ROZDZIAŁ 34

6 0 0
                                    

Aaron

Powoli słońce chowało się za horyzontem. Widoki były jak nie z tego świata, mógłbym oglądać je codziennie. Zwłaszcza w tym miejscu był perfekcyjny. 
Mimo wielkiego zmęczenia nadal biegłem przed siebie. Dzięki temu mogłem przynajmniej na chwilę oderwać od niej myśli. Obraz jej i Taylora przytulających się razem nie chciał zniknąć mi z pamięci. Wydaje mi się, że wiem o uczuciach Katherine co do mnie, ale w takich sytuacjach czuje, że się mylę. 
Zachowanie Katherine totalnie mnie zaskoczyło. W chwili, gdy sądziłem, że w końcu do niej dotarłem, ona nagle uciekła. Nawet nie próbowałem jej zatrzymać. Oddała mi swoje buty i pobiegła przed siebie. Wiedziałem, że kogoś musiała zauważyć. I to, że akurat zobaczyłem jego, wcale jakoś mnie nie zaskoczyło. Nawet z tak dalekiej odległości potrafiłem go rozpoznać. Ona i Taylor widocznie o czymś rozmawiali, niestety nie byłem w stanie usłyszeć o czym. Sądzę jednak, że to i lepiej. Widząc ich jak się przytulają, poczułem wielkie ukłucie zazdrości. W tej właśnie chwili uświadomiłem sobie, co może ona tak naprawdę do niego czuć. To nie może być tylko zwykła przyjaźń. Zacząłem obawiać się, iż to oznacza coś więcej.
Cały czas naiwnie oszukiwałem się, że to mnie nadal kocha, teraz mam co do tego wątpliwości. Katherine od dawna nie jest moja, jej uczucia co do mnie mogły się zmienić. A może nawet nie tyle ile mogły, a nawet się zmieniły.

W takich chwilach jak te mam ochotę się poddać. Czuję, że to by było o wiele mniej bolesne niż walka o nią, którą prawdopodobnie mogę przegrać.
Gdyby nie te wakacje możliwe, że wcale byśmy się nie spotkali. Już wcześniej postanowiłemby o niej zapomnieć, chociaż moje serce było innego zdania. 
Z początku, gdy ją tu spotkałem czułem, że dostałem szansę od losu... teraz obawiam się, że to tylko kara za to, co jej zrobiłem. Zasłużyłem sobie na to cierpienie. Powinienem przyjąć je na klatę i pozwolić jej żyć własnym życiem. Niestety nie potrafiłem pozwolić jej odejść. Katherine sprawiła, że znowu odżyłem i wiem, że nikt nie ma takiej mocy jak ona. Tylko z nią mogę być tak naprawdę szczęśliwy.

Miałem dość tych wakacji a myśl, że za dwa dni wracamy do domu, wcale mnie nie pocieszała. Zbyt mało miałem czasu, by naprawić moje stosunki z Katherine. Od początku powinienem być z nie szczery. Ten plan z niby moją dziewczyną Rose był kompletnym niewypałem. Gdybym mógł cofnąć czas, inaczej bym to rozegrał. Mimo tego, że Katherine zna już całą prawdę o Rose, czuje, że to nic dla niej nie znaczy. Moje słowa w ogóle nie zrobiły na niej wrażenia.

Dopiero teraz sobie to uświadomiłem, że podczas naszej rozmowy wyglądała na nieobecną. Coś ją trapiło, ale nie mogę domyślić się co takiego, jednakże czuję, że ma to związek z Taylorem. Ten facet naprawdę zaczyna coraz bardziej mnie irytować. Najbardziej denerwuje  mnie to, że po tej całej sytuacji nie wiem, co ich łączy. Z początku sądziłem, że tak samo, jak ja i Rose udają parę, teraz już nic nie wiem. To jest chyba najgorsze, ta posrana niewiedza.

Zmęczony biegiem miałem ochotę wejść do wody, nawet w ciuchach sportowych. Zatrzymałem się tylko po to, by zaczerpnąć powietrza. Dużo nie przebiegłem, ale czułem się zmęczony.  Powolnym krokiem zmierzałem w stronę hotelu. Wiedziałem, że dalszy bieg nie ma sensu.

Powietrze było świeże i chłodniejsze niż zwykle, dzięki burzy. 
Przyjemnie się spacerowało. Napiłem się wody, czując wielkie pragnienie. Nagle moją uwagę przykuła znajoma postać. Niedaleko przede mną szedł Brok. Zaskoczył mnie jego widok, gdyż zazwyczaj o tej porze spędzał czas ze swoją dziewczyną Ashley.
Podbiegłem do niego, by się przywitać.
- Hej Brok!- zawołałem za nim, na co on od razu się odwrócił. 
- Aaron...
Chłopak nie wyglądał na zadowolonego. Widocznie miał jakiś problem. Od kąt spotkałem tutaj Katherine zapomniałem o reszcie znajomych, z którymi tu przyjechałem. Z Brokiem nawet nie miałem okazji porozmawiać, przez co nawet nie wiedziałem co u niego słychać.
- Co tak się sam szlajasz? - zapytałem wprost, chcąc jakoś wyluzować atmosferę.
- Nie miałem gdzie się podziać. -odparł, nawet na mnie nie patrząc. Jego reakcja mnie zaskoczyła, teraz byłem pewny, że coś musiało się wydarzyć. Nie miałem innego wyjścia jak nie zacząć go wypytywać o szczegóły. Nie robiłem tego wyłącznie z czystej ciekawości, ale głównie, bo chciałem mu pomóc. Jest moim dobrym przyjacielem, na którego mogę liczyć. Wiele razy wspierał mnie w trudnych sytuacjach. Poznałem go poprzez Rose. Był jedyną z niewielu osób, która traktowała mnie normalnie. Mogłem czuć się przy nim jak zwyczajny nastolatek, chociaż że jeździłem na wózku. W tamtych trudnych dla mnie chwilach takich ludzi jak on i Rose właśnie potrzebowałem.
Dlatego widząc w tym stanie przyjaciela, nie mogłem tak po prostu go zostawić. 
- Pokłóciliście się z Ashley? - zapytałem, czując, że to jest powód jego braku nastroju. Ashley wiele dla niego znaczy, niestety tego nie można powiedzieć o niej. Dziewczyna widocznie nie jest mu wierna, czego on nie zauważa. Przykro mi z tego powodu, wcześniej próbowałem mu to uświadomić, ale nie chciał mnie słuchać i z czasem się poddałem. 
- Nie... - w jego głosie dało się tylko usłyszeć żal. Czułem, że nie do końca mówi prawdę. Nie ciągnąłbym go za język, gdyby nie to, że ja sam niejednokrotnie zwierzałem mu się z problemów. Oczywiście wie o mnie i Katherine, przez co nie raz dawał mi rady co do niej. Wiele razy mnie wspierał, teraz to ja chce wesprzeć jego.
- To, co takiego się stało? - jeśli nie to był powód jego braku humoru, to nie miałem bladego pojęcia co. Rozmowa z nim była wyjątkowo trudna, Brok widocznie nie miał ochoty się zwierzać. Znałem go i wiem, że nigdy nie był zbyt wylewny. Zawsze wolał słuchać niż mówić, zwłaszcza o swoich problemach. Przywykłem do tego i nauczyłem się z tym sobie radzić. 

I need your loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz