Rozdział 28

710 64 17
                                    


Młody Parker stanął przed lustrem. Podniósł wcześniej spuszczony wzrok w swe odbicie, zagryzając usilnie wargę. Nie chętnie przyglądał się swemu ciału, które uważał za skrajnie obrzydliwe. Grube. Za grube. Zdecydowanie za grube. Ponownie opuścił swą głową, czując jak jego brązowe oczy zapełniają łzy. Mimo wielkich starań chłopca, te po chwili skapnęły na kamienny blat w łazience. Na nim połączyły się z wodą spływającą z jego włosów. Pokręcił głową, nie chcąc na siebie więcej patrzeć. Na swoje ciało. Na nie cholernie nie chciał patrzeć. Ściągnął puchaty biały ręcznik z kaloryfera, aby wytrzeć w niego przemoczone włosy. Odłożył go, aby sięgnąć po szarą over-size bluzę. Mimo to, że wszyscy wiedzieli co znajdowało się na jego rękach, a przynajmniej tak przypuszczał, to nie chciał, żeby ktoś na to patrzył. Czułby się dalej z tym bardzo niekomfortowo.

Brunet wyszedł z łazienki, wiedząc, że pan Stark chciał z nim pogadać. Stresował się. Doskonale wiedział, o czym chciał porozmawiać mentor. O tym co się stało. O jego cholernej przeszłości. O jego traumach. Nie chciał o tym rozmawiać. Nie chciał dzielić się z kimś swoją słabością. Bo tak, uważał, że był słaby. A idealnie ukazują to jego pocięte przedramiona i blizny po wkłuciach. Żałosny dzieciak, który nie potrafi sobie poradzić z rzeczywistością. Mimo to chłopak dzielnie wziął głęboki oddech i zatrzasnął drzwi od łazienki. Ujrzał siedzącego na łóżko pana Starka, który wlepiał swój wzrok w beżową wykładzinę.

— O czym chciał pan porozmawiać? — spytał cicho, siadając około metr od mężczyzny. Wolał zachować bezpieczną odległość.

— A więc.. — odchrząknął, nie wiedząc jak ubrać w zdanie to co chce powiedzieć. Nie wiedział, jak młodszy zareaguje na wizycie u specjalisty. Domyślał się, że  za nic w świecie nie chce iść do psychiatry. Mimo to, musiał. Cholernie musiał. Bo ktoś mu musiał pomóc z tym wszystkim — Peter, bardzo dużo przeszedłeś i ciągnęło się to przez całe twoje życie.. to jest straszne.. i.. musiało to bardzo wpłynąć na twoją psychikę — powiedział cicho, a Parker spojrzał się na niego pytająco. Mężczyzna ponownie spuścił wzrok patrząc na swe dłonie — Uznałem, jako twój pełnoprawny opiekun, że.. musisz być pod opieką psychiatry.

Chłopiec zamrugał parę razy, aby spojrzeć się w zdziwieniu na Tonego. Zdecydowanie nie spodziewa się usłyszeć takich słów. Bo przecież on nie potrzebował iść do psychiatry. To on po prostu musi się wziąć w garść. On musi się do cholery ogarnąć i zacząć słuchać poleceń. Nie jest chory, na jakiejś denne zaburzenia odżywiania. Po prostu jest gruby i musi schudnąć. Nie jest chory na jakąś depresje. Po prostu się użala nad sobą. Po co ktoś ma marnować na niego czas? Po co pan Stark ma marnować na to pieniądze?

— Nie, nie panie Stark, nie potrzebuje opieki psychiatrycznej — powiedział po chwili ciszy. Jego ręce ponownie zaczęły się trząść. Nie chciał tam iść. Cholernie nie chciał. Wizja opowiedzenia tego wszystkiego nieznajomemu wydawała się przerażająca — Wszystko jest ze mną przecież okej, naprawdę.

— Peter.. — westchnął starszy. — Okaleczasz się.. w dodatku głodzisz, masz zaburzenia odżywiania. To jest choroba, którą trzeba leczyć Pete — chłopiec nie spojrzał się nawet na mężczyznę. Było mu wstyd, a doskonale ukazywały to jego barwne rumieńce na policzkach — Potrzebujesz pomocy.

— Mniej jem bo jestem po prostu za gruby i muszę schudnąć — powiedział z przekonaniem. Miliarder na to zdanie poczuł, jak żołądek mu się nieprzyjemnie zaściska. Jak ten chłopak musi mieć zaburzony obraz samego siebie, aby sądzić, że jest za gruby? Przecież jego ciało to sama skóra i kości. Chłopiec nagle wstał i stanął przed Tonym. — J-ja.. nie potrzebuje.. muszę się po prostu ogarnąć i tyle.. n-naprawdę.. jestem po prostu słaby.. i muszę się p-przestać.. u-żalać się nad sobą, panie Stark.

Please, have mercy on me | Irondad | SpidersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz