←34→

135 9 0
                                    

Pov: Szczęsny

- Jaka kurwa sytuacja? Nicolaaa! Możesz mi to wytłumaczyć? Bo chyba nie rozumiem.

- Lewy zadzwonił, że jego dzieci zostały... Dobra nie ważne, on sam ci wytłumaczy, jak pojedziesz po niego na lotnisko.

- Czemu ja? Ty nie możesz?

- Bo ty, jesteś bliżej. A więc nie opłaca mi się wychodzić z domu.

Wstałem z ławki i odszedłem trochę, by Paulo nie słyszał rozmowy.

- Ja tu sobie Dybale podrywam, a ty zjebie, śmiesz mi przeszkadzać!?

- Pojedziesz?

- Dobrze... Ale jak mi z nim nie wyjdzie, to twoja wina!

Wróciłem do Argentyńczyka.

- Heh... Sorry, ale muszę pojechać po mojego przyjaciela, na lotnisko... Zatem sobie tutaj nie posiedzimy...

-  No trudno, następnym razem sobie pospacerujemy, posiedzimy j po plotkujemy. 

<Po magicznej teleportacji do auta, które nie wiadomo skąd, się tam wzięło, bo szli na pieszo>

Siedziałem z Dyblą w aucie. Było cicho. Za cicho. Jak dla mnie.

- Jesteś na mnie zły? Czy mi się wydaje. 

- Ja? Nie! No co ty... Rozumiem, to jest ważna sprawa.

- Ważna, ale nie tak, jak ty dla mnie.

- Haha. A co to za przyjaciel? Długo się znacie?

- Tak, gramy razem w kadrze. Robert. Robert Lewandowski.

- Aaa. On. A wiesz, czemu tutaj jedzie? Bo wiesz, po co miał by się tutaj teleportować, bez żadnego konkretnego powodu?

- Am... Nicola mówił coś, o jego dzieciach, ale przerwał i powiedział bym po niego pojechał.

- Ehm... No to na pewno ważne, jak chodzi o dzieci.

- Zapewne.

Byliśmy na miejscu. Z daleka zauważyłem Lewego, stojącego z wielką walizkę z logiem Barcelony.

- Wojtek! Jedziemy szybko na chatę do Nico. Ważne.

- No przecież wiem, ale możesz nam wytłumaczyć co się wydarzyło?

- Jak będziemy w komplecie, bo 100 powtarzać nie będę.

- No okej.

- Co okej? Nic nie jest mordo okej...

***

Byliśmy na miejscu. Zanim zdążyłem wyjść z auta, Robert był w salonie Nicoli. Ja pier... Co za typ?

- Dobra, a więc tak. Skupcie się! Jedziemy do Arabii!


Jak do tego doszło?  Zalewski x GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz