,,Nikt nie powinien dawać obietnic, zwłaszcza jeżeli nie zna wszystkich okoliczności, a więc, nie obiecuj, tego, czego nie możesz dotrzymać."
Dwa dni później.
Chłopiec spojrzał w dal, zatapiając się w uroku miasta. Księżyc, który dzisiejszej nocy był w przepięknej pełni oświetlał idealnie ulice Nowego Jorku. Mimo dość późnej godziny można było usłyszeć tysiące przejeżdżających aut. Co rusz kierowcy naciskali na klakson kierownic, sfrustrowani tym, że nie są jeszcze w swych domach. Peter cicho westchnął, opierając brodę na złączonych kolanach. Strzepał popiół z papierosa, którego trzymał między palcami. Kochał się w ten sposób wyciszać. Wziął używkę do ust, aby powoli się nim zaciągnąć. Poczuł przyjemne drapanie w gardle, aby zaraz wypuścić niewielką chmurę dymu z ust. Delikatnie odchrząknął, ponownie zatracając się w nawracających myślach.
Ostatnimi czasy sporo myślał nad tym co mogłoby się stać, aby to wszystko się potoczyło inaczej. Aby on nie był straumatyzowany. Aby nie chorował na tyle chorób, które powoli go wykańczały. Aby nie miał co noc koszmarów. Aby.. był normalny. Aby nie bał się każdego dotyku. Aby nie bał się obcych ludzi. Aby to całe cholerstwo go nie spotkało.
Może gdyby był lepszy? Może gdyby nie płakał tak głośno, gdy ojczym go dotykał jako dziecko? Może gdyby mniej jadł, aby stać się chudszym? Może gdyby był mniej upierdliwy? Może gdyby w przedszkolu zachowywał się normalnie i znalazłby kolegów? Może gdyby w wieku siedmiu lat nie dałby rodzicom tego okropnego prezentu? Może gdyby zaczął pracować u ojczyma wcześniej? Może gdyby po prostu był inny? Może wtedy by go pokochali? Chociaż jeden jebany raz objęli? Może wtedy mama by mu dała buziaka w czoło na dobry sen? Może wtedy tata opowiedziałby mu bajkę o strażaku na dobranoc? Może wtedy dalej mieszkałby ze swoją rodziną?
Gdyby był lepszy.
Czy długo tu będzie jeszcze mieszkał? Czy tutaj poczuje się w końcu jak w domu? Tego jeszcze nie wiedział. Wiedział jedno. Tu było dobrze. Było cholernie dobrze.. bo nikt tu nie krzyczał. Nie bił go pasem. Nie kazał mu klękać, tracąc resztki godności. Nie.. nie dotykał go tam gdzie nie chciał. Nikt tu go nie karał. Tyle rzeczy już spierdolił, będąc tutaj. Ciągle dostawał tych durnych ataków paniki, ciągle płakał i się bał. Powinien za to już dawno dostać. Ale.. nikt jeszcze tego nie zrobił. Oni zawsze go pocieszają, starają się, żeby przestał płakać. Uspokajają, nawet godzinami. Nie rozumiał tego. Dlaczego oni jeszcze go nie pobili? Nie ukarali? Zasługiwał na to. Był nikim. Waloną zabawką, rzeczą do wyżycia się i wyrzucenia w kąt, śmieciem, jebanym zerem. Czemu oni tego nie widzieli? A może widzieli, ale próbują jak najdłużej sprawić dobre wrażenie? To było jedyne dobre rozwiązanie, aby nie zabrali im praw w sądzie. Może dopiero po tym znowu zacznie się piekło? To było.. w porządku. Przecież.. nie mógł być zły o to, że będą go karali za jego błędy. A on popełnia ich masę. To normalne. Zwyczajne. I tak po prostu powinno być. A on z tym faktem powinien się jak najszybciej pogodzić.
Chłopiec spojrzał w dół wpatrując się w ludzi. Pędzą, jak zwykle. Przed siebie. Do domów, bo chcą odpocząć. Do sklepów, bo nie zdążyli wcześniej. Do baru, bo chcą się zabawić. Ludzie zawsze pędzą bo chcą zobaczyć jak najwięcej. Gonią za nierealnym światem wykreowanym przez media. Ścigają się o to, kto będzie mieć lepsze życie. O to, kto w ilu miejscach na świecie był, o to na ilu super imprezach się było. Peter zawsze nie rozumiał tej gonitwy. Dlaczego nie można się cieszyć tym co się ma? Dlaczego ci ludzie nie doceniają małych chwil? Takich jak obiad z rodziną czy granie w gry planszowe ze znajomymi. Przecież to są przepiękne chwile wypełnione miłością. Dlaczego ludzie wolą takie zaprzepaścić na rzecz zachlewania się, bądź zdradzania. Bo przecież ,,żyje się tylko raz", ktoś powie. Ale dlaczego w tej chorej rzeczywistości korzystanie z życia rozumie się jako imprezowanie do białego rana? Dlaczego nie spędzanie czasu z najbliższymi? Dlaczego nie granie z rodziną w durne gry planszowe? Peter ponownie wypuścił dym, uznając, że dopiero wtedy by go zrozumieli, kiedy by wszystko stracili. Tak jak on. Człowiek taki jest. Docenia piękno po stracie.
![](https://img.wattpad.com/cover/354194612-288-k469222.jpg)
CZYTASZ
Please, have mercy on me | Irondad | Spiderson
Fanfic"- P-przepraszam m-mamo.. t-tak strasznie cię p-przepraszam.. - wyszlochał, pomiędzy uderzeniami. Jednak po paru sekundach poczuł kolejne, na które pisnął i mimowolnie podskoczył. Jego chude ciało się niewyobrażalnie trzęsło, a on nie mógł go za nic...