Pov. Piotrek Strzelecki
-Nowy, widziałeś doktora?
-Niee, a szukałeś go?
-Tak, w całej bazie na SOR'ze, nigdzie go nie ma. Doktorze gdzie pan jest?- Spytałem przez radio. Cisza. Powtórzyłem pytanie, ale cały czas była cisza.- Nowy idę się przejść dookoła bazy.- Powiedziałem i ruszyłem do szlabanu.
-Czekaj! Idę z tobą!- Krzyknął i zaraz do mnie dołączył.
Pov. Spiderman
-Doktorze Banach, wszystko w porządku?!- Pożyczyłem latarkę z jego kieszeni i postanowiłem pobawić się w lekarza, o medycynie wiedziałem naprawdę bardzo bardzo dużo, z własnego doświadczenia z różnych ksiąg i seriali, więc spróbowałem go zbadać.- wszystkie kości okej, żadnych złamań, głowa w porządku, chociaż chyba walnął pan głową o płot.- Zacząłem zajmować się jego brzuchem i miednicą, ostrożnie podwinąłem jego koszule i ujrzałem dużego świeżego siniaka pod żebrami.-T-to przeze mnie?!- Gdy sprawdzałem miednice doktor zaczął się powoli wybudzać.- Proszę się nie ruszać, nie jestem pewien czy nie ma pan innych dolegliwości.
-Co się dzieje?
-Yyy chyba Pan zemdlał od mojego- znaczy... zemdlał pan.- Czy ja zawsze muszę tyle gadać?!
Chciałem pomóc mu wstać i podałem rękę, tak, tą mocno obitą rękę, niestety morfiny było o wiele mniej niż na normalną dawkę dla mojego organizmu i już od kilku minut nie działała.
-Ał- Krzyknąłem, a na mojej twarzy pojawił się grymas z bólu, przez nie uwagę puściłem rękę lekarza, a on leciał na ziemię. Widziałem wszystko jak w zwolnionym tempie, szybko podałem mu moją zdrową rękę, unikneliśmy wypadku.
-Pokaż mi tą rękę.- Wstał i od razu złapał mnie za rękę, nawet taki dotyk spowodował ból.
-Nic mi nie jest!- Powiedziałem i wyrwałem rękę z doktora uścisku.
-Twierdzę inaczej, daj się zbadać bo nie wyglądasz dobrze.
-Mam już dość badań! Dam sobie radę, niech się pan zacznie martwić o siebie. Mocno pan oberwał, obstawiam, że złamane żebro, które zagraża płucom.- Wziąłem ramię mężczyzny i położyłem na swoim i wolnym tempem ruszyliśmy przed szpital, słabo wyglądał.
-Doktorze!- Usłyszałem krzyk z mojej prawej strony i zobaczyłem tych samych dwóch ratowników co przewozili mnie w karetce.
-Znalazłem go za rogiem, nieprzytomnego, trzymał się pod żebrami, z tego co wiem o medycynie to jestem w stanie stwierdzić, że ma złamane żebro które uciska lewe płuco.
-Mną się nie przejmujcie, młody jest w gorszym stanie.- Powiedział Banach, a ratownicy jednoznacznie się na mnie spojrzeli.
-Ja muszę już iść, zajmijcie się doktorkiem!
-Peter! Czekaj!
-Co kurwa?!! Jaki Peter? Nie znam żadnego Petera.- Spojrzałem na starszego, a on spojrzał na mnie z miną, którą już dobrze znałem, taką samą zrobiła MJ gdy ratowałem ją w muzeum. Puściłem więc sieć, która była już przyczepiona na jakimś budynku i podszedłem do lekarza i ratowników, upewniając się, że jesteśmy dobrze ukryci, zdjąłem maskę i spojrzałem się na nich, ratownikom opadły szczęki.
-Skąd pan wiedział?- Spytałem zrezygnowany, wszystko mnie bolało, osunałem się po ścianie budynku, po chwili miałem zaszklone oczy.- Nawet swojej tożsamości nie potrafię ukryć. Jestem beznadziejny.
-Hej, spójrz na mnie. Nie jesteś beznadziejny, codziennie wychodzisz na ulice i ratujesz nasze miasto poświęcając swoje, to jest odwaga, a nie beznadziejność, to, że słynny Wiktor Banach rozpoznał twoją tożsamość nie znaczy, że każdy ją teraz pozna.
CZYTASZ
Irondad /// Spiderson
Fanfic15 letni Peter Parker i jednocześnie Spider-man stracił rodziców w wieku 8 lat, później przejęła opiekę nad chłopcem ciocia May, jednak ta ginie w wypadku samochodowym gdy Peter ma 15 lat i trafia on do domu dziecka. W wigilię do ośrodka przyjeżdża...