robimy kolczyk w nosie

92 9 0
                                    

Pov Vinicius

Dzisiaj mieliśmy mieć mecz z Granadą. Niby nic ciekawego, ale jak zawsze był dojebany trening. Nie ważne czy to Girona ze szczytu tabeli czy Almeria z jej końca, Ancelotti musi nam dopierdalać. Właśnie poszedłem do łazienki i siedziałem tam od 10 minut bo mi się nie chciało wracać. Nagle ktoś otworzył drzwi i już myślałem że to trener ale był to tylko Valverde. Tylko czy aż. To różnica. Fede może mnie podjebać do Carlo za 20 złoty od Kroosa.

Mnie tu nie ma jak coś - powiedziałem.

Też już masz dość tych treningów? - zapytał chłopak siadając obok a ja twierdząco pokiwałem głową - właśnie po to tu przyszedłem, żeby trochę odpocząć. I takim oto sposobem siedzieliśmy z Federico na podłodze w łazience, która miała metr na metr, więc miejsca w niej dużo nie było.

Ej myślisz że on zauważył że nas nie ma? Jesteśmy już tu jakieś 20 minut - spytałem.

Nie wiem, jeżeli nie, no to dla nas lepiej, póki co nie chce mi się wychodzić - odpowiedział i oparł swoją głowę o moje ramię - idę spać. Po dłuższej chwili nie miałem już tam co robić, bo rozładował mi się telefon, więc położyłem głowę na tą jego i też zasnąłem. Obudziłem się z okropnym bólem pleców. No nie dziwię się. Przypominam, że siedzimy na podłodze w toalecie metr na metr oparci o ścianę. I to w dodatku o brudną ścianę. Spojrzałem na godzinę w telefonie Valverde. 13. O KURWA 13. Trening się skończył godzinę temu, a my tu nadal siedzimy. Teraz tylko jak my stąd wyjdziemy niezauważeni? Carlo zawsze po treningu jeszcze siedzi w swoim biurze, i żeby wyjść z budynku trzeba właśnie je ominąć, a on przeważnie ma uchylone drzwi, więc wszystko przez nie słychać. Dobra może Federico coś wymyśli. A właśnie najpierw trzeba go obudzić.

Fede wstawaj - powiedziałem szeptem i zacząłem go szturchać za ramię - stary musimy stąd iść weź się obudzić.

O co ci chodzi? - spytał niczego nieświadomy i zaczął rękami przecierać oczy ze zmęczenia.

Po pierwsze bądź ciszej, bo ktoś tu może być, a po drugie jest już 13 i nas nie powinno tutaj być godzinę temu - wyszeptałem do chłopaka.

No to chodźmy - odparł podnosząc się z ziemi - czemu nie idziesz?

Wiesz że Carlo zawsze po treningach zostaje w tym swoim biurze a żeby wyjść musimy przejść tamtędy - wyjaśniłem.

A no tak - westchnął - dobra coś się wymyśli, wstawaj - mówiąc to podał mi rękę, żebym się podniósł. Wyszliśmy z toalety i cicho przeszliśmy przez cały korytarz, siłownię i jakieś inne pomieszczenie, którego tutaj nawet nie kojarzyliśmy, bo inaczej nie dało by się stamtąd wyjść. Byliśmy teraz na kolejnym korytarzu, który prowadził prosto do wyjścia, ale po prawej stronie były drzwi od biura trenera, jak na złość musiały być otwarte. Valverde lekko się wychylił, żeby zobaczyć czy on tam siedzi. Okazało się że jednak go nie ma. Musiał gdzieś chwilowo wyjść. To była idealna szansa dla nas. Szybko, ale i cicho przeszliśmy do drzwi, które prowadziły na parking. Udało nam się. Potem już wróciliśmy spokojnie do domów. Jestem ciekawy, czy Ancelotti zauważył że nas nie było od połowy treningu, aż do jego końca. Jeśli nie, to super. Jeśli tak, to mamy przejebane.

Nadeszła godzina 18:30 czyli czas naszego meczu z Granadą. Byliśmy już wszyscy w szatni, i wydawało mi się że trener patrzył na mnie i Valverde tak, jakby chciał nas zamordować. Oby dwoje już wiedzieliśmy że możemy nie wyjść stąd żywi. Pierwsza połowa, nic się nie działo. Do pewnego czasu. W 27 minucie, tak jak zawsze, Bellingham strzelił gola. Potem przerwa i druga połowa. W 56 minucie Rodrygo strzelił bramkę a następnie w 83 Tchouameni. Mecz zakończył się wynikiem 3 - 0 dla nas. Poszliśmy do szatni, żeby tak jak zawsze ustalić u kogo będziemy chlać. Wypadło na Valverde. Początkowo miał być to Jude, ale jednak się to zmieniło na Fede, bo u Juda ostatnio był melanż, na którym rozjebaliśmy mu żyrandol. No w sumie nie my a Dani z Karimem, no ale wiecie o co chodzi. On chyba nadal tego nie zauważył.

WIĘC PAMIĘTAJCIE OBECNOŚĆ OBOWIĄZKOWA - krzyknął Urugwajczyk. Każdy mu przytaknął, w tym ja. No tak właściwie to nie każdy. Tym jednym, jedynym wyjątkiem był Rodrygo.

Co ty stary, najebać za darmo się nie chcesz? - usiadłem obok niego.

Wiesz co, nie mam jakoś ochoty, żeby tam iść - odparł chłopak i zaczął się przebierać. Widać było, że coś się stało, ale znając go, wiem że i tak by mi nic nie powiedział. Ani mi, ani nikomu innemu. On już taki jest. Około godziny 20 cała nasza madrycka grupa zebrała się w domu Federico. Karim dostał zadanie, żeby pilnować Daniego, mimo że oni obydwoje siebie warci. Jeden coś rozjebie, a po nim zaraz drugi. Kroos grał w karty na kamerce z Neymarem, Bellingham robił nam prywatny koncert, Rüdiger wpierdalał wszystko co znalazł w lodówce, Luka leżał na dywanie bawiąc się z psem Fede który w sumie nie jest jego psem tylko jego rodziców ale oni gdzieś wyjechali więc go przygarnął, Łunin oglądał 'Gre o tron' z Kepą i Nacho, Joselu postanowił zrobić nam wszystkim przysługę i umyć naczynia, Ramos z Courtoisem i Tchouamenim zerowali wódki na czas a Vazquez z Alabą podrywali siebie nawzajem. A ja...no w sumie co ja? Ja tam nic praktycznie nie robiłem. To podszedłem do jednych zagadać, potem do drugich i tak cały czas. W końcu wyszło na to, że każdy znalazł sobie jakieś zajęcie, oprócz mnie. Postanowiłem napisać do Rodrygo. Był on moim przyjacielem, mimo że ostatnio nie rozmawialiśmy za wiele, to myślę że między nami nic się nie zmieniło.

Ty: boze nie ma tu co robic

Ty: nudzi mi sieee

Ty: halo jestes tam

Ty: spisz juz??

Ty: rodrygo noooo

Rodrygo: no spie a co kurwa miaobym robic o 3:48?

Ty: KTORA JEST

Rodrygo: daj mi soac czlowkdju

No i dupa. Goes jest zmęczony i mu się nie chce ze mną pisać. Nagle Ramos zerwał się z miejsca i zaproponował grę w butelkę. Graliśmy w nią wszyscy, razem z Neymarem na kamerce w telefonie Toniego. Pierwszy zakręcił Alaba i wypadło na Sergiego.

Pytanie czy wyzwanie? - zapytał nieźle najebany Valverde.

Wyzwanie - odparł Hiszpan.

O JA WIEM ZRÓB SOBIE KOLCZYK W NOSIE - krzyknął Kroos.

Ty żartujesz tak? - spytał zaniepokojony Ramos.

Nie, wyzwanie to wyzwanie - wzruszył ramionami Niemiec.

KROOS KURWA ZABIJĘ CIĘ - wykrzyczał Sergi.

Ej chłopaki bo znalazłem taki jeden otwarty gabinet piercingu - wspomniał Jude patrząc w telefon - nie wiem kto normalny o takich godzinach pracuje no ale spoko.

Chodź Ramos idziemy - zawołał chłopaka Vazquez.

No ale wy wszyscy jesteście najebani to jak chcecie go tam zawieźć? - spytałem.

Nacho jest trzeźwy - wspomniał Joselu.

No właśnie, wpierdolimy się do jednego samochodu a ten kto się nie zmieści to po prostu zostaje tutaj i będziemy na kamerce gadać - wyjaśnił Iglesias. Razem z nim za kierowcą, pojechałem również ja, Bellingham, Carvajal, Kroos, Fede i Ramos z Łuninem w bagażniku. Po 30 minutach byliśmy na miejscu. Sergi nie chciał tam wchodzić ale nasz bramkarzyk z Danielem go tam zanieśli siłą. Ustaliliśmy że zrobi sobie nostrila, bo jest najmniej bolesny. Wybraliśmy mu srebrny kolczyk w kształcie kółka. Powinien być spoko. Wiemy, że i tak nie będzie tego nosił, ale żeby chociaż na zdjęciu, które pójdzie na chat grupowy, ładnie wyglądał. Piercierka powiedziała, że będzie musiał go mieć przez dwa tygodnie, a dopiero potem może przyjść do niej, żeby mu to wyciągnęła. Tak właśnie wygląda gra w butelkę w Realu. Ramos sam chciał grać i skończył z kolczykiem w nosie.

Co się dzieje w Realu, zostaje w RealuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz