"My father never talked a lot
He just took a walk around the block
'Til all his anger took a hold of him
And then he'd hit"
Młodszy wracał do domu z ogromnym uśmiechem na twarzy, co nie zdarzało się zbyt często. Uważnym wzrokiem obserwował ciemne niebo, a na nim rozświetlające go gwiazdy wraz z olśniewającym księżycem, który dzisiaj znajdował się w półpełni. Owiewało go dość ciepłe powietrze, jak na środek nieciekawej jesieni, która w tym roku dała mieszkańcom w kość. Delikatny powiew wiatru muskał również liście drzew, przez co do jego uszu dochodził uspokajający jego umysł szum, a z daleka było słychać przejeżdżające auta. Mieszkał w naprawdę spokojnej okolicy jak na Nowy Jork.
Jego kąciki ust co chwilę wędrowały do góry, a on pod nosem się podśmiewał ze wspomnień, które dziś stworzył. Na pewno będzie je długo odtwarzał w pamięci. Dzisiejszy dzień był jednym z lepszych w jego życiu. Szczerze się śmiał, nie stresował się rozmową, nie bał się być.. sobą. Mógł być sobą. A wszyscy to naprawdę doceniali.
Gdy po godzinie Tony z resztą drużyny wrócili wszyscy zasiadli do oglądania filmu. Mimo to, że seans trwał to każdy zaczął się przekrzykiwać opinią na jego temat po zaledwie trzydziestu minutach.
Wraz z panem Bartonem i Zimowym Żołnierzem zaplanowali piękny żart na Sama, którego mają wykonać w ciągu następnych spotkań. Z panią Maximoff i Czarną Wdową zasiadł na pół godziny przy cudownej malinowej herbacie, gdzie kobiety mówiły mu porady co do dziewczyn, które mogą mu się spodobać. Choć wcześniej uważał, że takie konwersacje są naprawdę żenujące i niezręczne to tym razem uważał tą rozmowę za bardzo komfortową. Z panem Bannerem i z jego mentorem podjęli się naukowej dyskusji, która często była przerywana pytaniami Kapitana Ameryki, który próbował nieumiejętnie dołączyć do rozmowy. Ten też porozmawiał z Peterem, tym razem opowiedział mu o temacie drugiej wojny światowej. Choć Parker zbytnio nie przepadał za historią, to naprawdę z zaciekawieniem o słuchał.
Jego kąciki ust poszły na dół wraz z stanięciem naprzeciwko dębowych drzwi domu. Cała radość i podekscytowanie dzisiejszym dniem nagle zgasło, jak za dotknięciem magicznej różdżki. A zamiast tego, pojawiły się równie silne uczucia, te jednak przeważał u Parkera. Otóż strach i niepokój, były najlepszymi sprzymierzeńcami Petera. To te emocje były ciągle w jego myślach. To one kontrolowały jego ciało, jak nie całe życie. Bo całe życie żył w strachu, całe życie czuł niepokój.
Zagryzł nerwowo wargi ze stresu. Nie chciał tam wracać. Nie chciał widzieć jego rodziców. Nie chciał widzieć krwi na tych drogich panelach, nie chciał kłaść się z wyschniętymi łzami na policzkach w tym mlecznym łóżku. Wolałby być teraz w wieży. Tam się czuł o niebo lepiej niż w domu. Nikt na niego nie krzyczał, nikt go nie bił. Nikt nie był dla niego nie miły. Tam wszyscy.. się nim interesowali. Nie to co w domu. W tym cholernie toksycznym domu, gdzie nie czuł się jak domownik, a jak intruz.
Wziął głęboki oddech i otworzył drzwi, ciągnąc za klamkę. Bezszelestnie wszedł do domu jak najszybciej zdejmując buty wraz z kurtką. Wziął plecak na ramię i kiedy miał już wychodzić z korytarza poczuł pajęczy dreszczyk. Na jego karku poczuł gęsią skórkę, a jego oczy się automatycznie rozszerzyły ze strachu. Cicho zaklął pod nosem, czując jak jego całe ciało zaczyna niespokojnie drzeć, a w jego myślach zapanowuje istna panika.
Ojczym na niego czeka.
Pochylił głowę do przodu i powoli wszedł na część domu pomiędzy otwartą kuchnią a salonem. Stanął w miejscu, widząc swojego kata, opartego o blat. Mężczyzna wbijał w chłopca swe, wręcz czarne, jak smoła tęczówki, na co Parker przełknął głośno ślinę. Nastolatek ujrzał w jego ręku niedokończoną butelkę whisky, która należała do jednych z tych bardziej kosztownych. Josh wyglądał już na podpitego. Niedopięta koszula i lekko potargane włosy idealnie o tym świadczyły.
CZYTASZ
Please, have mercy on me | Irondad | Spiderson
Fanfic"- P-przepraszam m-mamo.. t-tak strasznie cię p-przepraszam.. - wyszlochał, pomiędzy uderzeniami. Jednak po paru sekundach poczuł kolejne, na które pisnął i mimowolnie podskoczył. Jego chude ciało się niewyobrażalnie trzęsło, a on nie mógł go za nic...