Rozdział 5

974 75 14
                                    



— Stary — mruknął Ned, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela. Ten w jednej chwili otrząsnął się gwałtownie i wręcz odskoczył od niego. Spojrzał się na niego przerażonym wzrokiem, na co przyjaciel zmarszczył zmartwiony brwi. — Wszystko okej Peter? Cały dzień wpatrujesz się w ścianę.

Chłopiec wlepiał czekoladowe tęczówki w szatyna, jakby myślał poważnie nad odpowiedzią. Bo naprawdę, nie wiedział co ma mu powiedzieć. Sam był pewien, że nie da rady dziś pójść do szkoły, jednak gdy ojczym znalazł go pod drzwiami o siódmej rano kazał mu w tej chwili wstać. A on, jak zawsze, musiał się posłuchać. Nie chciał powtórki z rozrywki. 

Nie wiedział co ma odpowiedzieć Nedowi, który od jakiejś minuty się wpatruje w niego pytająco. Nie powie mu w końcu, że został brutalnie zgwałcony przez ojczyma. To nie wchodzi nawet w grę. Nawet jakby chciał się komuś wyżalić, czułby, że te słowa nie przejdą mu przez gardło.

— N-nie wyspałem się jakoś — wyjąkał, po czym spuścił zawstydzony wzrok. — Sory Ned..

— Nic nie zjadłeś — zauważył od razu.

Peter nabrał trochę powietrza do płuc patrząc na swoją porcję, którą wcisnął mu przyjaciel. Jego żołądek się nie przyjemnie zaciskał. Nawet gdyby mógł, nic by nie zjadł. Prędzej szybko by to  zwrócił. Chyba przemoc seksualna była najlepszą taktyką na schudnięcie, jakby to okropnie nie brzmiało. Bo wiedział już, że przez następnych parę dni nie będzie miał ochoty zupełnie na nic. Nic nie przejdzie mu przez gardło, ani słowa, ani pożywienie. Nienawidził tego stanu.

— Nie przejmuj się — odwrócił się do niego z cholernie sztucznym i wyćwiczonym uśmiechem. Przyjaciel na niego spojrzał zmartwiony, a Peter ponownie spuścił z niego oczy. Wpatrzył się w swoje dłonie, nie umiał kłamać, gd widział te przejęte czarne jak smoła tęczówki. — Zjadłem naprawdę sporę śniadanie w domu, jestem pełny — zaśmiał się, tym samym dodając do wypowiedzi trochę humoru.

— Pete, ty ciągle chudniesz — wykrztusił po chwili. Brunet na to zdanie się wyraźnie spiął, jednak na jego twarzy wstąpił lekki uśmiech. Schudł. W końcu schudł. nie jadł długo, bardzo długo. Czuł jak sam się strawia, a on robi się coraz bladszy. Jego włos wypadały już garściami. Ale było warto. Ktoś zauważył jego starania. Schudł. Wiedział doskonale, że dużo mu brakuje do czystej perfekcji jego rodzicielki, ale jest na dobrej drodze. Jeszcze tylko parę kilogramów... Jeszcze tylko trochę i go pokochają.. — Pete?

— Um.. musi ci się coś wydawać — skomentował wymijająco. Szybko zadecydował o zmianie tematu zanim Wietnamczyk jeszcze bardziej będzie drążyć. Jak się wysypie.. nie będzie najlepiej. —  Stary nie mówiłem ci, ale.. gadałem wczoraj z Iron-Manem. — ostatnie słowa wyszeptał, tak aby nikt ciekawski na stołówce nie usłyszał tematu ich rozmowy.

Chłopak przy kości na te słowa rozszerzył szeroko oczy i przypatrywał się pytająco koledze. Peter się rozbrajająco uśmiechnął na jego reakcję. Czasem miał wrażenie, że ten się cieszy o wiele bardzie z takich rzeczy niż on sam. Nie wiedział wtedy czy stał się przez to wszystko aż taki obojętny czy to Ned za bardzo się wszystkim jarał. Nie przeszkadzało mu to. Nadrabiał ekscytacją za ich dwóch. Jego kanapka praktycznie wypadła mu z rąk i skończyła swój żywot na podłodze, lecz ten w ostatniej chwili ą złapał. Towarzysz powstrzymywał cichy chichot z całych swoich sił.

— No co się tak patrzysz! Mów!— krzyknął podekscytowany.

— Nic wielkiego — odpowiedziałem 'lekceważąco', choć na mojej twarzy formował się ogromny uśmiech. Ned prychnął prześmiewczo na mój komentarz. Wiedział doskonale, jak bardzo byłem tym faktem ucieszony. Co prawda towarzysz nie miał zielonego pojęcia, że kiedy sam Tony Stark był przyjacielem mojej rodziny, ale wiedział jak bardzo go podziwiam a wszystkie jego wynalazki. — Siedziałem  na dachu, jak co wieczór, a on nagle przyleciał. Zaczął mi zadawać jakiejś tam pytania.. i tak dalej.. Ale kurwa mać przyłapał mnie gdy akurat paliłem.

Please, have mercy on me | Irondad | SpidersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz