ROZDZIAŁ 33

9 0 0
                                    

Siedziałam w pokoju cała mokra od deszczu, który szalał na zewnątrz. W tamtej chwil nie przejmowałam się tym jak wyglądam. Sofi i Blear widząc mnie w takim stanie, postanowiły nie zadawać zbędnych pytań. Wróciły nie dawno i widząc mnie na balkonie od razu zaczęły prawić mi kazania, jaka to ja jestem nierozsądna. Od razu zagoniły mnie do pokoju. Chyba zauważyły, że nie jestem zbytnio rozmowna. Nie miałam ochoty mówić dziewczyną co się wydarzyło. Nie chciało mi się o tym myśleć a co dopiero mówić. 

- Pójdę wsiąść prysznic - odezwałam się w końcu, przerywając tą przeszywającą mnie ciszę. Wiem, że powinnam się im wytłumaczyć, ale naprawdę nie chciałam na razie o tym mówić. Dziewczyny tylko na mnie spojrzały nic się nie odzywając. Wiedziałam, że się martwią, było mi przykro z tego powodu, niestety wiedziałam, że w tej chwili nie mogłam nic z tym zrobić. Potwornie potrzebowałam samotności by uronić te cholerne łzy.

Odkręciłam wodę i siadłam na podłodze. Nie miałam w planach brać prysznicu, chciałam tylko zagłuszyć mój szloch a nawet bombardujące mnie myśli. Czułam, że się dusze. Przez moje beznadziejne decyzję traciłam nad wszystkim kontrolę.
Wiedziałam, że psuje wszystkim wakacje i nie powinno mnie tu być. Gdyby nie ja cała reszta pewnie świetnie by się bawiła. Nie pasuje tutaj, zamiast cieszyć się pięknymi wakacjami to siedzę w łazience i użalam się nad sobą.
Może gdyby nie Aaron wszystko wyglądałoby inaczej. Spędziłabym mile ten czas z przyjaciółmi bez żadnych niepotrzebnych kłótni. Miałabym o czym opowiadać rodzicom.
Dlaczego on tak łatwo potrafi niszczyć moje życie? Wystarczyło, że tylko się pokazał a może życie już obróciło się do góry nogami.

Nie, nie mogę całej winy zgonić na Aarona. Jest w tym wszystkim sporo też mojego udziału. Nie chcę by to wszystko skończyło się w ten sposób, mimo tego, że chciałbym aby te wakacje już się skończyły. Za dużo tu się dzieje. Niestety nie mogę wiecznie uciekać od problemów, w końcu i tak ostatecznie będę musiała się z nimi zmierzyć. Pierwsze co muszę zrobić to przeprosić Taylora. Nawet nie wiem kiedy ten chłopak stał się tak ważną osobą w moim życiu. Jest nie tylko przyjacielem, ale kimś więcej. Nie chcę go stracić.

Przetarłam twarz i pośpiesznie zakręciłam wodę. Następnie wybiegłam z łazienki tak szybko jak do niej weszłam, prysznic może poczekać.
- Katherine, gdzie idziesz? - zapytała widząc mnie Blear. Nie miałam czasu na wyjaśnienia.
- Spokojniej, już jest lepiej. - odpowiedziałam jej lekko się uśmiechając. Czułam, że takiej odpowiedzi oczekiwała. Martwiły się o mnie, wiem to.  Nie chciałam więcej robić im przykrości.  
Wyszłam z pokoju zamykając delikatnie drzwi by nie pokazywać moich emocji. Jedynie o czym myślałam to aby wbiec do pokoju Taylora. Niestety ktoś stanął mi na drodze. Nie wiem co to miało znaczyć, ale pierwsze co ujrzałam to twarz Aarona, stojącego na przeciwko mnie.
Akurat teraz musiałam go spotkać... Ten człowiek sprawia, że cała kipie ze złości. Nie miałam czasu na kłótnie. Nie w tej chwili.
- Dobrze, że cię widzę - powiedział spokojnie, jakby to co wydarzyło się wczoraj nie miało miejsca. Próbowałam panować nad swoimi emocjami. Niestety było to niewykonalne.
- A ty czego chcesz? - odparłam złośliwie patrząc na niego z góry, co raczej było nie możliwe. Jego spojrzenie  miażdżyło mnie. Był tak opanowany, jak nigdy a zarazem jak zawsze.
- Właśnie chciałem oddać ci buty. - odpowiedział podnosząc prawą dłoń wskazując na szpilki, które trzymał w dłoni. Wiedząc je od razu rzuciłam się na nie. W jeden chwili podniósł dłoń tak bym nie mogła ich sięgnąć.
- Co robisz? - warknęłam poirytowana jego zachowaniem, nie rozumiałam co chcę tym osiągnąć. Nie lubię takich gierek, dobrze to wiedział mimo wszystko musiał to zrobić.
- Spokojnie, wpierw chciałabym z tobą porozmawiać.- byłam gotowa zrobić wszystko dla tych butów, a on wydawał się o tym wiedzieć. Miałam dość na dzisiaj tych kłótni, dla tego postanowiłam podejść do tego z opanowaniem.
- Niby o czym chcesz gadać? - naprawdę próbowałam być miła, tylko jakoś sprawiało mi to trudności, chwilami wydawało się niemożliwe.
- Chodzi mi o wczorajszą imprezę. - na dzisiaj już dość miałam tego tematu i myślałam, że jego limit się skończył a tu taka niespodzianka. Moja mina sama mówiła za siebie co na ten temat myślę,  niestety on wydawał się tego nie zauważać.
- Nie wiem czy chcę o tym rozmawiać... - czułam, że niepotrzebnie to powiedziałam i tak w końcu musiało do tej rozmówcy dojść. 
- Może się przejdziemy, nie chcę rozmawiać na korytarzu. - nie patrząc na niego ruszyłam przed siebie chcąc jak najszybszej wyjść z tego budynku. Wcześniej wyrwałam Aaronowi z rąk moje buty. Nie robiłam tego po to by je odzyskać, w głębi serca rozmowa była mi potrzebna i ja to wiedziałam. Czułam, że tym jakoś ustabilizuje swoje emocje.

I need your loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz