❧ Rozdział trzydziesty

6.3K 202 295
                                    

༒༒༒༒
꧁ Rozdział trzydziesty ꧂
Diego

Utraty kogoś są bolesne. Jednak, gdy tracisz kogoś, kogo kochałeś i kto był dla ciebie wsparciem przez większość lat, boli najbardziej.

Stoję na cmentarzu, wśród nagrobków, gdzie spoczywa kobieta, która była dla mnie jak matka przez te wszystkie lata mojego życia. Dziesięć lat się mną zajmowała i tylko ona mnie wspierała. Zawsze doceniała i dbała. Traktowała jak syna dla którego zrobiłaby wszystko. Pamietam do dzisiaj widok jej martwego ciała o które się przewróciłem.

Ten koszmar nęka mnie, aż do dzisiaj.

Chciała mnie od niego zabrać. Chciała ze mną uciec i się mną zaopiekować, ale nie zdążyła, bo ojciec się o wszystkim dowiedział. Przeżywałem później gorsze piekło, niż wcześniej. I choć nie płakałem, to cierpiałem wewnątrz. Do dziś czuje kłucie w sercu na myśl o niej.

R.I.P
Śp. Lilith Johnson.
Najlepsza przyjaciółka i matka.

Kucając, położyłem delikatnie kwiatek na jej grobie. Przychodzę tutaj rzadko, ale staram się jak tylko mogę. Ciężko mi patrzeć na grób ważnej mi osoby. Nie zasługiwała na smierć. Powinna żyć. Świat jest niesprawiedliwy. Życie jest nie fair.

Westchnąłem cicho i podniosłem się, wkładając ręce do kieszeni. Ostatni raz zerknąłem na jej nagrobek i odwróciłem się, idąc w stronę wyjścia. Podróż pod dom nie zajęła mi zbyt długo, bo cmentarz jest postawiony niedaleko. Zaparkowałem na rezydencji, po czym zgasiłem silnik i na moment oparłem głowę o zagłówek, biorąc głęboki wdech.

Przyjechałem tutaj tylko po resztę swoich rzeczy, które muszę zabrać i których nie zdążyłem wcześniej spakować. Nie mieszkam już z Aidenem. Dziwie się, że dopiero po tak długim czasie dokonałem tego wyboru.

I już w trakcie, gdy chciałem wysiąść z samochodu zaczął dzwonić mój telefon, więc wyciągnąłem komórkę, sprawdzając połączenie. Po krótkiej chwili kliknąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha.

— Co tam, Jack?

— Załatwiona sprawa z chłopakiem. Wszystko poszło zgodnie z planem, a ona jest przerażona.

— I dobrze jej tak — stwierdziłem bez empatii. — Przekazałeś jej słowa ode mnie?

— Tak, ale ciagle upiera się, że nic nie powiedziała.

Prychnąłem pod nosem. Oczywiście, że będzie sie wypierać, bo gdy w grę wchodzi strach, to ona łże. Tak było zawsze i do tej pory pozostało.

— Jak idzie plan w związku z moim ojcem?

— Właśnie z tego względu tez dzwonię, Diego.

Mój puls podskoczył, bo jego głos nie brzmiał ani trochę satysfakcjonująco. Czuje, że coś poszło nie tak, ale nadal staram się wmówić sobie, że to tylko moje głupie wyobrażenia.

— Są rezultaty?

— Tak, rezultaty są. Została tylko kwestia czasu i twój ojciec upadnie, ale pojawił się jeden problem.

Ściągnąłem brwi. Słowo „problem" samo w sobie jest już sygnałem, że coś jest nie tak. To albo oznacza, że ktoś próbuje narzucić swoją wolę i będzie oczekiwać posłuszeństwa, albo jest to symptom większych problemów, które nie będą z pewnością satysfakcjonujące dla mnie.

Desire InfiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz