❧ Rozdział szesnasty

7K 215 75
                                    

༒༒༒༒
꧁ Rozdział szesnasty ꧂
Amaya

Od zawsze wiedziałam, że życie ma w zwyczaju zaskakiwać. To takie typowe — wystarczy jedna wiadomość, jedno nieoczekiwane zdarzenie, by obrócić świat do góry nogami. Bo życie to niewiadoma karta, która lubi grać na czyiś emocjach, nie dając nam pewności co do naszego jutra.

Kiedy wydaje się, że wszystko układa się po naszej myśli, a życie zaczyna być na swoim miejscu, nagle pojawia się ta nieszczęsna kłoda, która spada nam pod nogi.

U mnie właśnie wszystko zaczynało być na miejscu. W miarę ułożyło się moje życie. No ale jak na złość musiała pojawić sie jedna osoba, która to wszystko zakłóciła. Zaczęło sie od ciemnowłosego chłopaka, a skończyło na szatynce, która pojawiła się jak grom z jasnego nieba, sprawiając, że moje pewne siebie fundamenty zaczęły się chwiać i tracić równowagę.

— W takim razie, jestem mamą Diego.

Patrzyłam na nią kilkukrotnie mrugając. W pierwszej chwili pomyślałam, że ona sobie tylko tak żartuje, a w drugiej, że to kretynka, która ma urojenia. I chociaż jedno z drugim się łączy, to w jednym, wielkim skrócie znajduje sie wśród osób, które mają paranoję.

Zaczęłam się ironicznie śmiać.

— Jasne, a w tej bajce były smoki? — zaczynam się jeszcze głośniej śmiać, jakby to co mówię było najzabawniejszym żartem we wszechświecie. — Mama Diego nie żyje i jest w tak zwanym świecie umarłych. To niemożliwe byś Ty nią była.

Kobieta ciężko wzdycha i siada naprzeciwko mnie, zakładając nogę na nogę. Splotła palce u dłoni i nabrała poważniejszego wyrazu twarzy.

— Teoretycznie nie żyje — wzrusza ramionami, jakby to co mówiła, było niczym nadzwyczajnym. — No ale w rzeczywistości jestem tu i teraz z tobą rozmawiam. Masz powód, by mi nie ufać, ale ja nie mam po co kłamać.

— W takim razie dlaczego mnie tu zaprosiłaś? — pytam, próbując zachować spokój, ale nuta nieufności pojawiła się w moim głosie. — Nawet mnie nie znasz. Nie wiesz kim jestem, a ty powinnaś poinformować swoich synów o twoim... — skrzywiłam się — powrocie. To co ja tu robię?

Kobieta uśmiechnęła się delikatnie.

— Rozumiem, że masz wiele pytań. Zostałam uprzedzona, że gadatliwa z ciebie dziewczyna i podejrzliwa — odparła z rozbawieniem. — Chcę Cię poznać, ponieważ słyszałam sporo o tobie. Wiem, że jesteś dla mojego syna wyjątkowa i to mnie zaskoczyło — stwierdziła, a ja zmarszczyłam brwi. — Znaczy zaskoczyło w tym pozytywnym sensie. Diego.. jest specyficzny i u niego emocje inaczej zachodzą. Rozumiesz chyba prawda?

— Tak średnio — stwierdzam. — Każdy traktuje go jak jakiegoś chorego człowieka, który ma problemy ze sobą. To wy jesteście chorzy. To jest normalny chłopak, który po prostu.. przeszedł dużo w życiu. Dlaczego traktujecie go, jak kogoś innego?

Kobieta westchnęła głośno.

— Twierdzisz tak, bo nie wiesz wszystkiego. Rozumiem dlaczego go bronisz, ale zanim zaczniesz osądzać mnie lub jego brata, to po prostu poznaj całokształt tej prawdy.

— Aiden tu jest?

— Oczywiście, że tak — odezwał się męski głos, który właśnie wszedł do salonu. Teraz to już całkiem zgłupiałam. Oni to ukartowali. — Jednak nie jesteś tu, by zadawać takie pytania.

Desire InfiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz