4. Totalna niemoc

2.2K 47 1
                                    

Nie potrafiłam określić jak długo byłam nieprzytomna lub ile spałam. Żałowałam, że się obudziłam. Wszystko bolało mnie tak cholernie, że wolałabym nie żyć. W pomieszczeniu było ciemno i zimno czyli jak zwykle. Byłam sama. Spróbowałam się podnieść i natychmiast pożałowałam swojej decyzji. Upadłam jak długa na ziemie. Przed oczami zobaczyłam gwiazdki, miałam nadzieje, że to koniec, myliłam się. Próbowałam ustalić ile dni już tutaj przebywam? Jaki jest dzień tygodnia? Która godzina? Wszystko na nic. Zastanawiałam się też co z moją Andzią z którą byłam wtedy w galerii. Miałam nadzieje, że moja mama cały czas mnie szuka. Nie podnosiłam się z ziemi. Nie miałam na to siły. Wiedziałam, że muszę próbować uciec, ratować się za wszelką cenę. Tutaj prędzej czy później czekała mnie śmierć. Musiałam ułożyć sobie w głowie jakiś plan. Gdy tak nad tym wszystkim rozmyślałam otworzyły się drzwi. Stanął w nich Marcin. Wszedł powoli do środka i usiadł na kanapie naprzeciwko mnie.

- Podłoga jest wygodniejsza niż łóżko? - zapytał drwiąco. Nie doczekał się jednak żadnej odpowiedzi. - Rozjebałaś mi głowę tą butelką suko, przez Ciebie musiałem mieć szycie. - kontynuował. - Nie daruje Ci tego. Teraz dopiero twoje życie stanie się koszmarem!

- Nie możecie mnie po prostu zabić? - zapytałam ledwie słyszalnym głosem.

- Kusząca propozycja, ale nie. Patrzenie jak cierpisz jest znacznie ciekawsze. Chociaż ja na twoim miejscu bym się nie martwił, bo prędzej czy później i tak to nastąpi. Na razie przed tobą są jednak długie katusze.

- Dlaczego to robicie?

- Bo możemy. To całkiem niezłe urozmaicenie dnia. Czemu więc nie? W pewnym sensie to też odstresowywuje. Sporo jednak tu twojej winy bo szybko odpływasz i chuj, psujesz całą zabawę.

- Niezmiernie mi przykro z tego powodu. - powiedziałam z ironią.

- Mam nadzieję. - powiedział Marcin wstając i podchodząc do mnie powoli. - Musisz się bardziej starać. No cóż będziemy to ćwiczyć. - rzucił od niechcenia i wymierzył mi potężnego kopniaka w brzuch.

To był koniec, odpłynęłam. Marcin wyszedł zostawiając mnie samą. Nie byłam pewna ile czasu trwało moje wracanie do żywych. Gdy się obudziłam w pomieszczeniu było trochę widniej a przynajmniej tak mi się wydawało. Nie ruszałam się ponieważ nie chciałam wywoływać kolejnej dawki bólu, nie byłam pewna czy przez to przebrnę. Rozglądałam się tylko po pomieszczeniu. Zmieniło się tutaj kilka rzeczy. Po pierwsze przy stole stały 2 dość duże fotele a na nich leżały poduszki. Na biurku stała lampka, która dawała całkiem niezłe światło. Była zapalona. Na stole leżało jakieś jedzenie, a obok paczka lodu, woda utleniona i opatrunki. Ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka. To był on. Brunet z blizną na policzku. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do biurka. Stał odwrócony do mnie tyłem. Myślałam, że uważa on, że dalej śpię, myliłam się.

- Znów przytomna. - zaczął, przeglądając jakieś papiery. - Odleciałaś na dość długo. Potrzebujesz czegoś? - nadal stał do mnie tyłem.

- Tak. - odpowiedziałam naprawdę słabym głosem.

Odwrócił się i podszedł do mnie, następnie ukucnął i spojrzał na moją twarz.

- Chcę umrzeć. - dodałam jeszcze ciszej. - Mógłbyś mnie dobić? Teraz, tylko szybko. - mówiłam całkiem poważnie.

- Nie. To się nie stanie. - powiedział spokojnie.

- Dlaczego aż tak mnie nienawidzicie? Co ja wam do cholery zrobiłam?

Nie odpowiedział, tylko popatrzył na mnie przez chwilę.

- Dobra, wstawaj z tej podłogi. Wracasz na łóżko.

Destrukcyjna MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz