❧ Rozdział dwudziesty pierwszy

7.1K 212 181
                                    

༒༒༒༒
꧁ Rozdział dwudziesty pierwszy ꧂
Amaya

Leżałam na brzuchu, okryta kocykiem, a w tle rozbrzmiewała muzyka, która leciała z mojego macbooka. Niestety jako osoba chora, nie jestem zwolniona od wypisywania notatek, wiec uzupełniam je teraz, nie chcąc na ostatnią chwile.  Wole zrobić to teraz, a później mieć wewnętrzny spokój.

Muzyka, która rozbrzmiewa u mnie w pokoju to „Starboy - The Weekend". Aktualnie desperacko przepisuje chemie. Zaległości nagromadziły się do tego stopnia, że przyszły tydzień wita mnie z kartkówką z tego przedmiotu. To dla mnie wyrok, a notatki są dla mnie średnio zrozumiałe. Nie czaje tego tematu. Tych moli i innych gowien.

Myśli przerywa mi dźwięk stukania o szybę. Marszczę brwi i chwilowo zatrzymuję muzykę. Odkładam długopis i ściągam koc z ramion, by następnie dostać się do okna balkonowego. Otworzyłam je delikatnie, a do środka wpadł kamyk, który przeleciał obok mnie.

Wzdrygam się z irytacją i próbuję zrozumieć, kto to zrobił. Moje spojrzenie spoczywa na postaci w kapturze, stojącej na dole i podrzucającej kamyczek w dłoni. Jednak nic nie poradzę na to, że moje kąciki rozchodzą sie w górę. Opieram dlonie na poręczy i kładę splecione palce na brodzie.

— Chcesz mnie zabić kamieniem?

— Gdybym chciał cię zabić, to z pewnością nie kamieniem.

Podniosłam lekko brwi w oniemianiu.

— To było chamskie — mruknęłam.

— Szczere — poprawił, przez co przewróciłam oczami.

— Czego chcesz?

— Przyszedłem po ciebie. Dlatego możesz migiem zejść na dół, Alvarez. Tylko dodaj przyspieszenie.

— Dobrze, że ująłeś „możesz", bo moja odpowiedz brzmi nie mogę i nie zejdę. Za to ty mozesz wejść na górę, jeśli chcesz. Jestem taka miła i daje Ci zaproszenie.

Diego spogląda na moment w bok, po czym wkłada do kieszeni swoich czarnych jeansów dłonie, pozostawiając kciuki na widoku. Następnie po dobrych kilku sekundach znów patrzy w moim kierunku.

— Nie wkurwiaj mnie i zejdź, bo..

Nie skończył, bo odsunęłam się, idąc w stronę swojego pokoju. Tak wiem, nie powinnam go prowokować. I doskonale wiem, że lubi mieć kontrole nad wszystkim, ale chce sie trochę z nim podroczyć. I wcale nie kłamałam mówiac, ze nie mogę, bo prawda jest taka, że źle sie czuje i nie mam ochoty na żadne wyjścia.

Jednak nawet nie zdążyłam walnąć się na swoje łóżko, bo poczułam dotyk ciepłych dłoni na talii, a następnie muśnięcie na brodzie i gorące wargi na swoich ustach. Odruchowo położyłam dłonie na jego karku i przyciągnęłam go bliżej. Nie spodziewałam się takiej reakcji z jego strony, ale podoba mi się.

Zrobiłam kilka kroków w tył, wpadając na łóżko. Problem pojawił sie w momencie gdy upadłam na zeszyty. Chłopak chwycił notatki i rzucił na podloge, przez co jeknelam z frustracja.

— Musiałeś?

— Po co pytasz, jak znasz odpowiedz? Jebac lekcje.

Desire InfiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz