Serce waliło mi jak oszalałe, nie miałam pojęcia co mam robić, nie mogłam uwierzyć w to, że jestem wolna, że niebieskooki podwiózł mnie prawie pod sam dom, że już nigdy więcej go nie zobaczę, że już nigdy nie usłyszę jego tonu głosu. Stałam na chodniku jak zahipnotyzowana. Na głowie miałam kaptur, na plecach mój plecak. Ruszyłam biegiem w stronę swojego domu, pędziłam ile sił w nogach. Wiał dość silny wiatr, biegłam śmiejąc się przy tym histerycznie, nie mogłam się opanować, buzowały we mnie zbyt silne emocje. Wpadłam na swoje podwórko, dobiegłam do drzwi i chwyciłam za klamkę. Było otwarte, nim zdążyłam się zorientować stałam w kuchni i przyglądałam się swojej mamie siedzącej przy stole.
- Emilka!! - krzyknęła matka i zerwała się na równe nogi. Podbiegła do mnie i ściągnęła mi kaptur z głowy. - To na prawdę Ty. - szepnęła po czym bardzo mocno mnie do siebie przytuliła. - Tak bardzo się o Ciebie martwiłam. - mówiła przez łzy. - Jesteś ranna? - pokiwałam przecząco głową. - Mirek !! - krzyknęła. Do kuchni wszedł ojczym.
- Czego się... cholera jasna!! Co Ty tu robisz?! Jak się tutaj dostałaś?! - był zdezorientowany.
- Przestań zadawać jej tyle pytań. - przerwała mu matka. - Dzwoń lepiej na policję.
To co działo się później było istnym szaleństwem, przyjechała policja, zadawano mi mnóstwo pytań, zabrano na obdukcję choć mówiłam, że nic mi nie jest, posypały się pytania odnośnie tego gdzie mnie trzymali, czy znałam napastników, ilu ich było, to wszystko działo się tak szybko. Gdy zapytali mnie jak to się stało, że sama wróciłam do domu, skłamałam, że uciekłam. Chcąc sobie wszystko ułożyć w głowie i zyskać na czasie zaczęłam skarżyć się na ból głowy (więc dali mi proszki, których nie połknęłam) i kazali jechać do domu. Dostałam też ochronę policyjną gdyby porywacze mnie szukali. Ustalono, że spotkanie z psychologiem i oficjalne zeznania na policji odbędą się następnego dnia. Po powrocie do domu przesłuchiwała mnie moja matka, ojczym i brat, który wrócił z imprezy (aż tak przejmował się moim losem). Zaczęłam tłumaczyć, że nie wszystko pamiętam, że byłam bita i często mdlałam więc na jakiś czas dali mi spokój. Poszłam do swojego pokoju. Bardzo szybko pojawiła się u mnie Ania. Weszła do mnie do pokoju i rzuciła się na mnie, aby mnie przytulić. Zaczęła płakać, nic nie mówiła, obie milczałyśmy.
- Tak cholernie się o Ciebie bałam. – zaczęła w końcu. - Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że udało Ci się im uciec. - znów się do mnie przytuliła.
Usiadłyśmy na miękkim dywanie leżącym na podłodze.
- Przepraszam, to wszystko moja wina. Nie powinnam Cię wtedy namawiać na te wagary, gdybym tak się nie srała zostałybyśmy w szkole i wszystko byłoby okej. – Ania ewidentnie czuła się winna za całą tą sytuację.
- Przestań! To nie twoja wina, nie pozwolę Ci się obwiniać. Zgodziłam się, żeby iść tam z tobą, nikt nie mógł przewidzieć tego jak to się zakończy. – powiedziałam poważnie.
- Wiem, że być może jest za wcześnie by o tym mówić, ale co się z Tobą działo? Gdzie byłaś przetrzymywana? Co mogę dla Ciebie zrobić?
- Trzymali mnie w jakimś ewidentnie starym, opuszczonym wieki temu magazynie, nie mam pojęcia gdzie to było. Było tam zimno i ciemno. Panował straszny zaduch. Zazwyczaj siedziałam na krześle z zakneblowanymi rękami, nogami i ustami.
- Jak udało Ci się uciec?
- Kiedyś pobili mnie tak mocno, że byłam nieprzytomna przez ponad 3 dni więc później trochę się hamowali. Musiałam też korzystać z toalety więc mnie rozwiązywali. Później obrywałam trochę rzadziej, było ich 3 więc częściej siedziałam niezakneblowana, sądzili, że nie poradzę sobie z nimi trzema na raz i mieli rację. Skorzystałam z okazji, gdy 2 z nich musiało gdzieś pojechać. Wtedy przyłożyłam szklaną butelką w głowę temu, który mnie pilnował. On upadł a ja pognałam ile sił w nogach przed siebie. Byłam chyba w szoku bo pewnej części w ogóle nie pamiętam, buzowała we mnie taka adrenalina, że ocknęłam się dopiero będąc tutaj.
- Boże jak ja się cieszę, że Ci się udało. Wariowałam nie wiedząc co z Tobą.
Poprosiłam przyjaciółkę by ta nie zostawiała mnie na noc samej. Byłam pewna, że koszmary znowu powrócą. Nie myliłam się. W nocy zaczęłam krzyczeć i obudziłam się z płaczem. Moja przyjaciółka była przerażona.
- Ciii skarbie. - uspokajała Ania. - Już dobrze, jesteś całkowicie bezpieczna. Jestem z Tobą. To był tylko sen.
Usiadłam na łóżku i przetarłam dłońmi oczy.
- Nie to nie był tylko sen, to były wspomnienia. Przepraszam.
- Za co? Przeszłaś przez piekło. Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam, przestań przepraszać za coś na co nie masz wpływu. Od dawna masz te sny?
- Tak. Miewam je każdego dnia, bez wyjątku.
- To straszne przez co musiałaś przejść, ale już jest dobrze, jesteś bezpieczna. Czego zazwyczaj dotyczą twoje koszmary?
- Wiesz jednego razu zdarzyła się taka sytuacja, że jeden z nich gdzieś wyjechał, zostałam sama aż do wieczora. Wtedy przyszło tych dwóch.. i oni.. - emocje wzięły górę, zaczęłam płakać, wspomnienia mocno we mnie uderzyły. - oni próbowali mnie zgwałcić.
Ania była naprawdę przerażona, przytuliła mnie do siebie i zaczęła głaskać po głowie. Uspokoiłam się dopiero po kilkunastu minutach.
- Widzę ich w moich koszmarach codziennie.
- Boże.. ale czy oni? Czy..? - dziewczyna nie wiedziała jak dokończyć swoje pytanie.
- Nie, nie zdążyli. - doskonale wiedziałam o co chodzi mojej przyjaciółce. - Nadal czuje ich oddech na swojej skórze, ich ohydne łapy na moim ciele..., pobili mnie, myślałam, że to już koniec, błagałam ich by przestali, płakałam i krzyczałam jednak wszystko na nic. Byli jak zwierzęta.. - zaczęłam drżeć. - Wrócił ten trzeci, był na nich wściekły. Odciągnął ich ode mnie i pobił. Później zemdlałam..
- Cholera jasna słonko. - przytuliła mnie jeszcze mocniej choć wydawało się to niemożliwe. - Już dobrze, oni już nigdy Cię nie znajdą... jutro złożysz zeznania, znajdą ich wszystkich i zamkną.
Kolejne dni były bardzo ciężkie. Musiałam składać zeznania, cały czas odpowiadać na pytania i podawać rysopisy sprawców. Jeśli chodzi o Maćka i Łysego to powiedziałam wszystko to co o nich wiedziała łącznie z tym jak wyglądali. Odnośnie 3 napastnika skłamałam. Powiedziałam, że nigdy nie widziałam jego twarzy, że bardzo rzadko się on odzywał i nigdy nie zdejmował maski. Dodałam, że nie często bywał tam gdzie mnie przetrzymywano. Dlaczego tak postąpiłam? Nie wiem. Wiem natomiast, że kłamstwo w tej sprawie przychodziło mi łatwiej niż można by było się tego spodziewać. Co ja do jasnej cholery wyprawiałam? Przecież chciałam żeby odpowiedzieli za to co mi zrobili. Każdy z nich zasługiwał na karę, prawda? A jednak skłamałam.
Nocami nadal dręczyły mnie koszmary i wszystko do mnie wracało. Budziłam się zlana potem z wrzaskiem i płaczem. Mój ojczym zaczynał mieć tego dość, nikt z mojej rodziny się przeze mnie nie wysypiał. Jeśli chodzi o śledztwo to cała sprawa stała w miejscu. Naprawdę nie potrafiłam wskazać miejsca w którym byłam przetrzymywana. Wszystko stanęło w martwym punkcie.
![](https://img.wattpad.com/cover/353868885-288-k863982.jpg)
CZYTASZ
Destrukcyjna Miłość
Romantik- Im bardziej mnie nienawidzisz tym bardziej muszę się powstrzymywać. - szepnął i wrócił do moich ust. Pocałunek ten był dynamiczny i namiętny. Jak się okazało odwzajemniłam go. Mężczyzna przyssał moją wargę w wyniku czego cicho jęknęłam. Było to ta...