Nastolatek wszedł za próg swojego nowego pokoju. Obleciał go niepewnym wzrokiem, aby po chwili puścić swoją sportową torbę na drewnianą podłogę. Pomieszczenie to było mniejsze niż w wieży, lecz było mimo wszystko bardzo przytulne. Ściany były koloru białego, a na nich znajdowały się różnorakie plakaty z samochodami. Po prawej stronie stało niewielkie łóżko z metalowymi zakończeniami, a po lewej drewniane biurko. Na nim był jedynie laptop, który miał już swoje lata i beżowa lampka nocna. Przełknął głośno ślinę. Naprawdę, on nie chciał tu być. Miał już swój pokój. I był on w wieży.
— Podoba ci się? — spytała z entuzjazmem brunetka. Chłopiec się obrócił do niej, aby posłać jej fałszywy uśmiech. Nie miał prawa narzekać.
— T-tak.. j-jest c-cudowny — przeklął na siebie w myślach. Nie umie przestać się jąkać. Nie potrafił. Starał się, ale był tak cholernie przerażony, że nie umiał tego za nic powstrzymać. Spuścił wzrok i cichutko westchnął. Nie chciał, aby kobietę też do denerwowało.
— Cieszę się — uśmiechnęła się. Kobieta oparła się o framugę i spojrzała na chłopca. — Jak będziesz potrzebował nowych ubrań.. albo chcesz coś nowego do pokoju to śmiało możesz mówić, okej? — nastolatek niepewnie pokiwał głową. — Rozpakuj się i mów jakbyś czegoś potrzebował. Łazienka jest po lewej.
Peter wymamrotał ciche dziękuje, na co ta ponownie wysłała mu ciepły uśmiech. Brunetka odwróciła się i wyszła z nowego pokoju chłopca, zamykając za sobą drzwi. Parker w jednym momencie zdjął sztuczny uśmiech z twarzy, czując jak łzy zaczynają cisnąć mu się do oczu. Usiadł na materacu i objął kolana ramionami. Westchnął. Może wcale nie będzie tu tak źle? Pani Gonzoles jest naprawdę miła i.. wygląda jakby starała się o niego zadbać. Jej mąż też się zachowywał w porządku. Może to pozory przy jego małżonce? W sumie nie patrząc, to pan Gonzoles zdradzał tą przemiłą kobietę z nim.
Odchylił głowę do tyłu, aby przymknąć ciężkie powieki. Bał się co będzie. Czy jak popełni błąd to go ukarzą? Może pan Gonzoles nie jest taki zły? Może to była jego chwilowa słabość, a jest dobrym człowiekiem? Może uda mu się tu normalnie żyć?
Ale jak ma normalnie żyć z człowiekiem, który go.. zgwałcił? Który odcisnął głębokie piętno na zniszczonej psychice nastolatka? Ma z nim udawać szczęśliwą rodzinę? Będzie z nim jadał obiad? Będzie z nim oglądać filmy, jakby nic się nigdy nie stało? Jak ma korzystać z łazienki, nie wiedząc czy ten zaraz tam nie wparuje? Jak ma się czuć bezpiecznie, mając z tyłu głowy, że w każdym momencie mężczyzna może go wykorzystać? Jak on ma żyć normalnie z tym potworem?
Jego przemyślenia przerwał wibrujący telefon. Otworzył półprzytomnie oczy, aby wyjąć telefon z kieszeni. Odpalił go, przez co mimowolnie zmrużył oczy przez niebieskie świtało. Otworzył je szerzej, gdy ujrzał nadawce wiadomości.
Pan Tony Stark: Cześć Pete, nie mogę z tobą pisać.. najlepiej w sumie, żebyś nie odpisywał, bo inaczej możemy mieć sporę problemy... Słuchaj, młody.. tak mi cholernie przykro.. mam nadzieję, że trafiłeś na dobrą rodzinę, która.. cię pokocha i zaopiekuje się tobą, zasługujesz na to Pete. Cholernie na to zasługujesz. Obiecuje, że odzyskamy z drużyną prawa i będziesz znowu mógł u nas zamieszkać.. jeśli dalej będziesz chciał.. ale.. będziemy walczyć skarbie. Będziemy o ciebie walczyć. Kocham cię Pete, wszyscy cię bardzo kochamy.. Bądź silny malutki.
Chłopiec zamrugał parę razy, czując cisnące się łzy do oczy. Zgasił ekran telefonu i cisnął nim o łóżko. Kocha go.. on.. on go pokochał.. nie wiedział, że się dało go pokochać.. ale oni.. oni wszyscy go kochają.. będą o niego walczyć. Nie potrafił tego zrozumieć. Przecież był pierdolonym błędem, śmieciem, zabawką.. a oni mimo to go pokochali. Uśmiechnął się przez łzy. On też ich kochał. Byli dla niego najważniejsi. On już chciał do nich iść.. on chciał być z nimi, oglądać głupi film.. czy on o tak wiele prosił?

CZYTASZ
Please, have mercy on me | Irondad | Spiderson
Fanfic"- P-przepraszam m-mamo.. t-tak strasznie cię p-przepraszam.. - wyszlochał, pomiędzy uderzeniami. Jednak po paru sekundach poczuł kolejne, na które pisnął i mimowolnie podskoczył. Jego chude ciało się niewyobrażalnie trzęsło, a on nie mógł go za nic...