❧ Rozdział dwudziesty piąty

7.4K 212 240
                                    

༒༒༒༒
꧁ Rozdział dwudziesty piąty ꧂
Amaya

Pogoda w miasteczku Willbrook dzisiaj zdecydowanie jest mroźna. W końcu to zima. Jednak dzisiaj jest minus sześć  stopni, więc poza głośnym wiatrem, obijającym się o szybę i śnieżycą, nie ma kompletnie nic. No dobra, może ewentualnie jest klimat świąteczny. W końcu wszędzie światełka i choinka, która błyszczy. Rozpalony kominek i zapach cynamonu, bo mama pichciła w kuchni. Ja natomiast siedziałam zakopana pod kołdrą i czytałam książkę przez niniejszy czas przygotowań.

Z dwóch powodów. Głównym jest fakt, że rodzice nakryli mnie i Diego (nie są z tego faktu zadowoleni), a rozmowa moralna jaką odbyłam do tej pory obija mi się o uszy. Najbardziej przeżywa to tata, bo mama niby ma jakiś do tego „problem", ale stosunkowo mniejszy. Nie chcą bym się z nim spotykała, ale nie mogą mi zabronić tego robić, wiec jak to tata ujął „masz wybór".

Nienawidzę tego pojęcia „wybór". Co to właściwie jest? To jest taki moment, kiedy stajesz przed kilkoma opcjami i musisz wybrać jedną z nich. I problem tkwi w tym, że ten wybór nie zawsze jest łatwy, a zaufanie instynktowi również nie należy do najłatwiejszych, bo nie zawsze się sprawdza. W moim przypadku ta opcja nie działa. Rzadko udaje mi się podjąć tą właściwą opcje.

Miałam problem z uzgodnieniem decyzji w sprawie powiedzenia Aidenowi prawdy. Cóż, to chyba pierwszy raz od nie pamietam kiedy, gdy podjęłam odpowiednie działanie. Powiedziałam mu wszystko, ale to nie prawda, a kłamstwo. Znaczy.. tylko z jednym skłamałam. Oznajmiłam mu, że Diego potrzebował mojego ojca, ponieważ pobił kolegę i nie chciał o tym wspomnieć. A jeśli chodzi o wyjazd, to z powodu zadania, które dostał od psychiatry, że niby miał wyjechać na jakiś czas poza miasto i odetchnąć.

Nie chce tracić zaufania Diego, a jestem pewna, że Aiden zrobiłby wszystko, by tak się stało, gdy znowu mu odbije palma. Stwierdziłam, że skoro obydwoje chcą posadzić ich ojca, to.. nie ma sensu wprowadzać zamęt i rozpowiadać o tym. Aiden chciałby to przerwać i mu zepsuć plany, a wtedy wyszłoby na jaw, że mu o tym wspomniałam, bo przecież... tylko mi to powiedział.

Drugim powodem jest to, że nie miałam na nic ochoty i czułam się okropnie. Głowa niemiłosiernie mnie bolała, a na dodatek mam wrażenie, że za chwile dostanę okresu. Zawsze kochałam święta Bożego narodzenia, bo wtedy jest przyjemna atmosfera, śnieg, oglądanie Kevina i kakao z piankami. Cóż chcieć więcej? Jednak aktualnie czuje się tak do dupy, że nawet święta nie dają mi tak wielkiej satysfakcji.

— Pierdolisz? — otworzył usta, Lie — I co? Jak zareagowali, gdy zobaczyli ciebie w łóżku z tym palantem?

— No.. niezbyt dobrze — skrzywiłam się i oparłam o sofę. — Tata prawie zemdlał, a mama w sumie niby chciało jej sie śmiać, a z drugiej jak potem dowiedziała sie, kim jest i co robi oraz kim jest jego rodzina, to już potem ten uśmiech sie nie pojawił.. i są na mnie źli.

Zaczęłam bawić się palcami, które w trakcie wyginałam w różne strony. To taka moja forma relaksu, gdy sie czymś stresuje. Myśle wtedy o palcach, a nie rozmowie, która sprawia, że chce uciec i zaszyć się pod kołdrą. Aktualnie razem z Lizzy i Charliem siedzimy w salonie, bo rodzice gdzieś pojechali, a ja musiałam zostać z Masonem, który gra obok na konsoli. Nie powie rodzicom o naszej rozmowie tutejszej, bo mam na niego mocnego haka. 

— No ale masz wybór i co postanowiłaś? — dopytała Lizzy, która położyła brodę na swoich kolanach. — Czujesz coś do niego?

Desire InfiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz