Rozdział 22

562 57 6
                                    

"You're gone and I got to stay high

All the time to keep you off my mind

High all the time to keep you off my mind

Spend my days locked in a haze"



Skulony chłopiec siedział w kącie. Wyglądał jak małe spłoszone i cholernie zagubione zwierzę. Obejmował ramionami drżące ze strachu kolana, patrząc w jeden punkt. Jego tors pozostawał nagi, gdyż koszulka leżała na tyle daleko wraz ze spodniami, że nie byłby się w stanie tam przemieścić swym trzęsącym  ciałem. Doskonale zdawał sobie sprawy, że za parę minut przyjdzie kolejna osoba, która wykorzysta jego biedne ciało do swych własnych potrzeb. Josh dowiedziawszy się, że Peter nie ma stażu stwierdził, że ten może dłużej pracować, a więc dzisiaj już miał dwóch klientów, a czeka go jeszcze trzech. Nie chciał, naprawdę tak cholernie nie chciał. Już teraz był wręcz oszołomiony, a szczególnie po ostatnim razie, gdzie mężczyzna go podduszał, pozbawiając go cennego tlenu i bił podczas stosunku, sprawiając, że jego ciało pokryło się nowymi siniakami i ranami. Teraz jeszcze bardziej się bał, a w myślach trwała coraz większa panika. Z reguły inni klienci nie byli aż tak agresywni, a teraz? Czuł dalej, że krwawi z miejsc intymnych. Naprawdę nie miał już siły. Czy ktokolwiek dałby radę coś takiego znieść? Czy ktokolwiek nie targnąłby się na swoje życie po takim dniu? Czy ktokolwiek nie zacząłby brać narkotyków w takiej sytuacji?

Chłopiec doczołgał się do swych spodni, z których wyjął strzykawkę wypełnioną żółtawym płynem. Brunet rozmasował miejsce wkucia kciukiem, aby bez większego wahania wkuć się w jedną z żył. Nacisnął pośpiesznie tłoczek, czując jak substancja zaczyna się swobodnie rozlewać po jego organizmie. Wyjął igłę ze swego ciała, aby odrzucić plastik w róg pokoju. Oparł się ponownie o ścianę, odchylając głowę do tyłu. Nie wytrzymałby bez tego. Przetrwał dwóch klientów bez tego syfu. Kolejnego nie zniesie. Nie da rady wytrzymać bez tej cholernej amfetaminy. Jebane uzależniające cholerstwo. On już doskonale wiedział, że z tego nie wyjdzie. Nie umiał przestać brać.

Po paru minutach zaczął słyszeć kroki. Męskie i silne kroki w kierunku jego drzwi. Czuł jak ten dźwięk odbijał się w jego uszach. Zaczął niekontrolowanie drżeć, a do jego oczu nagle dopłynęły łzy. Usłyszał dźwięk otwierania drzwi, na który w jednym momencie zerwał się do pozycji stojącej, czego po chwili pożałował, czując jak całe jego ciało jest obolałe. Przełknął głośno ślinę, patrząc się na mężczyznę. Ten się wręcz obrzydliwie do niego uśmiechał.

 Miał praktycznie czarne tęczówki, które zlewały się z jego źrenicą. Jego spojrzenie było mroczne, budzące niepokój, jakby znajdowało się w nich jawne zło. Zło, którego doświadczy młody Peter. Był wysoki, obstawiałby na oko, że mierzył około metra dziewięćdziesięciu, więc był prawie o głowę wyższy od nastolatka, który mierzył marne metr siedemdziesiąt. Jego barki były dość spore, a sam był bardzo umięśniony. Wpatrywał się w Parkera z dzikim pożądaniem, na co ten zacisnął usilnie wargi, aby nie wybuchnąć płaczem. 

Bo nie mógł. Nie miał takiego prawa, aby zacząć płakać. Nawet tak ludzka rzecz, emocja, jak słabość była dla klientów karygodnym zachowaniem. Dla nich, dla ojczyma, dla matki łza była powodem do wstydu. Była powodem do kary. Powodem do zadania mu kolejnego bólu. Co wydaje się dość zabawne i hipokratyczne, ponieważ każda z tych osób w swym życiu wyrzuciła tonę łez. 

Nieznajomy podszedł do chłopaka, aby objąć jego twarz w swe duże dłonie, na których były widoczne niebiesko-zielone żyły. Pogłaskał niby w czułym geście policzek młodszego. Poczuł jak nastolatek cały się spiął, a jego nogi wręcz drżały.

— Cześć Petey — mruknął obrzydliwym tonem głosu, na co młodszy zaklął w myślach. Mężczyzna zaczął obdarowywać go pocałunkami po szyi, aby następnie zbadać dłoniami jego nagi i posiniaczony tors. Parker spiął usilnie mięśnie brzucha na ten ruch z jego strony. — Nie jestem łagodny, tak od razu ci mówię. — zaśmiał się cicho, zjeżdżając dłonią na miejsce intymne dziecka. Mocno ścisnął jego przyrodzenie przez bokserki, na co ten cicho syknął, czując jak jego łzy zapętlają się w czekoladowych oczach.

Please, have mercy on me | Irondad | SpidersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz