❧ Rozdział dwunasty

8.1K 241 260
                                    

༒༒༒༒
꧁ Rozdział dwunasty ꧂
Amaya


Siedziałam na lekcji chemii, gryząc długopis. W głowie
miałam tylko myśli na temat wiadomość od osoby z nieznanego numeru. Nie potrafię sie na niczym skupić, a co gorsza myślec o czyms innym, niż tylko o tej pieprzonej wiadomości. Minęły dopiero dwie godziny w szkole, a ja czuje, jakby upłynęły wieki. To chore jak jedna głupia wzmianka może nagle zmienić wszystko.

W internecie wyszukałam informacji na temat rzekomego hotelu, przy Broadwayu i faktycznie jakiś jest. Ta osoba nie napisała kiedy mam sie tam udać, wiec czysto hipotetycznie mogę to zrobić w każdym momencie. Nawet dzisiaj.

— Ej, psst zjebko — szepnął Charlie, ale olałam go, bo nie mam ochoty na rozmowy. — Bo ci jebne jak sie nie odwrócisz.

Przewróciłam oczami, ale nadal z podpartą ręką na mojej brodzie, gryzmoliłam w zeszycie, rysując jakieś udolnie dziwne rysunki. Wysłałam tej osobie wiadomość z pytaniem, czy to nie jakiś głupi zart, ale nie dostałam odpowiedzi zwrotnej. Trochę mnie to zdenerwowało i jednoczenie sprawiło, ze teraz już całkowicie jestem w niepewności.

Nagle moje myśli przerywa kulka z której dostałam mocno w głowę, przez co ścisnęłam mocniej szczękę. Odwróciłam się z morderczym spojrzeniem w stronę przyjaciela i uniosłam brew.

— Czego?

— Co masz w ostatnim zdaniu?

— Myślisz, że pisze na tej idiotycznej lekcji?

— Jezu, a nie piszesz?

Unoszę wysoko brwi i zaczynam kręcić głową z całkowitym politowaniem. Czasem mam ochotę walnąć Charliego z czegoś mocnego, by obudził sie na następny dzień. Mam ochotę zrobić to teraz. Może przywróciloby mu to komórki mózgowe.

I już kiedy znowu sie odwróciłam, robiąc swoje, dostałam z kolejnej papierowej kulki, przez co tym razem nie wytrzymałam nerwowo.

— Charlie, ty kretynie! — warknelam.

— Ale to nie ja! — uniósł ręce w geście obrony. — To Lizzy.

— Amaya Alvarez, to już kolejny raz kiedy zwracam Ci uwagę, skończyła sie moja cierpliwość. Zapraszam do dyrektora.

Świetnie.

Wstałam i z zaciętą mina zaczęłam pakować do swojej torby zeszyt, po czym nie rzucając na nikogo spojrzenia, wyszłam z sali, trzaskając drzwiami. Jestem zdenerwowana i teraz mam ochotę spalić szkole. Świetna wizja, ale w rzeczywistości bym tego nie dokonała. Z różnych powodów.

Zaczęłam iść korytarzem patrząc na swoje buty. Nie spieszyło mi sie do dyrektora, wiec starałam się, jak najwolniej kroczyć. Jednak zdziwiły mnie odgłosy, które zaczęły dochodzić do moich uszu, a kiedy uniosłam wzrok.. zatkało mnie. Chociaż nie, chwila, najpierw dostałam kurwicy, a potem mnie zlagowało.

Otóż dlatego, że do szkoły wszedł Diego w towarzystwie Luci i chociaż ten pierwszy nie gadał do niej, bo był zajęty komórka, to ta gadała do niego, jak najęta, śmiejąc sie przy tym. I kiedy jej wzrok padł na mnie zrobiła cwany uśmieszek. Ten sam którego szczerze nienawidzę.

Desire InfiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz