ROZDZIAŁ 2

104 19 2
                                    

Obudził mnie hałas pochodzący od zewnątrz. Deszcz. Miałam otwarte okno dlatego jak najszybciej wstałam by je zamknąć. Na samą myśl, że pada przeszły mnie ciarki. Spojrzałam na komórkę była 10:27. Patrząc na pogodę nie chciało mi się wstawać. Niestety moje leżakowanie przerwał dźwięk pochodzący z mojego brzucha, byłam straszliwie głodna. Natychmiast wstałam, założyłam klapki i zeszłam na dół do kuchni. Byłam sama w domu. Rodzice w pracy, ostatnio dużo pracują a tate rzadko widuje. Wyjęłam miskę, wsypałam trochę płatków czekoladowych i zalałam ciepłym mlekiem. Gdy zjadłam śniadanie zadzwoniłam do Aarona. Nie odbierał, co było dziwne. Pomyślałam, że może jeszcze śpi, dlatego odpuściłam sobie ponowną próbę. Wzięłam książkę, którą od dawna chce przeczytać, ale z braku czasu nie wychodziło mi to.

Aaron POV.

Dzwoniła Katherine, celowo nie odebrałem. Byłem zły, z samego rana rodzice znowu się kłócili. Mama myśli, że tego nie słyszałem. Nie wiem co się dzieje z ojcem. Co on odpierdala ? Wyszedłem z pokoju i poszedłem do kuchni coś zjeść.
- Hej. Ojciec w pracy ? -zapytałem zauważywszy matke.
- Tak już dawno. Coś zjesz? Zapażyć ci kawę? - wiedziałem że chce zmienić temat. Dziwnie się zachowywała.
- Zrobię sobie kanapki. Mamo czy ty i tata... czy wy...
- Parzoną czy  rozpuszczalną ? -przecież wie, że pije parzoną.
- Mamo... co to jest ? - gdy zauważyłem na jej prawym policzku ślad po uderzeniu zrozumiałem czemu tak dziwnie się zachowuje - Co to jest ! Czy ojciec cię uderzył !?
- Nie, ja tylko uderzyłam się o szafkę, nic mi nie będzie. - tłumaczyła się.
Poważnie ona myśli, że jestem taki głupi?  Przecież słyszałem jak się kłócili. Jak ojciec mógł ją uderzyć !
- Wiem, że zrobił to ojciec, słyszałem waszą kłótnię. Mamo dlaczego nie powiedziałaś mi, że on cię uderzył ?
- Daj spokój, był pijany. Nie chciał tego...- widziałem, że próbuje go bronić, ale bicie kobiet nie jest normalne. Nie wiem jak ojciec, ale ja tego nie akceptuję.
- Co ty wygadujesz!? To nie jest wytłumaczenie.
- Przestań dobrze? - wrzasnęła na mnie , co robiła bardzo rzadko. Zdziwiłem się, ale złość mi nadal nie przeszła.
- Ja mam przestać? To on kurwa odpierdala jakieś zwody. - wykrzyczałem nie zważając na wypowiadane słowa. Tego po prostu było za wiele.
- Uważaj co mówisz, to twój ojciec! - nie mogłem się powstrzymać. Jak ona może go po tym wszystkim bronić. Uspokoiłem oddech nie chcąc się z nią kłócić i sprowadzić rozmowę na normalny ton.
- Mamo, ale on nie ma prawa cię
bić. - tłumaczyłem jej spokojnie chcąc by to do niej dotarło.
- To było tylko raz? - wyszeptała opierając się o blat kuchenny. Patrzyłem na nią zdziwiony jej słowami. - Proszę  cię daj sobie z tym spokój. Ojciec żałuję naprawdę... - nie mogłem uwierzyć w wypowiadane przez tą kobietę słowa.
- Czy ty też jesteś nienormalna? - warknąłem powoli przesyłając nad sobą panować. To co mi mówiła było niewłaściwe, zastanawiałem się czy zdaję sobie z tego sprawe - Jak możesz pozwolić się tak traktować?- nie wiedziałem co mam powiedzieć by zrozumiała, że ojciec powinien za to odpowiedzieć. Czułem się bezsilny, nic do niej niedocierało.
- Aaron przestań. To moje życie. Nie chce żebyś się tym martwił... - wykrzyczała czym tylko wytrąciła mnie z równowagi
- Twoje życie? - parsknąłem - Aha spoko czyli ja nie mam nic w tej sprawie do powiedzenia?!
- Nie o to chodzi...
- Gdzie jest ojciec? - w tej chwili chciałem mu wygarnąć, powiedzieć co o tym wszystkim myślę. Nie obchodziło mnie nawet, że jest moim ojcem. 
- Nie ma go...
- Jak to go nie ma?- warknąłem zdziwiony - Mamo gdzie on
jest! - wypytywałem chcąc jak najszybszej dowiedzieć się prawdy 
- Wyjechał na trzy dni na
konferencje. - odparla cicho.
Byłem wściekły i na matkę i na ojca. Musiałem jakoś odreagować, dlatego postanowiłem, że wyjdę z domu mimo złej pogody. Nie mówiąc nic wyszedłem z pomieszczenia.
- Aaron, gdzie idziesz! - zawołała mama zauważając moje odejście.
- Przejechać się- odparłem nie interesując się tym co ma mi do powiedzenia. Nie po jej zachowaniu.
- Zwariowałeś?! W taka pogodę?
- Ja zwariowałem? Ty chyba zabawna jesteś. - powiedziałem zirytowany i wściekły. Nigdy w ten sposób się do niej nie odzywałem, ale teraz nie miałem innego wyjścia. Chciałem pokazać jej, że  nie akceptuje tego co ona robi.
- Aaron!
Nie oglądając się za matką wyszedłem. Nie chce się z nią dalej kłócić, gdyż to nic nie da. Założyłem kask i wsiadłem na motor. Napisałem jeszcze do Kath, że będę za pół godziny. Tylko przy niej czuje się dobrze i mogę zapomnieć o problemach. Nie wiem czy to czego jej nie mówię, można nazwać kłamstwem. Kocham ją dlatego wole, aby się o tym nie dowiedziała. Wiem, że by się tylko niepotrzebnie zamartwiała. Jechałem z dużą prędkością.
Licznik przekraczał 200km/h a ja nadal przyspieszałem nie myślałem wtedy o konsekwencjach...

Katherine POV.

Siedziałam tak już od godziny czekając na Aarona. Dziwne, nigdy tak się nie spóźniał. Powoli zaczęłam się martwić. Padało coraz mocniej a jeżeli coś mu się stało? Co mu strzeliło do głowy żeby jechać w taką pogodę? Coś musiało się stać. Zaczęłam panicznie chodzić po salonie w tą i spowrotem próbując dodzwonić się do chłopaka. Ciągle włączała się poczta głosowa.
- Kurcze czemu wyłączyłeś telefon?
Do głowy przychodziły mi same złe myśli. Czułam, że coś się stało. Chciałam to z siebie wyrzucić, ale nie potrafiłam. Nagle mój telefon dał o sobie znać. Na wyświetlaczu pojawił się kontakt mamy Aarona. Wtedy już wiedziałam, że coś jest nie tak. Natychmiast odebrałam telefon.
- Dzień dobry.
-Cześć Katherine. Muszę ci coś powiedzieć.
- Coś się stało? Chodzi o Aarona ?- jej głos był ochrypnięty, tak bardzo bałam się tego co ma mi do powiedzenia.
- Tak on...on miał wypadek.

Nagle mój świat wywrócił się do góry nogami. Telefon wyleciał mi z ręki. To co w tej chwili czułam nie dało się opisać. Ból, który poczułam sparaliżował całe moje ciało. Zapadła nagle cisza, kompletna cisza...W końcu wybuchła we mnie fala emocji. Łzy, które spływały mi po policzkach od dłuższego czasu nie mogłam powstrzymać.
Podniosłam komórkę, która pod wpływem upadku rozsypała się. Szybko próbowałam ją poskładać, ale jak na złość nie wychodziło mi to, gdy w końcu to zrobiłam zadzwoniłam do mamy Aarona.
- Przepraszam już jestem -mówiłam jąkając się chyba łatwo było wyczuć, że płakałam. To samo słyszałam w głosie pani Jenny.
- Rozumiem...
- Co z nim, w którym szpitalu jest. Chce tam być.
- Powiem ci wszystko na miejscu. Przyjedz na ulice Bridsfwort.
- Dziękuję za chwile tam będę.

I need your loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz