Jechałam taksówką ciągle prosząc kierowcę by przyspieszył, lecz pogoda na to nie pozwalała. Od rana padało. Cały czas miałam za złe, że nie powstrzymałam Aarona przed przyjazdem do mnie. Może to by się nie wydarzyło? Wiedziałam, że takie gdybanie nie ma sensu. Gdy już byłam na miejscu pośpiesznie wysiadłam z samochodu i dałam pieniądze kierowcy.
- Reszty nie trzeba. Dziękuję i do widzenia. - odparłam wybiegając z samochodu.
- Do widzenia - odpowiedział taksówkarz uśmiechając się miło.Szybko pobiegłam w stronę wejścia i zaczęłam poszukiwać mamy Aarona. Niestety to było trudniejsze niż myślałam. Poszłam pospiesznie do recepcji.
-Dzień dobry. Czy mogłabym dowiedzieć się, gdzie jest operowany Aaron Black?
- Na drugim piętrze są sale operacyjne. Proszę tam poczekać aż operacja się skończy.
- Dziękuję- rzuciłam.Jak najszybciej pobiegłam na górę. Będąc na drugim piętrze zaczęłam oglądać się za mamą Aarona. Zauważywszy ją w końcu odetchnęłam z ulgą. Lecz szybko mój humor się pogorszył widząc załamaną panią Jenny.
- Już jestem. Co z Aaronem? Co w ogóle się stało? - chciałam wszystko wiedzieć jak najszybciej. Czułam, że nie czekają na mnie dobre wieści.
- Karherine on miał wypadek...to moja wina... - zaczęła mówić a z jej oczu płynęły łzy. Nie wiedziałam jak mam się zachować.
- Niech pani tak nie mówi. To nie jest pani wina - chciałam ją pocieszyć choć sama tego potrzebowałam. Nie mogłam płakać to by było dla niej zbyt wiele.
- Pokłóciliśmy się dzisiaj. Był wściekły. Ja...ja nie powinnam mu była pozwolić...jechać. - obwiniała się tak samo jak ja, ale tak naprawdę żadne z nas nie było winne.
- Proszę tak nie mówić. - odparłam biorąc ją za rękę, próbując chodź trochę ją pocieszyć - On wyjdzie z tego, jest silny- tak bardzo chciałam w to wierzyć, ale strach był zbyt potężny. Niestety, ktoś musiał wypowiedzieć te słowa
- Kath on...on walczy o życie rozumiesz?
Te słowa były tak jakby ktoś wbił mi sztylet w serce. To było za dużo, nie potrafiłam tak dalej udawać, że sobie z tym radze. W końcu nie potrafiłam powstrzymać łez, które po chwili bezwładnie spadały mi na policzki. W tej chwili chciałam krzyczeć! Głośno krzyczeć, ale nie mogłam. Musiałam zachować powagę, pokazać, że wszystko będzie dobrze. To było takie trudne.
- Ja...ja nie chce go stracić-powiedziałam zrozpaczona, potrzebując chodź trochę słów otuchy.
- Ja też. Aaron jest silny nie zrobi tego nam. Nie zrobi tego tobie...Ta myśl mnie uspokoiła. W tej chwili zaczęłam prosić Boga, aby nie pozwolił mu odejść. Może stać się wszystko tylko niech nie umiera. Jest dla mnie zbyt ważne, bez niego ja nie istnieje, nie chce istnieć. Serca przerażone chciało wyrwać mi się z piersi, gdybym mogła cokolwiek zrobić by mu móc pomóc.
Czekanie trwało w nieskończoność. W końcu z sali operacyjnej wyszedł lekarz, już wiedziałam, że operacja się skończyła. W jego stronę od razu podeszła mama Aarona.
- Nareszcie. Czy on. Czy mój syn żyje? - pospiesznie spytała się pani Jenny starszego lekarza, po którym niczego nie dało się odczytać. Moje serce przyspieszyło swój rytm, tak strasznie się bałam.
- Zapraszam panią do mojego gabinetu -powiedział lekarz, co mnie zdenerwowało. Chciałam wiedzieć czy Aaron żyję. Wstałam jak poparzona.
- Niech pan powie czy on żyję!- wtrąciłam się. Nie chciałam czekać na tak ważną wiadomość jeszcze dłużej.
- Kim panienka jest? Kimś z rodziny? - zapytał lekarz patrząc na mnie osłupiało.
- Jestem jego dziewczyną. -moja twarz wyglądała błagalnie. Tak bardzo chciałam wiedzieć.
- Chłopak przeżył, ale nastąpiły pewne komplikacje i muszę z panią porozmawiać - wskazał na matkę Aarona i razem poszli w stronę gabinetu. Ta wiadomość pozwoliła mi odetchnąć z ulgą. Martwiło mnie jednak o jakie komplikacje mogło lekarzowi chodzić. Przecież wszystko powinno być w porządku. Nic mi nie pozostało jak czekanie. Chciałam go zobaczyć, ale pielęgniarka, która przechodziła powiedziała, że odwiedziny są jutro bo Aaron musi odpocząć. Przeszedł ciężką operacje. Mimo tego, że przeżył dalej martwiło mnie jego zdrowie. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, ktoś dzwonił. Mama. Szybko odebrałam.
- Skarbie czy to prawda... to co się stało Aaronowi?
- Taak. Mamoo ja tak bardzo się boje. Ja... ja już nie daje rady... - powiedziałam próbując powstrzymać łzy .
- Za chwilę z tatą będziemy w szpitalu. Właśnie jedziemy. Słońce trzymaj się.
- Próbuje. Mamo on przeżył, ale chyba coś jest nie tak. Od dłuższego czasu lekarz rozmawia z mamą Aarona. Co jak mu coś się stanie?
- Kath nie myśl o tym! Wszystko będzie dobrze !
- Czekam na was. PaTo straszne, że nic nie mogę zrobić. Czułam, że coś jest nie tak.
Nagle w moją stronę szła pani Jenny. Płakała. Tak bardzo chciałam wiedzieć co jest nie tak, a zarówno tak bardzo się tego bałam.
- Co się stało. Co powiedział pani lekarz? - próbowałam być spokojna, ale to mi nie wychodziło. Dłonie mi drżały.
- Aaron...
- Co z nim?
- On...on nie będzie mógł chodzić!Nie będzie chodził? Dlaczego nas to spotkało!!! W tej chwili wiedziałam, że to wszystko będzie najtrudniejsze dla Aarona. Boje się, że nie będzie potrafił się z tym pogodzić. Rozpaczliwie zakryłam twarz dłońmi chcąc ukryć wyraz mojej twarzy. Tego było zbyt wiele. Chciałam o tym wszystkim zapomnieć. Zasnąć i nie wstać, ale wiedziałam, że muszę przy nim być. Pokazać, że byłam, jestem i będę bez względu na wszystko. Teraz wiem jak bardzo go kocham. Dlaczego człowiek potrafi to zrozumieć dopiero, gdy może kogoś stracić?
CZYTASZ
I need your love
Teen Fiction"Jego miłość to wszystko co miałam, gdy odszedł straciłam wszystko". Katherine to zwykła nastolatka zakochana po uszy w swoim chłopaku Aaronie. Łączy ich silne i prawdziwe uczucie. Niestety pewnego dnia zdarza się nieszczęśliwy wypadek, który ich ro...