ROZDZIAŁ 37

8 0 0
                                    

Lot samolotem wydawał się trwać w nieskończone. Nawet na pół godziny nie zmrużyłam oka. Z podniecenia nie mogłam zasnąć. Gdy w końcu stewardessa oznajmiła, że za chwile lądujemy, myślałam, że mi serce wyskoczy z piersi. W końcu zobaczę rodziców. Byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa.

-Taylor wstawaj, za chwile lądujemy! - próbowałam obudzić Taylora, który siedział obok mnie, przytulony do mojego ramienia. Nawet nie wiem, kiedy zasnął.

- Tak... już się budzę... daj mi jeszcze pięć minut... - wydukał ledwo słyszalnie. Walnęłam go w ramie, by trochę otrzeźwiał.

- Taylor! Lądujemy, mógłbyś zapiąć pasy? Ja tego za ciebie nie zrobię! - ostrzegłam go, mając nadzieje, że trochę spoważnieje. Zaczynał denerwować mnie tą swoja bestroskością. Chłopak w końcu posłuchał tego, co się do niego mówi i zapiął pasy. Nadal jednak wyglądał jakby, nie widział co się dzieje.

- Już jesteśmy na miejscu? - zapytał, spoglądając przez okienko, które było obok mnie.

- Tak, przespałeś cały lot.

- Wszystko mnie boli. - wydukał, krzywiąc się na twarzy.

Wcale mu się nie dziwiłam. Spanie w takiej pozycji musi być bardziej męczące niż siedzenie. Ja także byłam obolała, marzyłam o ciepłej i kojącej kąpieli. Na chwilę obecną niestety nie mogłam tego mieć.

- Taylor nie marudź, za niedługo będziesz mógł spać w swoim łóżku. - próbowałam jakoś go pocieszyć. Najwyraźniej to ja byłam tym powrotem najbardziej zadowolona.

- Przecież wiem... oj chcę wracać do Hiszpanii! - wykrzyczał tak, że pewnie połowa pasażerów samolotu go usłyszała. Szturchnęłam go, by trochę spoważniał i nie zachowywał się jak dzieciak.

Sofi i Blear, które siedziały za nami, słysząc skamlanie Taylora wybuchły śmiechem a ja razem z nimi. Spoglądając na przyjaciółki, widziałam, że są szczęśliwie, iż wracają do domu. Cieszyło mnie to bo ja też napawałam się szczęściem. Nasze wakacje jeszcze się nie skończyły, ale resztę spędzimy je w domu, z daleka od problemów.

                                                                                     ***

Widząc rodziców od razu pobiegłam do nich by rzucić się im w ramiona. Dawno nie czułam się tak jak teraz- po prostu jak w domu.

- Mamo, tato tak się ciesze, że was widzę! - wydusiłam z siebie ledwie słyszalnie. Ze szczęścia do oczu napływały mi łzy.

- Wiemy Kath, my też za tobą tęskniliśmy. - odparł tata, który też był poruszony moim powrotem. Mama była twardsza od nas i potrafiła trzymać emocje na wodzy. Była szczęśliwa z mojego powodu, widziałam to tak jak i to, że prawie nigdy się nie wzrusza. Tylko dwa razy jej się to przytrafiło, raz, gdy tato jej się oświadczył a drugi, w dniu moich urodzin. Chciałabym być taka twarda jak ona.

- Dobra czas wracać do domu, przygotowałam pyszny obiad na twój powrót.

Wyłoniłam się z uścisku rodziców, w którym było mi tak dobrze by spojrzeć na oddalających się przyjaciół. Zdążyłam się z nimi pożegnać, co było naprawdę trudne, ale teraz widząc ich oddalających się ode mnie czułam smutek. Przez ten czas spędzony razem, zbliżyliśmy się do siebie tak bardzo, że ich nieobecność w tej chwili była dla mnie bardzo przykra. Sofi i Blear najwyraźniej czuły to samo, bo także odwróciły się w moim kierunku. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i pomachałyśmy na pożegnanie.

Zaczęłam rozglądać się za Taylorem, który zniknął mi z oczy. Pomyślałam, że pewnie już wraca do domu ze sowią rodzicielką. On jako jedyny nie był zadowolony z powrotu do domu, nie musiał tego ukrywać, miał to wypisane na twarzy. Zastanawiałam się co, może być tego powodem i doszłam do wniosku, że chodzi tu o Rose, dziewczynę, którą tam poznał. Wiem, że poczuł do niej głębsze uczucie. Niestety wyjechała razem z Aaronem, nie zostawiając po sobie śladu.

- Wracajmy, jestem taka głodna i tak bardzo stęskniłam się za swoim łóżkiem...

- Oczywiście Kath, twoje łóżko tak jak i twój pokój jest w nienaruszonym stanie. - odparła mama z powagą w głosie, przypominając mi, że przed wyjazdem zostawiłam wielki bałagan w pokoju.

- Mamo mogłaś chociaż w nim posprzątać na mój powrót — odpowiedziałam, udając zawiedzenie. Tata podniósł moją walizkę i ruszył w stronę samochodu jakby to, o czym w tej chwili dyskutowałyśmy z mamą, wcale go nie tyczyło.

- Masz za duże wymagania dziecko. - zabrała mi z rąk drugą walizkę i ruszyła za tatą. Stanęłam na chwile, chcąc wymyślić jakąś ciekawą ripostę. Gdy zdałam sobie sprawę, że i tak z nią nie wygram, pobiegłam za nimi.

- I tak jesteś najlepszą mamą na świecie, nawet jeśli nie posprzątałaś mi pokoju.

Mama uśmiechnęła się do mnie, nic nie odpowiadając. Wiedziałam, że to zrobiła i pokój lśni czystością. Byłam jej dozgonnie wdzięczna. Nie musiałam tego robić, mimo wszystko cieszyło mnie to. Tata zapakował walizki do bagażnika i wsiedliśmy do auta, by ruszyć do domu.

                                                                                   ***

Podczas obiadu opowiadałam rodzicom o wakacjach. Nie chciałam mówić im o tym, że spotkałam tam Aarona, dlatego moje wypowiedzi były zaplątane. Prawię w każdych sytuacjach występował Aaron, więc pomijając go, spawałam, że historia wydawała się niepełna. Zdałam sobie sprawę, że nie ma sensu ich okłamywać, bo i tak mogliby się tego przypadkowo dowiedzieć na przykład od moich przyjaciół. Dlatego też postanowiłam powiedzieć prawdę.

- Chyba jeszcze nie wspomniałam, kogo tam spotkałam... - odparłam, przeżuwając jedzenie, jakby to, co za chwile chciałam powiedzieć, wcale mnie nie ruszało. Rodzice spojrzeli na mnie wyczekująco.

- Kogoś sławnego? - zgadywał tato. Niestety nie był blisko.

- Aarona. - odpowiedziałam, łapiąc do ust kolejny wielki kęs, byłam naprawdę głodna. Skierowałam spojrzenie na rodziców, którzy nagle przerwali jedzenie. Moja odpowiedz musiała na prawdę ich zaskoczyć. Nie dziwie się, gdyby mi ktoś przed wyjazdem powiedział, że spotkam tam Aarona, w życiu bym w to nie uwierzyła.

- Ten Aaron? Aaron Black? - wypowiedziane przez mamę nazwisko, przywróciło mi wspomnienia o innym Aaronie, tego sprzęt lat. Dopiero w tej właśnie chwili zrozumiałam, jak bardzo się zmienił. Przez chwile zrobiło mi się przykro. Wcześniej w ogóle o tym w ten sposób nie myślałam.

- Tak mamo, ten Aaron. - wyszeptałam, posyłając jej delikatny uśmiech.

- Co u niego? - czułam, że ona także próbuje zachowywać się, jakby rozmawianie w tym domu na temat Aarona było zwyczajne, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. Natomiast tata nie ukrywał zaskoczenia.

- Jak to go spotkałaś? Co on robił w Hiszpanii? - w jego spojrzeniu dało się zauważyć nie tylko ciekawość, a także przejęcie. Chyba wolałby, abym więcej go niespotkana, przez to, co przez niego przeszłam. Wiem, że tata nie czuje do niego urazy, a po prostu nie chce bym, więcej przez niego cierpiała.

- Był na wakacjach tak jak i ja. Dziwne, że trafiliśmy do tego samego hotelu.- o tym, że nasze pokoje znajdowały się obok siebie, nie chciałam już wspominać. - A i zapomniałam wspomnieć...- na to, co chciałam im teraz powiedzieć, na pewno nie byli przygotowani. - udało mu się wrócić do zdrowia. Już nie jeździ na wózku.

Wiedziałam, że to właśnie tą wiadomością ich najbardziej zaskoczę, dlatego zostawiłam ją na sam koniec.

- Aaron może chodzić? - najwyraźniej ciężko było mamie uwierzyć w moje słowa i musiała się upewnić.

- Tak, i nadal jest tak samo wkurzający, jak zawsze, chociaż nie... teraz jest jeszcze gorszy niż wcześniej- odparłam po chwili zastanowienia.

- Rozmawiałaś z nim - odrzekła mama, interpretując to po moich słowach. Nie chciałam zaprzeczać, w końcu prawda była wypisana na mojej twarzy.

- Nie za wiele. - odparłam szybko. Sama nie wiem, czy można tak to określić, w końcu nasza rozmowy co prawda były krótkie, ale zazwyczaj zamieniały się w kłótnie.

- Może dobrze, że tak się stało. Teraz w końcu będziesz mogła zamknąć ten stary rozdział.- wypowiedziała mama, dokładając sobie surówki.

- Już dawno go zamknęłam. - skłamałam. - Przepraszam was, ale jestem bardzo zmęczona lotem i chciałabym się położyć. - dodałam, czując, że powieki mi opadają.

- To zrozumiałe skarbie. - odparł tata, nie oczekując wyjaśnień. Nie chciałamby wyglądało to tak, że uciekam od dalszej rozmowy, wcale tak nie było. Już nie tak ciężko rozmawia mi się na temat Aarona, chociaż wcześniej było to niemożliwe.

- Połóż się, tylko nie prześpij całego dnia, bo w nocy nie będziesz mogła spać.

Ostrzeżenia mamy zawsze brałam do serca, lecz dzisiaj chciałam przespać cały dzień i noc. Zmęczenie narastało we mnie już od dawna. Uśmiechnęłam się do rodziców i podziękowałam mamie za pyszny obiad, następnie skierowałam się do mojego pokoju. Gdy weszłam do środka, od razu poczułam się lepiej. Pokój był czysty, widać, że mama w nim sprzątała, nieważne jak bym się starała, nigdy nie zrobię tego tak porządnie, jak ona.

Położyłam się na łóżko, marząc, by jak najszybciej znaleźć się pod pościelą, jednak wpierw chciałam wsiąść kąpiel. Tak jest dobrze - pomyślałam. Dobrze, że to wszystko tak się potoczyło.

Aaron jest gdzieś tam, ja jestem tu... nie wiem czemu, ale nadal czuje go tak blisko, jakby mieszkał w pokoju obok. To głupie przyzwyczajenie, jutro o wszystkim zapomnę i będzie jak dawniej, tylko dzisiaj pozwolę sobie na te głupie rozpamiętywanie. Było wspaniale, ponownie miałam go tak blisko.

- Głupia Katherine ! - zbeształam się głośno za swoją słabość. - Czemu znów płaczesz?

Nie potrafiłam tego kontrolować, po prostu to się działo, jakbym kompletnie nie miała na to wpływu. Otarłam łzy, powtarzając, że to ostatni raz płacze z jego powodu. Ostatni raz! 

Ile razy już to sobie obiecywałam?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 03, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I need your loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz