ROZDZIAŁ 30

24 2 0
                                    

Aaron POV

Tańczyłem z nią mając ją przy sobie tak blisko, że bałem się, iż to tylko sen, z którego za chwilę się obudzę. Wiedziałam, że jest pijana i pewnie, gdyby nie to pewnie mógłbym tylko pomarzyć by trzymać ją w ramionach. Mimo wszystko chciałem to wykorzystać, tak bardzo za tym tęskniłem.

Jej zachowanie tylko potwierdziło moją teorię. Nie jestem w stu procentach pewny, czy ona i Taylor udają parę, ale na pewno go nie kocha. Wtedy,  gdy tak słodko na mnie patrzyła przy barze byłem pewny jej uczuć. Kocha mnie a ja zrobię wszystko by to zrozumiała.
Alkohol dawał jej odwagi dzięki, której była zdolna zaprosić mnie do tańca i rozmawiać ze mną bez żadnych kłótni.
- Ślicznie wyglądasz - powiedziałem jej nachylając się tak by mnie usłyszała.
- Dziękuję - wydukała a ja niemal poczułem jak się uśmiecha. Naprawdę wyglądała pięknie i tu nie tylko chodzi o jej ubiór. Jej nowa fryzura bardzo do niej pasowała i mi bardzo, ale to bardzo mi się podobała. Mógłbym tak na nią patrzeć godzinami i zakochiwać się tysiące razy na nowo.
- Aaron...nie dobrze mi... - na te słowa stanąłem jak sparaliżowany. Pośpiesznie zabrałem ją do łazienki gdyż nie chciałem by zaczęłam wymiotować na parkiecie.
- Aaron! Aaron! - odwróciłem się w jej stronę zdziwiony.
- Prowadzę cię do łazienki - poinformowałem ją zerkając na nią przez ramię.
- Nie chcę do łazienki - zachowywała się jak dziecko, ale mogłem się tego po niej spodziewać w końcu znam ją nie od dziś.
Zawsze gdy była pijana w kółko marudziła.
- Może wyjdziemy na zewnątrz? - zaproponowałem, gdyż uważałem, że to dobry pomysł. Świeże powietrze na pewno dobrze jej zrobi.
- Dobrze - przytaknęła mi przy okazji poruszając głową. Wyglądała w tej chwili zabawnie. Wziąłem ją za rękę i pociągnąłem w kierunku wyjścia. Ciężko było ominąć tłum tańczących ludzie i nigdzie nie widziałem Taylora. Chciałem mu powiedzieć, że wychodzimy na zewnątrz by nie musiał się martwić. Nie wiem co ich łączy, ale jestem pewny, że troszczy się o Katherine. Niestety nie mogłem go znaleźć a Katherine najwyraźniej czuła się coraz gorzej.  Wychodząc mieliśmy ochroniarza.
- Hej piękna - zawołał w stronę Katherine, która widząc go miała minę jakby chciała sobie go przypomnieć. Po chwili pomachała mu nic się nie odzywając. Widząc jak ten koleś na nią patrzy posłałem mu karcące spojrzenie i pociągnąłem dziewczynę w kierunku drzwi wyjściowych.
- Idziemy skarbie - zawołałem głośno tak, aby usłyszał te słowa typ stojący na ochronie. Niech wie, że ona jest zajęta.

Na zewnątrz było o wiele chłodniej. Sądziłem, że będzie tu mniej ludzi, ale wcale tak nie było. Wszędzie stali pijani ludzie śmiejąc się i paląc. Wszędzie wynosiły się kłęby dymu, nie tylko papierosowego.
- Jak się czujesz? - zapytałem Katherine cały czas trzymając ją za dłonie. Chwilami sądziłem, że może się wywrócić. Naprawdę była pijana i chyba nigdy aż tak.
Patrzyłem w jej oczy oczekując odpowiedzi, która nie następowała. Powoli zacząłem się naprawdę o nią martwić.
- Katherine słyszysz mnie? - tym razem mówiłem o wiele głośniej. Niestety ona zachowywała się jakby w ogóle mnie nie słyszała. W kołków tylko się uśmiechała cały czas się chwiejąc. Najwyraźniej była aż tak pijana, że już nie orientowała.
Musiałem ją trzymać, gdyż bez tego już dawno leżałaby na ziemi.
Nic innego mi nie pozostało jak zawiść ją do hotelu. Był tylko jeden problem, nie mam kluczy do pokoju Katherine. Musiałbym znaleźć Taylora, ale nie mogę zostawić tu Katherine a z nią to raczej byłby to niemożliwe. Kath była już nieprzytomna. Jej powieki były zamknięte, a z ust czuć było silną woń alkoholu.
Nerwowo zacząłem myśleć.
W końcu przypomniałem sobie, że zostawiłem Rose z Taylorem i coś czułem, że są w tej chwili razem. Pospiesznie i przy okazji ostrożnie by nie wypuścić Katherine, wyciągnąłem z kieszeni spodni komórkę. Odnalazłem numer przyjaciółki i od razu się z nią połączyłem.
Słysząc pierwszy sygnał, drugi, trzeci... w końcu zacząłem wątpić, że odbierze.
- A niech to szlak! -zamknąłem głośno. Byłem zły na siebie, nie powinienem doprowadzić do takiej sytuacji. Od początku mogłem mieć Taylora na oku, ale oczywiście musiałem go zgubić.
Nagle zobaczyłem, że Katherine ma przy sobie torebkę a więc musiała mieć przy sobie komórkę i klucze. Wiem, że nie powinienem grzebać w jej rzeczach, ale w tej chwili nie miałem innego wyjścia. Nic innego mi nie pozostało i to była ostatnia opcja. Przeszukałem jej torebkę lecz po kluczach nie było ani śladu. Dlaczego nie wzięła ze sobą kluczy? Jak ona sobie wyobrażała powrót do domu?
No tak zapomniałem, że dzieliła pokój ze swoimi przyjaciółkami, które przyszły razem z nią. Pamiętam jak o tym rozmawiały, nieświadome tego, że je podsłuchuje. Szkoda, że nie ma ich tu w pobliżu.
Na szczęście znalazłem telefon, dzięki któremu mógłbym zadzwonić do Taylora, gdyż tylko jego imię pamiętam z tej całej paczki.
Na pewno ma jego numer i z łatwością mógłbym go znaleźć.
Nie miałem zamiaru przeglądać jej sms-ów chociaż przyznam, że trochę mnie kusiło.
Wyciągnąłem komórkę naciskając na przycisk. Na ekranie wyświetliła się blokada za pomocą hasła.
To chyba jakieś żarty- pomyślałem tłumiąc w sobie krzyk. Nie znałem jej hasła i wątpiłem czy mógłbym je odgadnąć. Było to raczej niemożliwe, nigdy nie byłem w tym dobry. Przez myśli przeszło mi, aby zapytać o hasło Katherine, ale widząc ją w tym stanie wątpię by udzieliła mi jakiejkolwiek odpowiedzi.
Nie zostało mi nic oprócz czekania aż ktoś z jej znajomych wyjdzie z klubu.

Spojrzałem na zegarek wskazujący godzinę 00:34. Była dość wczesna pora by wracać do domu z imprezy. Miałem tylko nadzieję, że może oni mają inne zdanie na ten temat.
Spojrzałem na Katherine, która spała oparta o mnie. Usiadłem na ławce by było jej wygodnie.
Nagle przyszło mi do głowy, że mógłbym zabrać ją do siebie. Mam osobny pokój w hotelu i nikt by jej nie przeszkadzał.  To na pewno byłoby lepsze niż spanie pod klubem. Czemu nie pomyślałem o tym wcześniej? Zadzwoniłem po Taxi która pojawiła się po pięciu minutach. Podałem adres kierownicy i po chwili jechaliśmy spokojnie ulicą. Katherine cały czas była oparta o mnie a ja nie wypuszczając  ją z ramion. Podróż nie zajęła nam dużo czasu. Zapłaciłem kierownicy i wyciągnąłem dziewczynę sprawdzając czy nic nie zapomniałem.

Gdy udało mi się wjechać windą na drugie piętro, po cichu ruszyłem trzymając Kath na rękach w kierunku drzwi do mojego pokoju.
Otworzyłem je nie robiąc przy tym dużego hałasu, nie chciałem budzić sąsiadów.
Będąc w środku położyłem dziewczynę na łóżku. Zdjąłem jej szpilki i następnie przykryłem ją kołdrą. Wyglądała tak pięknie gdy spała, nawet będąc pijana.
Patrzenie na nią sprawiało mi wielką przyjemność.

Czując jak moje powieki robią się coraz cięższe, zamierzałem się położyć. Odtąd gdy dowiedziałem się, że Katherine mieszka pokój obok, ciężko było mi zasnąć. Nieustannie o niej myślałem.
Oczywiście nie miałem zamiaru położyć się obok niej, gdyż pewnie nie byłaby z tego zadowolona po obudzeniu się. Zamierzałem położyć się na podłodze. Przed tym postanowiłem napisać wiadomość do Rose, by przekazała Taylorowi, że Katherine jest ze mną i nie musi się martwić. Byłem pewny, że w końcu odczyta tą wiadomość, gdy zajrzy do telefonu.

Rozłożyłem się na podłodze obok łóżka, gdzie leżał miękki dywan. Głowę oparłem o jedną z małych poduszek. Nie było zbyt wygodnie, ale nie mogłem nic poradzić.
Fakt, że ona tu jest tak blisko sprawiał, iż na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Słysząc jej ciche pochrapywanie, zacząłem się cicho śmiać. Wiele razy mówiłem jej, że chrapie w stanie nietrzeźwości a ona zawsze się ze mną kłóciła mówiąc, że ją kłamię. Te miłe wspomnienia koiły moją duszę. Tak bardzo chciałbym wrócić do dawnych czasów. Cieszyć się sto razy bardziej spędzonymi razem chwilami, każdym dotykiem, pocałunkiem.

Moja Katherine, coraz bardziej zaczynam wierzyć, że cię odzyskam.
Oby tylko to nie było błędne myślenie.

To już 30 rozdział WOW !!!
Nie wiem ile ich wszystkich.będzie, ale powoli będę myślała o zakończeniu, no ale to jeszcze trochę... :D

Jeśli ktoś jeszcze został i nadal czyta, zostawcie po sobie ślad ;p
Buziaki :*

I need your loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz