ROZDZIAŁ 27

32 6 1
                                    

Aaron POV

Przypominając sobie słowa wypowiedziane przez Katherine czułem się winny. Byłem zły na siebie bo to przeze mnie stała się właśnie taka. To moja wina i zasłużyłem na wszystko co najgorsze. Widziałem jak wyglądała, gdy to mówiła. Miała w sobie pełno nienawiści, do mnie. Ona mnie nienawidzi to pewne, ale widziałem coś jeszcze... coś co wzbudziło u mnie nadzieję. Jej reakcja po tym wszystkimi, nagły smutek, który pojawił się w jej oczach i ta ucieczka. Wszystko to świadczy o tym, że ją to także zabolało. To właśnie dało mi nadzieję i nie spoczne póki jej nie naprawie. Znam ją jak nikogo na świecie i wiem, że ona będzie za wszelką cenę próbowała mnie odepchnąć i zniechęcić. Ale ja jej pokaże, że to jest niemożliwe. Zobaczy jak bardzo mi na niej zależy, jak bardzo ją kocham... w końcu zrozumie i mi wybaczy. Przynajmniej chcę tak myśleć, to mnie jakoś przytrzymuje.

Zadzwoniłem do Rose chcąc z nią porozmawiać. Po jej głosie wiedziałem, że coś jest nie tak. Byłem pewny, że to przez tego chłopaka... Taylora. Gdy przypomnę sobie jak obciskiwał Katherine to aż mam ochotę w coś przywalić a najchętniej w jego ryj. To ja powinienem być na jego miejscu. Jedno mnie zastanawia... czy oni są naprawdę razem? Przecież mogliby tak samo jak my udawać, że są parą. Nie wiem czemu ale nie kupiłem tego, jestem pewny że udają w końcu pocałować się w policzek to każdy może. Widziałem, że grają, akurat Katherine nigdy nie była dobrą aktorką. A ten cały Taylor to już w ogóle odpada z gry... Przecież on się ślinił na widok Rose. Chyba, że są w otwartym związku to by wszystko wyjaśniało, ale znam Kath ona nie bawi się w takie coś. A co jeśli przez ten czas zdążyła się zmienić? Może od dawna już nie jest tą samą Katherine. Ta myśl wcale mi nie pomagała.
Czekałem na Rose w hotelowej kawiarni, gdyż tak właśnie się umówiliśmy. Niedaleko mnie siedziały dziewczyny, które widziałem wczoraj na basenie. Rozmawiały tak głośno, że ciężko było się na czymkolwiek skupić. Naprawdę nie wszyscy muszą wiedząc w co się ubiorą na imprezę. Katherine taka właśnie nie była, w sumie to w ogóle nie lubiła chodzić na imprezy. Może dlatego to właśnie ona mi się tak spodobała? Pamiętam ten dzień jak dzisiaj. Siedziała z kilkoma znajomymi na domówce u Harrego. Wszyscy chodzili na jego imprezy były naprawdę świetne. Ja byłem u niego częstym gościem dlatego jej twarzyczka mnie zaintrygiwała. Nie kojarzyłem jej, gdyż była wtedy pierwszy raz na tej domówce. Widziałem, że za dobrze się nie bawi i czuje się nie swojo. Od razu mi się spodobała. Taka naturalna i piękna. A ta jej nieśmiałość, gdy do niej podszedłem chcąc się zapoznać była urocza. Rozmawialiśmy przez całą imprezę a nawet trochę tańczyliśmy. To była najlepsza domówka w moim życiu. Czym tak naprawdę mnie zaintrygowała? Nie swoją nieśmiałością a nawet swoim pięknem tyko tym, że przy niej mogłem być sobą i dobrze się czuć nawet bez grama alkoholu we krwi. Tak wtedy nic nie piłem, porównując to do poprzednich imprez chyba nikt by w to nie uwierzył, ale właśnie tak było. Przy niej nauczyłem się być sobą i nie wstydzić się tego. Katherine mnie nie odmieniła ona mnie przywróciła. Sprawiła, że polubiłem być sobą.

Myśląc o tym zaprzestałem słyszeć te dziewczyny aż do momentu, gdy jedna z nich wypowiedziała jej imię, imie Katherine. One ją znają, no jasne w końcu przyjaźnią się z Taylorem, który niby jest jej chłopakiem. Mogłem się tego domyślić...
Po cichu przybliżyłem się bliżej chcąc je wyraźnie słyszeć. Tak, chyba drugi raz je podsłuchuje.
- ... na pewno będziemy się świetnie bawić w tym klubie. - odparła czarnowłosa. Siedziałem ich tak blisko, że wszystko wyraźnie słyszałem. Musiałem tylko przekonać się, że nie przesłyszałem się słysząc jej imię.
- Bankowo. Dobrze, że pójdzie z nami Katherine. - dziewczyna w czerwonych włosach jej odpowiedziała A jednak to o nią chodzi. Katherine przyjaźni się właśnie z nimi? Dziwnie, gdyż zazwyczaj nie wchodziła w przyjaźnie.
- Ale ten nowy klub Madness wydaję się naprawdę dobry. - tak muszę zapamiętać nazwe klubu. Madness.
- Dzisiejsza noc jest nasza! - zawołały przybijąc sobie piątki i odeszły. Podsumowując, bawią się w Madnessie dzisiaj razem z Kath. Odznacza to, że ja też muszę tam być i oczywiście będę.

Rose w końcu dotarła do umówionego przez nas wcześniej miejsca. Usiadła obok mnie.
- Dużej się nie dało? - zapytałem gdy zrobiła zamówienie. Czekałem na nią dość długo co powoli zaczęło mnie denerwować.
Spojrzała na mnie tym swoim lekceważącym spojrzeniem.
- A daj mi spokój. - nie chciałem się z nią droczyć, widać że nie miała nastroju. Posłałem jej przekraczające spojrzenie.
- O czym rozmawiałaś z Taylorem? - zapytałem w prost, nie uważałem, że mogłaby to przede mną ukrywać. W końcu mówimy sobie o wszystkim.
- Och musimy o tym gadać? - warknęła zaczesując psmo swoich włosów za ucho. Zawsze tak robi gdy się denerwuje, robi tak nawet wtedy gdy ma związane włosy. To dziwne...
- Tylko się pytam. - odparłem próbując brzmieć sensownie. Świetnie, jeszcze tego brakowało by Rose zamknęła się w sobie.
- Spokojnie nie powiedziałam mu o naszym układzie. - odpowiedziała i chyba właśnie to chciałem wiedzieć. Nie to że jej nie ufam, ale to kobieta a ich się nigdy nie zrozumie. Dlatego właśnie, gdy teraz taka jest i nawet nie chcę się wygadać, nie rozumiem tego. Wiedząc, że nie chcę ciągnąć tego tematu postanowiłem go zmienić.
- Mamy jeszcze coś do zrobienia...
- Coś jeszcze? - zapytała marszcząc czoło.
- Idziemy dzisiaj do klubu. Co ty na to? - zaproponowałem licząc na pozytywną odpowiedź. W końcu może trochę się wyluzuje podczas zabawy.
- Jak na lato! - odparła w końcu się uśmiechając. Rose lubi tańczyć i robi to naprawdę dobrze. Moim zdaniem powinna jakoś to wcielić w swoje życie.
- Będzie tam Katherine... i zapewne Taylor także. - napomknąłem wiedząc, że musi o tym wiedzieć. Dziewczynie chyba to się nie spodobało bo od razu jej uśmiech gdzieś zniknął.
- Aaa... no tak - mruknęła zniżając swój głos. Widocznie posmutniała. Właśnie teraz zdałem sobie sprawę, że to przeze mnie tak się czuje. To ja namówiłem ją na to wszystko. Przez ten czas byłem samolubny myśląc tylko o sobie. Nie zauważyłem, że Rose także przez to w jakiś sposób cierpi. Ten chłopak był pierwszym od dawna, który jej się naprawdę spodobał. Wiem, że sama przed sobą nie chciała się do tego przyznać, ale tak właśnie było. Od kąt ją znam z nikim nie wchodziła w związki. Chociaż, że nigdy mi o tym nie powiedziała to wiem, że ktoś kiedyś ją zranił. To da się zauważyć w jej oczach w niektórych sytuacjach, jakby wracały do niej wspomnienia. Dlatego teraz ma takie podejście do mężczyzn, nie pozwala im nawet na poznanie jej. Tych tylko co zna to jej przyjaciele. Mnie może tak nie traktowała gdyż, gdy mnie poznała byłem niepełnosprawny i zakochany w kimś innym. Od razu się polubiliśmy i poczułem, że mogę jej zaufać. Kiedyś mi powiedziała, że chciałaby, aby ktoś kiedyś ją tak kochał jak ja Katherine. Mówiąc to była przygnębiona jakby miała kogoś na myśli. Nigdy jej o to nie pytałem, gdyż zawsze odchodziła od tematu widocznie nie chcąc o tym rozmawiać.
- Jeśli nie chcesz iść to zrozumiem - wydukałem podstawiając się w jej sytuacji, nie wiem czy na jej miejscu miałbym ochotę na imprezy.
Dziewczyna stanowczo zaprzeczyła ruchem głowy.
- Nie, chcę iść. Mam zamiar dobrze się bawić. - na jej twarzy ponownie pojawił się uśmiech. Wiem, że nie był do końca szczery, ale wierzę w jej słowa. Rose da sobie rade. Jest młoda i przed nią sporo rozczarowań, ale wiem, że nie pozwoli komuś by grał na jej uczuciach, ja też na to nie pozwole. Siedzieliśmy jeszcze trochę rozmawiając. Czułem, że Rose jest nieobecna. Gdy wypiła kawę wyszła tłumacząc, że ma coś do załatwienia. A ja wiem jedno, ona po prostu chcę pobyć sama. Przemyślając to wszystko doszedłem do tego, że byłem egoistą. Powinienem już dawno z nią o tym porozmawiać, zapytać o to. A tylko jak głupi czekałem aż sama coś powie. Nie pomyślałem, że może nie mieć odwagi by o tym mówić. Pewnie dużo przeszła i nie chciała do tego wracać. Mimo upływu czasu to nadal w niej gdzieś siedzi, ukryte w najgłębszych zakamarkach. Zastanawia mnie jedno, ten chłopak Taylor, co w nim jest takiego, że tak łatwo mu zaufała? Nie wiem ja tam w nim nic ciekawego nie widzę i wątpię by Katherine go kochała, tak i znów myśle o sobie!
Czas by pomóc osobie, która jak nikt inny pomogła mi. Zrobię wszystko by Rose była szczęśliwa a ten cały Taylor mi w tym pomoże.

################

Trochę krótki ale za to szybkiej dodany rozdział :-) Tak i teraz trochę głębiej poznaliśmy cichą Rose. Chce by odegrała jakoś większą tu rolę. A wy co uważacie?

Jak zwykle pozdrawiam moich czytelników :**

I need your loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz