❧ Rozdział trzydziesty drugi

6.1K 201 186
                                    

༒༒༒༒
꧁ Rozdział trzydziesty drugi ꧂
Amaya

Przeraźliwy chłód przeszył moje ciało na wskroś, a ja zaczęłam powoli budzić się z głębokiego snu. Głowa co chwile kłuje mnie, sprawiając, że jestem zdezorientowana. Wiatr delikatnie muska moją twarz, a twarda podłoga, na której leżę, powoduje ból pleców. Powoli otworzyłam oczy i zaczęłam podnosić się do siadu, chwytając swojej głowy. Gdy nagle całkowicie rozwarłam powieki, zatrzymał się mój oddech. Po prostu serce mi zamarło, a dusza wręcz wydawało mi się, że za chwile wyjdzie z mojego ciała.

Ogarnęłam, że jestem w lesie. Wokół mnie rozciągają się wysokie drzewa, a niebo gwałtownie mroczyło się, wskazując, że zbliża się powoli noc. Ogarnął mnie niepokój, gdy uświadomiłam sobie, że nie mam zielonego pojęcia jak tutaj się znalazłam. Nic nie pamietam..

Dodatkowo czuje nadal posmak wódki na swoich wargach, więc alkohol nie pomaga mi w zrozumieniu sytuacji. Pamietam tylko moment, jak weszłam do klubu, a potem.. pustka. Luki, których nie mogę połączyć. Ostrożnie wstałam, stawiając pierwsze kroki i chwyciłam swojego biodra. Położyłam dłoń na czole i przymknęłam powieki. Jest mi strasznie zimno, a moje kości wręcz strzelają i prawie nie czuje nóg.

Wsunęłam dłonie do kieszeni bluzy, chcąc odrobine je ogrzać, ale w tym samym momencie natknęłam na swój telefon i coś papierowego. Zmarszczyłam brwi i wyjęłam karteczkę, starając się zachować spokój, choć w środku drżę ze strachu. Powoli rozłożyłam ją i spostrzegłam na niej czerwony napis:

„Pobawimy się w chowanego, kruszynko.
Schowaj się, jeśli nie chcesz ucierpieć."

Moje oczy powoli zaczęły się powiększać, gdy zrozumiałam od kogo jest ta wiadomość i.. kto mnie tutaj przywiózł. Moje serce zaczęło walić tak mocno, że powoli zaczynam je słyszeć we własnych uszach. Podniosłam wzrok i zaczęłam śledzić oczami całą przestrzeń wokół mnie. Robi się ciemno, a las jest pusty.

On tez tu jest.

I nagle przyszły kolejne myśli, co jeśli on kłamie i tak naprawdę wcale go tutaj nie ma? Może stara się mnie przestraszyć? Te dziewczyny tez zmarły w lesie, a ja miałam być kolejna...

Chwyciłam niemalże od razu komórkę, ale przerwałam swoje czynności przez rozdzierający uszy dźwięk strzału z pistoletu. Podskoczyłam w miejscu, a karteczka, którą trzymałam w dłoni spadła na ziemie wraz z telefonem.

— Nie, nie, nie, nie — zaczęłam szeptać drżącym głosem i kucnęłam, by podnieść komórkę. — Kurwa.

Telefon zbił się, a ekran rozlał. Panika ogarnęła mnie całkowicie, przez co zaczęłam odwracać się w różne strony, a po chwili zaczęłam biec. Moje kroki stawały się coraz bardziej chwiejne, a oddech przyspieszony i płytki. Nie mogę opanować nerwów. Czuje, że coś ściga mnie z tyłu, ale boje się spojrzeć do tylu przez strach. Przepocone dłonie trzęsły się, a ja nie wiedziałam dokąd mam uciekać. Wszędzie widzę tylko drzewa i roślinność.

Chce się stąd wydostać. Nigdzie nie ma widoku na drogę.

Nagle moja noga się potknęła, a ja z impetem upadłam na ziemię. Zadrżałam z bólu, gdy moja dłoń napomknęła o ostre gałęzie. Krew z rany sprawiła, że przestraszyłam się jeszcze bardziej. Ale to, co zobaczyłam obok siebie, wzbudziło we mnie jeszcze większy lęk.

Desire InfiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz