ROZDZIAŁ 21

28 7 0
                                    

Aaron POV.

Biegałem od godziny a moje myśli wypełniał obraz Katherine wpadającej na mnie. To było tak nierealne, nie wyobrażałem sobie w ten sposób naszego pierwszego spotkania po takim czasie. Jak w ogóle to możliwe, że znaleźliśmy się w tym samym czasie i o tej samej porze w tym miejscu. Przecież tego właśnie dnia obiecałem sobie, że zamknę ten rozdział, zapomne o niej mimo wszystko, nauczę się żyć bez niej. Żadnych wspomnień, które ostatnio sprawiały mi tylko ból przez tęsknotę za nią. I tego właśnie dnia, dnia w którym postanowiłem żyć na nowo, ona się pojawia. Moja Katherine piękniejsza niż wcześniej. I to uczucie, które pojawiło się we mnie, gdy spojrzałem w jej przerażone oczy. Miałem ochotę ją przytulić i nigdy więcej nie wypuścić. Powiedzieć jej o tym wszystkim, że to dzięki niej udało mi się powrócić do zdrowia. Niestety w chwili, gdy te myśli kłębiły mi się w głowie ona uciekła, zostawiając mnie z tym wszystkim. Naprawdę przez chwilę sądziłem, że to wszystko sobie wyobrażałem, ale serce mi mówiło co innego i jemu zaufałem.
Wracając plażą nadal o niej myślałem ciekaw, gdzie ona teraz jest i co robi.
Nie mogłem biegać przez to wszystko dlatego drogę powrotną przeszedłem spacerem. Na niebie widoczny był już księżyc w pełni. Nie wiem czemu, ale jakoś byłem pewny, że Katherine, gdziekolwiek się znajduję to w tej chwili patrzy w niebo. Wiem, że teraz myśli o mnie tak jak ja o niej.
Idąc zauważyłem pewną postać, która intensywnie wpatrywała się na księżyc, tak jak robiła to ona, Katherine. Zatrzymałem się i przyglądałem się jej. Coś mi podpowiadało, że wiem kto to jest. Katherine, to musi być ona, przynajmniej na to wskazuje moja reakcja. Nawet, gdybym był ślepy wiedziałbym, że to ona stoi obok.
Gdy się odwróciła byłem tego pewny, może nie dlatego, że rozpoznałem ją po twarzy, gdyż ona była niewidoczna w tych ciemnościach. To bylo coś innego, a właściwie jej reakcja. Odwróciła się bo też to poczuła. Poczuła moją obecność. Wolnym krokiem zbliżałem się w jej kierunku a ona nadal patrzyła w moją stronę.
Gdy w końcu byłem na tyle blisko, aby ją widzieć a ona mnie, już wiedziałem, że moja intuicja mnie nie zawiodła.
- Hej - powiedziałem lekko się uśmiechając bojąc się, że znów ucieknie. Ona tylko stała patrząc się na mnie z zaciśniętymi ustami. Od razu uśmiech zniknął z mojej twarzy. Patrzyłem na nią badawczo. Czekałem na jakikolwiek ruch z jej strony. Niestety na marne. Musiałem coś wykąbinować by zachęcić ją do rozmówcy.
- Przepraszam - wyszeptałam wiedząc, że jestem jej tego winny. Tylko to przyszło mi do główy. Nie wiedziałem czy jest to na miejscu, w końcu pojawiam się po takim czasie i tyle ma do powiedzenia? W ogóle nie zareagowała więc postanowiłem mówić dalej.
- Katherine nawet nie wiesz jak żałuję dnia, w którym od ciebie odszedłem. - próbowałem tłumaczyć, ciągle patrząc na jej nieobecny
wzrok - Myślałem że będzie tak dla ciebie najlepiej. Tak, wtedy tak sądziłem. Myliłem się, bo tym nie tylko zraniłem ciebie, ale także
siebie. - spuściłem głowę nie wiedząc co mogę jeszcze powiedzieć. Czułem na sobie jej palący wzrok. Spotykamy się po takim czasie a ja dopiero teraz dostrzegam zmiany jakie u niej zaszły. Chciałem by o wszystkim wiedziała a jaką decyzję podejmie potem, wyłącznie od niej zależy.
- Czemu mi to mówisz! - warknęła powodując, że ponownie na nią spojrzeniem -Czego ty oczekujesz?
Spojrzałem na nią chcąc cokolwiek wyczytać z wyrazu jej twarzy. Niestety malowała się na niej tylko wściekłość.
- Chce byś wiedziała, że zrobiłem to dla ciebie - mówiłem powoli podchodząc do niej. - Gdyby nie ty pewnie nawet by mnie tu nie
było - dodałem stojąc już blisko niej na wyciągnięcie ręki. Tak chciałem ją dotknąć.
- Co ty w ogóle mówisz? - odparła zalewając mnie dzikim
spojrzeniem. - Że niby zrobiłeś to dla mnie? Chciałeś dla mnie dobrze,
tak? - mówiła nie oczekując odpowiedzi - A wiesz co zrobiłeś? Sprawiałeś mi największe cierpienia jakie w życiu miałam. Nigdy nikogo tak nie kochałam i nienawidziłam jak ciebie! - powiedziała wywołując u mnie niepowtarzalny ból, który jak nikomu innemu należał mi się.
- Nie chciałem tego...- zawołałem nie ukrywając cierpienia jakie mną kierowało - Byłem głupi. Po tym wypadku załamłem się i nie myślałem, że mogłem aż tak cię zranić. - mówiłem oczekując, że dziewczyna mi przerwie, ale najwyraźniej chciała mnie
wysłuchać. - Te dni były dla mnie bardzo ciężkie. Nie dawałem sobie rady z ćwiczeniami a nawet zaczynałem wątpić, że kiedyś będę chodził. Tęskniłem za tobą coraz bardziej, a gdy w końcu zrozumiałem dlaczego jest mi tak trudno, zmotywowałem się i dawałem z siebie wszystko. Ćwiczyłem codziennie po kilka godzin, bo wiedziałem, że wtedy będę bliżej do postawienia się na nogi a zwłaszcza by zobaczyć ciebie. - zawołałem patrząc na dziewczynę, którą tak kocham, nawet po tym czasie czuję jakbyśmy w ogóle się nie rozstawali. Na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- Nie rozumiem... -wyjąkała prosząc, abym kontynuował.
- Wyjechałem do stanów by przejść najlepszą i najskuteczniejszą rehabilitacje. Nie powiedziałem ci o tym bo wtedy wątpiłem, że uda mi się dojść do pełnosprawności. Nie chciałam robić ci zbędnych nadzieji a i wiedziałem, że będziesz chciała pojechać ze mną...
- Co z tego! Aaron jak mogłeś mi tego nie powiedzieć? I ten list, co to w ogóle miało znaczyć! - warknęła przypominając mi o tym liście, kurczę sam teraz zdaję sobie sprawę jak beznadziejnie się zachowałem.
- Nie zniósbym pożegnania z tobą, dlatego napisałem list czując, że to będzie najlepszy sposób.- wydukałem mówiąc całkowitą prawdę - Wiedziałam, że gdybym z tobą porozmawiał to bym zmiękł i byłoby to dla mnie trudniejsze.
- Tak wiem, że musiało być ci ciężko, dlatego właśnie w tych chwilach chciałam przy tobie być - odparła a w jej oczach pojawiły się ciche łzy.
- Wiem, ale...
- Żadne ale! - przerwała mi - Po prostu nie dałeś mi żadnej szansy. Zostawiłeś mnie po tym wszystkim bez chwili zastanowienia. Pomyślałeś jak ja się czułam? Wiedziałeś jaki jesteś dla mnie ważny! - wygaręła mi tak jakbym dostał od niej w twarz. Należało mi się, tak bardzo mi się należało!
- Masz rację - odparłem przyznając się do błędu- Nie mam nic mana swoje wytłumaczenie.
- Po co dzwoniłeś? - zapytała.
- Tak bardzo tęskniłem, chciałem chociaż móc usłyszeć twój głos...
- A może ja nie chciałam słyszeć ciebie! - wrzasnęła. Wiedziałem, że tym co powiedziałem tylko pogorszyłem sprawę. Jej słowa tak straszenie mnie raniły. Czułem, że w moje serce wbijają się małe drobinki ostrego szkła. To co przeżywałem, gdy byłem niepełnosprawny to nic w przyrównaniu z tym co teraz
czuje. - Zbyt dużo przez ciebie wycierpiałam i mam, gdzieś jak ty się czułeś. Ty przynajmniej miałeś wybór ja nie! - mówiła tak jakby mnie nienawidziła i to wszystko moja wina.
- Wiem, dlatego chciałbym, abyś mi wybaczyła. Chcę mieć szansę by to naprawić.
- Sądzisz, że po tym wszystkim ci wybaczę? Jesteś na tyle głupi by tak sądzić! - jej słowa były do niej nie podobne. Co ja jej zrobiłem, że stała się taką osobą? Nigdy sobie tego nie wybacze dopóki tego nie naprawie!
- Tak, chciałbym abyś dała mi
szansę. - powiedziałem bez chwili zastanowienia. - Zrobię wszystkim by to naprawić.
- Zabawny to ty nadal jesteś! Wiedz, że nie masz u mnie na co liczyć! - warknęła sprawiając mi wielki ból, ale próbowałem nie dać tego po sobie poznać.
- Wiesz już nie mam nic do stracenia, dlatego nie spoczne dopóki mi nie wybaczysz. - podszedłem do niej tak blisko, że dzieliły nas milimetry. Czułem jej zapach, który rozpoznałbym wszędzie. A jej włosy dłuższe niż wcześniej pod wpływem wiatru uderzały o mój tors. To uczucie mieć ją tak blisko... nie potrafię tego opisać. Widziałem jak na mnie patrzy zdziwiona moim odruchem. Stała jak sparaliżowana. Tak chciałem jej dotknąć.
Jedną dłonią dotknąłem jej rozgrzanego policzka rozkoszując się tą chwilą. Teraz własne zdałem sobie sprawę jak tego mi brakowało.
- Moje uczucia co do ciebie nic się nie zmieniły - mówiłem szepcząc tak by mnie słyszała. - Nadal cię kocham tylko dwa razy mocniej niż wcześniej.
- Ja... przykro mi, ale nic do ciebie nie czuje. - wydukała próbując wyglądać wiarygodnie. Nie nabiorą się na jej gierki, znam ją nie od dziś.
- Nie chcę w to wierzyć - odparłem zaczesując niestworne pasmo włosów za uch. - Znam jeden sposób byś mogła mi to udowodnić.
Katherine patrzyła na mnie pytająco. W jej oczach odbijał się blask księżyca. Po chwil przybliżyłem się jeszcze bliżej by nie dzieliło nas już nic. Nie krępowałem się. Delikatnie złączyłem nasze usta w pocałunek rozkoszując się nim. Czułem jak jej wargi przylegają do moich. Już wiedziałem, że jej uczucia co do mnie, mimo wszystko się nie zmieniły.

#######################

Pocałunek po latach z ukochaną osobą, musi być to cudowne uczucie. W końcu zacznie się coś dziać ciekawszego, no ale tego dowiecie się czytając przyszłe rozdziały.
Buziaki :***

I need your loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz