię Ci jesteśmy skończeni. Ona jest skończona. Co zrobimy?

— Nie przesadzaj..

— Jak mam nie przesadzać? Czy ty to widzisz? Ona spi obok tego kutasa, a ten kutas jest półnagi. Wiesz co to znaczy? Oni sie bzykali. Mówię Ci.. poszła sie najebac bez nas. Kpina.

I teraz już mi zaczyna świtać. Tak jakby. Tylko jedna osoba jest zdolna do dramatyzowania. Nawet jeśli sytuacja jest zupełnie normalna, potrafi ją przekształcić w coś absurdalnego. Zawsze mnie bawił ten jego tryb teorii spiskowych i innych niestworzonych myśli.

Lekko otworzyłam jedno oko, a potem drugie, zauważając przyjaciół. Charlie, jak zwykle, zaczął chodzić po pokoju, wymachując rękoma i wyolbrzymiając każde jedno słówko, które padło z jego ust. Lizzy natomiast stała z założonymi rękoma, a na jej twarzy malowała się skrzywiona mina dezaprobaty. Starałam się ze wszystkich sił powstrzymać swój atak śmiechu. Nawet nie wiem o czym charlie bełkocze.

— Jezus, a nie przyszło ci do głowy, ze po prostu śpią razem, bo się pogodzili?! Ty jesteś serio ułomny — chwyciła sie Lizzy za głowę i zaczęła nią kręcić.

— Pogodzili? Po tym, jak on ją zranił? — wyrzucił ręce w powietrze. — Pieprzenie. Od początku mówiłem, by wjebac mu cyjanek, to Ty „nie, nie, Charlie, luzuj gacie, przecież nic sie nie stanie". — Wskazał dłonią w moja stronę, przez co od razu przymknęłam powieki. — Widzisz. Stało sie dużo. Krzyż im na drogę.

— Załatwię Ci dzisiaj spotkanie u terapeuty, Charlie. Tylko nie wiem, czy nie za późno na pomoc — fuknęła blondynka, a ja parsknęłam śmiechem, przez co ich wzrok padł na mnie. 

— No w końcu wstałaś — westchnął z rezygnacja Lie.

Podniosłam się do siadu i przetarłam dłońmi swoją zmęczona twarz, po czym przejechałam niedbale dłonią po włosach.

— Co was tu sprowadza? — pytam, ziewając.

— Twój dobór facetów do łóżka — mruknal Lie, zakładając ręce na piersi. Zmarszczyłam brwi, a on brodą wskazał na moje łóżko. — No tłumacz się teraz.

Obróciłam się w kierunku wskazanym przez przyjaciela i zobaczyłam, że obok mnie śpi Diego. Na początku zdziwiłam się, bo w końcu.. to Diego. Tak dokładnie ten sam Diego, którego przecież nienawidziłam. Którego miałam ochotę zabić kilka dni temu. Ten który jest zarozumiałym chamem i prostakiem, ale jednocześnie.. potrafi być dobry i wyrozumiały. No cóż, uśmiech pojawił się sam z siebie na moich ustach.

Desire InfiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz