Rozdział 29

706 67 23
                                    


Chłopiec wpatrywał się ślepo w jeden punkt. Jego oczy miały zamglony wyraz, a sam wyglądał jakby był nieobecny emocjonalnie w tamtej chwili. Wcisnął nerwowo ręce pomiędzy uda, które całe się trzęsły z ogromnego stresu. Zagryzł ponownie dolną wargę, czując jak stres i strach przejmują kontrolę nad jego ciałem. Nagle poczuł dotyk na ramieniu, przez co nieświadomie się wzdrygnął, delikatnie odskakując. Spojrzał na swego mentora, który posyłał mu ciepły uśmiech i uspokajające spojrzenie. No tak.. zapomniał, że Tony był tu z nim i cierpliwie czekał na przyjście psychiatry. W przeciwieństwie do niego.

— Hej, spokojnie — wymamrotał cicho, zabierając swą dłoń z ramienia młodszego.— Będzie dobrze, tak? Gadaliśmy dzisiaj o tym.

— Wiem.. tylko — westchnął cichutko, czując się źle. Dlaczego nie potrafił się uspokoić choć na chwilę? Przecież dziś rano pan Stark już spędził czas na uspokajaniu go wraz z Natashą, bo dostał ataku paniki. A teraz znowu musi się nim zajmować? Żałosne — Przepraszam panie Stark..

— Nie przepraszaj mnie, nic się nie stało — odpowiedział łagodnie, na co Parker spojrzał w niepewności na mentora. To było.. takie dziwne.. pan Stark zawsze mu wybacza jego błędy. Powinien go za to ukarać. Nakrzyczeć na niego. Uderzyć. Wyśmiać. A on tak po prostu mu mówi kolejny raz, że nie ma go za co przepraszać. Nie potrafi się do tego przyzwyczaić — Na spokojnie, pamiętasz na co się umawialiśmy? Jak pan psychiatra zrobi coś nie w porządku to wyjdziesz i więcej go nie zobaczysz, tak? Będę tu czekał młody.

W tym momencie drewniane drzwi kasztanowego koloru się otworzyły. Oboje w jednym momencie tam spojrzeli, zauważając mężczyznę po czterdziestce. Jego włosy były o kolorze jasnego brązu, tak samo, jak jego delikatny zarost. Jego oczy były morskiego koloru. Nie były mroczne, ciemne, jak większości jego klientów. Były.. pogodne, wesołe. Mężczyzna spojrzał się na Petera, posyłając mu delikatny uśmiech. Podszedł na początku do pana Starka. Podał mu dłoń, którą miliarder uściskał, uprzednio wstając. Parker zauważył, że o czymś rozmawiają, jednak nie przysłuchiwał się ich rozmowie. Wpatrywał się w nieznajomego w przerażeniu. Skanował go tak, jak skanował swoich klientów, którzy przychodzili aby.. aby go wykorzystać. Ale tu jest pan Stark. Nie ma się czego bać, prawda? Nic mu się nie może stać, tak? Tak mówił.. tak obiecywał mentor.

— Hej Peter — skierował się do nastolatka, na co ten nagle się wybudził z transu. Psychiatra się ciepło do niego uśmiechnął, kucając naprzeciw niego. — Zostawimy tu pana Starka na jakiś czas, a my pójdziemy porozmawiać do pokoju, dobrze? Będzie cały czas tu czekał.

Chłopiec nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Czuł, jakby jego gardło się zacisnęło. Pokiwał delikatnie głową, na co ten się ponownie uśmiechnął. Powoli wstał, aby podążyć za mężczyzną do pokoju, gdzie ten wskazał mu fotel. Ostatni raz obrócił głowę do swego mentora, a ten się do niego uspokajająco uśmiechnął.

***

Tony westchnął delikatnie, odchylając głowę do tyłu. To krzesło było wygodne przez pierwsze trzydzieści minut, ale po czterech godzinach było okropne. Całe jego ciało bolało go od siedzenia w jednym miejscu. Mimo to wiedział, że nie może wyjść choć na krótki spacer. Bał się reakcji młodszego, gdy ten wyjdzie z pomieszczenia, a go tam nie będzie. Nie chciał nawet myśleć o tym co wtedy poczuje po jego obietnicach.

Psychiatra wcześniej go ostrzegł, że dzisiejsza wizyta może trwać o wiele dłużej niż zwyczajowo, gdyż wolałby zdiagnozować wszystko za jednym razem. Jednak nie sądził, ze będzie to trwać aż cztery pierdolone godziny.

Mężczyzna spojrzał na laptopa przed sobą, stwierdzając, że ma już dosyć odpisywania na e-maile. Złożył swego najnowszego macbooka do plecaka, aby wyjąć telefon. Zobaczył parę wiadomości od członków drużyny z pytaniami o wyniki wizyty. Każdy się martwił o Petera. I każdy martwił się, jakie choroby zostaną wykryte u niego na wizycie.

Please, have mercy on me | Irondad | SpidersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz