ROZDZIAŁ 25

30 7 2
                                    

Katherine POV.

Wstałam dzisiaj dość wcześnie przez ten panujący tu upał. Powinny być klimatyzowane te pokoje, cóż wzięliśmy jeden z najtańszych hoteli by zaoszczędzić, teraz mamy za swoje. Dziewczyny jeszcze spały, nie chciałam je budzić. W nocy ciężko było mi zasnąć, moje myśli ciągle nawiedzał Aaron. Nawet mi się przyśnił, tak jeszcze tam go brakowało. Jakaś część mnie strasznie się cieszy, że on tu jest i nadal coś do mnie czuję. Zastanawiam się tylko dlaczego nie wrócił do Londynu, gdyż jest już sprawny. Nie będę zadawać mu takich pytań, nie chcę by pomyślał, że nadal o nim myślę.
  Postanowiłam wziąć zimy prysznic, który trochę mnie ochłodził, dzięki czemu czułam się o wiele lepiej. Ubrałam na siebie jasnego dżinsu spodenki i luźną różową koszulkę z przedłużonym tyłem. Włosy spięłam w delikatnego koczka, zostawiając kilka pasm włosów przy twarzy. Włożyłam swoje ulubione różowe conversy i byłam gotowa by wyjść na śniadanie. Wczoraj nie jadłam obiadu i dopiero teraz zaczęłam odczuwać jak bardzo jestem głodna.
- Pobudka! - zawołałam odsłaniając zasłony by obudzić dziewczyny - No wstajemy już po ósmej - powiadomiłam je, gdy zauważyłam jak otwierają swoje powieki.
- Nie, chce spać! - warknęła Blear przykrywając się kołdrą.
- Jestem głodna...- odparła Sofi powoli wychodząc z łóżka. Niestety chyba była zaspana bo po chwili wylądowała na podłodze. Nie mogłam zapanować nad śmiechem, za to przy okazji wybudziła się Blear słysząc mój natarczywy śmiech.
- Co wy robicie? - zapytała patrząc raz na mnie a raz na Sofi - Czemu ty leżysz na podłodze?
- Nie ważne... jestem głodna. - powiedziała łapiąc się za brzuch.
- To ruszajcię te swoje piękne tyłeczki i idziemy na śniadanie. - zawołałam chcąc je pospieszyć.
- Daj mi dziesięć minut - powiadomiła nas biegnąc do łazienki. Po chwili było słychać strumień wody uderzający o kabinę. Zastanawiałam się czy czasem nie weszła w ciuchach pod prysznic, gdyż nie wiem czy tak szybko zdążyłaby się rozebrać.
   Jakoś godzinę później dziewczyny były już gotowe i ruszyłyśmy na śniadanie. Tak, miało być dziesięć minut, Sofi chyba sama w to nie wierzyła. Zjadłyśmy śniadanie razem z chłopakami, którzy już od pół godziny się obrzerali. Nie wiem ile oni potrafią zjeść, ale widząc ich porcję przy naszych to była duża różnica.
- I jak przygotowana jesteś na naszą pierwszą randkę? - zapytał Taylor z pełnymi ustami. Zniesmaczona tym widokiem zmarszczyłam brwi.
- Taylor jak będziesz tak się przy nich zachowywał to chyba pożałuje, że to ty będziesz udawał mojego
chłopaka. - skomentowałam chcąc go przywołać do porządku. Chłopak chyba wziął sobie to do serca, bo zanim coś powiedział poczekał aż przeżuje posiłek.
- Nie powinnaś mnie się wstydzić w końcu właśnie za to mnie
pokochałaś- odpowiedzał czym rozśmieszył pozostałych, mi nie było do śmiechu.
- W co ja się wpakowałam... - szepnęłam  sama do siebie a mój głos zagłuszał śmiech dziewczyn, które najwyraźniej dobrze się bawiły nabijając się ze mnie.
  
   Skierowałam się do pokoju zirytowana całą tą sytuacją. Ich to wszystko śmieszy a ja naprawdę się tym martwię. Boję się, że coś nie wyjdzie i Aaron dowie się prawdy. Wchodziłam po schodach jak na ścięcie, gdyż byłam zmęczona i nawet drugie piętro sprawiało mi trudność do pokonania. Nagle za zakrętu wybiegł zgrabnie Aaron, ominął mnie nawet na mnie nie patrząc, jak gdyby mnie nie zauważył. Nie wiem czemu, ale tak jakby zdenerwowało mnie to i się zatrzymałam. Po chwili poczułam, że stoi za mną.
- To niesamowite, że mogę teraz codziennie cię widzieć - odparł będąc mnie tak blisko, że poczułam jego oddech na szyi przez co przeszły mnie ciarki. Bojąc się, że chłopak zauważy to, odwróciłam się w jego stronę. Jego bliskość mnie przeraziła, zrobiłam krok w tył. Nagle potknęłam się o stopień  schodów za mną, niemal nie zaliczyłabym gleby, gdyby nie Aaron, który w ostatniej chwili mnie złapał. Trzymał mnie kilka centymetrów od podłogi pochylony nade mną. Był zdecydowanie za blisko. Śmieszne jest to, że chciałam się od niego oddalić a przez to tylko sprawiłam, że znajduję się jeszcze bliżej niego.
- Mógłbyś mnie puścić. - wydukałam przez zaciśnięte zęby, próbując zapanować nad głosem by nie drżał.
- Nie chcę byś upadła, tym razem cię nie puszcze - powiedział pochylając się jeszcze bliżej aż nasze ciała się stykały a usta dzieliły milimetry.  W jednej chwili przestałam panować nad sobą, czułam się sparaliżowana. Był tak blisko a ja sama prosiłam się o pocałunek. Poczułam muśnięcie jego warg na moich. Przymknęłam powieki prosząc o więcej, nie panowałam nad tym, w tej chwili mógł zrobić ze mną co chciał. Rozchyliłam usta czekając na kolejny pocałunek, który złączy nas na dłużej. Otworzyłam oczy nie wiedząc dlaczego Aaron nie kontynuuje. On za to patrzył się na mnie z uśmiechem namalowanym na twarzy, widocznie zadowolony moją uległością. Widząc to nagle jakby obudziłam się z transu, w który on mnie wprowadził. Zła na siebie i na niego wyswobodziłam się z jego uścisku, uciekając jak najszybciej do swojego pokoju. Przed zamknięciem drzwi usłyszałam jeszcze jego głos.
- Wiedziałem, że twoje uczucia się nie zmieniły.
Przywarłam swoim ciałem do zamkniętych drzwi, osuwając się na ziemię. Złapałam się za głowę potrząsając nią straszenie na siebie zła. Dobrze wiedziałam, że miał rację, ale on miał o tym nie wiedzieć a ja wszystko popsułam. Jak mogłam tak mu ulec czekając na jego pocałunek. On tylko mnie sprawdzał i mu się udało. Muszę zrobić wszystko by miał wątpliwości co do mnie. Dlaczego on tak na mnie działa, że gdy znajduje się przy mnie blisko tracę nad sobą kontrolę. To nie może być tak! Muszę nauczyć się nad tym panować, tylko niby jak! Uhh to takie porąbane...

I need your loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz