Będąc już w pokoju od razu weszłam do łazienki. Dziewczyn nie było, więc są zapewne u chłopaków. Spojrzałam w lustro i widząc swoje beznadziejne odbicie skrzywiłam się. Wyglądałam okropnie, opuchnięte oczy i twarz różowa poprzez zbyt długie przebywanie na słońcu. A on musiał widzieć mnie właśnie taką nie ogarniętą. Pewnie pomyślał, że przez ten czas zbrzydłam. Dlaczego mnie to martwi? Przecież nie chce mieć z nim nic wspólnego.
Wyszłam z łazienki biorąc potrzebne rzeczy do kąpieli, które były w walizce, do tej pory jeszcze się nie rozpakowałam. Zabrałam jeszcze bieliznę i pidżame a następne spowrotem weszłam do łazienki. Szybkim ruchem rozebrałam się i weszłam do kabiny prysznicowej. Odkręciłam wodę ustawiając na odpowiednią. Czując pieczenie na ramionach musiałam kąpać się pod chłodną wodą, która sprawiała, że robiło mi się zimno. Cały prawie dzień przesiedziałam na słońcu a więc mocno się spiekłam. Gdy wyszłam owinęłam się ręcznikiem i spojrzałam w lustro. Widząc swoje ramiona, których odcień znacznie różnił się od niektórych części ciała zdałam sobie sprawę, że przesadziłem z opalaniem. O miejscach bikini to już nie wspomnę. Jutro koniecznie muszę się wyrównać by chociaż brzuch i placy były tak samo opalone co nogi i ramiona. Opalałam się długo, ale później poszłam na tą skalę zakładając sukienkę, która odgrywała mi nogi do połowy ud i ramiona. Nie jest to makabryczny widok, pewnie większość nie zwróciłaby na to uwagi, no ale ja... cóż tak już mam.
Wtarłam we włosy olejek arganowy by chodź trochę je odżywić i zapobiec działaniu promienią słonecznym. Lubie dbać o włosy. Końce są trochę szorstkie, gdyż dawno nie byłam u fryzjerka dlatego muszę się do niego koniecznie wybrać. Posmarowałam ciało mleczkiem i ubrałam się. Wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżko, było już trochę późno, dlatego widząc pełną walizkę postanowiłam zająć się rozpakowaniem jutro.
Wyszłam na balkon chcąc pooddychać świeżym powietrzem. O tej porze było o wielce chłodniej niż w dzień, ale nadal ciepło. Oparłam się o framugi balkonu wpatrując się w morze, które stąd było widoczne. Jest tu tak pięknie, mogłabym co noc tak na to patrzeć i by mi się to nie znudziło.
Aaron, gdzie on teraz jest, może o mnie myśli tak jak ja o nim? Po tym wszystkim co się wydarzyło, nadal ciężko mi w to uwierzyć. Czy jeszcze go spotkam? Może, w końcu raz już na siebie wpadliśmy, prawdopodobnie może to się powtórzyć. Z rozmyśleń wytrącił mnie cichy hałas pochodzący z niedaleka.
Spojrzałam w lewą stronę, gdzie jakieś trzy metry dalej znajdował się kolejny balkon. Ktoś na nim był i stukał palcami o barierke balkonu. Rzuciłam okiem na tą osobę a gdy ją rozpoznałam, nie mogłam w to uwierzyć. To musiał być jakiś podstęp, przecież to naprawdę jest nieprawdopodobne. Nie wierze w takie przypadki. Co on tu robi? Dlaczego tutaj w tym samym hotelu co ja, na tym samym piętrze a na dodatek obok mojego pokoju!
Aaron patrzył nic się nie odzywając w moim kierunku. Patrzył na minę, nawet nie wiem od jak dawna. Może był tu zanim ja weszłam na balkon. Tak musiało być bo nie słyszałam, by ktoś otwierał drzwi balkonowe a z tej odległości na pewno bym to usłyszała. Czułam jak powoli moje serce przyspiesza swój rytm. Jego spojrzenie przekówało mnie od środka. Dlaczego tak milczy? Nie odezwę się pierwsza, on to zrobi.
- Widzisz nawet znajdujemy się w tym samym hotelu, pokoje obok. - odezwał się w końcu a już zaczęłam podejrzewać, że mowę mu odieło. - Nie sądzisz, że to nie mógł być zwykły przypadek? - dodał opierając się o framuge balkonu z mojej strony.
- Cóż mamy podobny gust co do hoteli - powiedziałam kpiaco. Nie wiem jak jego, ale mnie wcale to nie bawiło.
- A ja sądzę, że los chcę nas połączyć.
- Tak? No cóż to się rozczarujesz - odparłam po chwili wybuchając śmiechem. Aaron jak nikt potrafił wierzyć w przeznaczenie ja raczej uważam, że niczego takiego nie ma. Ludzie podejmują własne decyzje a co czeka ich na drodze, którą wybiorą jest od nich zależne. Nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie.
- Więc jutro poznam twojego
chłopaka? - odparł a ja od razu przestałam się śmiać. Teraz już nie jest to możliwe, abym zdołała się od tego wymigać. Wcześniej sądziłam, że więcej go nie spotkam i nie będzie okazji by poznał mojego niby chłopaka. A teraz... wszystko się odwróciło przeciwko mnie.
- Nie wiem czy on będzie chciał poznać ciebie - odparłam z pogardą w głosie.
- Zaufaj mi, będzie chciał. - szepnął puszczając mi oczko.
- Skąd ta pewność? - rzuciłam poirytowana jego zachowaniem.
- Bo będzie chciał wiedzieć kogo jego dziewczyna tak naprawdę kocha - powiedział podkreślając ostatnie słowa. Na twarzy rozbłysł mu się uśmiech, był z siebie zadowolony. Cała aż się paliłam ze złości. Czemu on zawsze jest taki pewny siebie?
- Przestań się w końcu wydurniać! - wrzasnęłam powoli przestając nad sobą panować. On jak nikt potrafi wtrącić mnie z równowagi.
Spojrzałam na niego ostro a on nadal patrzył tym swoim łagodnym spojrzeniem. Co z nim nie tak?
- To co, do jutra? - odparł po dłuższej chwili przerywając tą niezreczną ciszę.
- Niby czemu miałabym się z tobą jutro widzieć? - zapytałam szorstko.
- Już mówiłem, chcę poznać twojego chłopaka. - odparł na co ja wywróciłam oczami - Chyba, że go wcale nie ma - dodał. Spojrzałam na niego badawczo obawiając się, że coś wie. Ale przecież nie mógłby wiedzieć.
- Oczywiście, że jest. - rzuciłam zdecydowanie za szybko i
drętwie - Jutro się przekonasz. Nie wiem jak ty, ale ja nie mam się czego
obawiać. - napomknęłam chcąc zobaczyć jego reakcję.
- Nie musisz zamartwiać sobie tym głowy. - skomentował wywołując u mnie frustrację. Czy on zawsze musi mieć na wszystko idealną odpowiedź?
- Spokojnie... - parsknęłam odwracając się.
- Dobranoc - pożegnał się i po chwili usłyszałam zamykające się drzwi. Czyli już jest w środku, ścianę obok. Cały dzień właściwie ta ściana nieświadomie nas dzieliła. Ostatni raz tej nocy spojrzałam w niebo i wróciłam do pokoju. Ta cała sytuacja mnie przerasta, nie wiem kompletnie co mam robić. Po co mi były te kłamstwa, które jutro zapewnie wyjdą na jaw. I to przeze mnie bo nie potrafię nic wykąbinować.
A on taki pewny siebie mówił prawdę i na pewno ma dziewczynę. Czułam, że on wie, że ja kłamie, dlatego tak strasznie naciskał. I co ja mam teraz zrobić, przecież nie znajdę sobie do jutra chłopaka. Już widzę jego minę zwycięstwa a jak powie, że przypuszczał iż nie mówiłam prawdy to w ogóle jestem załatwiona.
Usiadłam na łóżko okrywając się pościelą. Może jak zasne i się obudzę to wszystko okaże się tylko głupim snem?
Niedoczekanie...
Nagle otworzyły się drzwi i do środka wszedł Taylor z impetem zamykając drzwi.
- Hej. - odparł zasapany jakby przynajmniej przebieg maraton. No ale znając jego formę to wystarczyło mu przebiec cztery piętra po schodach i już jest stracony - Wszędzie cię szukam, dopiero w ostatniej chwili przyszło mi na myśl, że możesz być w pokoju.
- Nie nauczyli cię pukać? - warknęłam wściekła pomijając jego paplanine.
- A tak sory...- odparł ze skruchą kierując się ku wyjściu. Aż tak ostro to zabrzmiało, że postanowił wyjść. W chwili, gdy chciałam go zatrzymać i powiedzieć, że to tylko żart, on wyszedł zamykając za sobą drzwi. Wstałam zła na siebie, że przez to co się dzieje w moimi życiu wyżywam się na innych. Chciałam za nim pobiec, gdy nagle usłyszałam pukanie. Otworzyłam drzwi a w nich stał Taylor uśmiechając się od ucha do ucha.
- Myślałam, że się obraziłeś - odparłam zapraszając go do środka. Chłopak posłusznie wszedł i usiadł na krześle obok.
- No co ty, czemu miałbym się obrażać?
- Wyszedłeś tak nagle, pomyślałam...
- Mniejsza - przerwał mi - Katherine co z tobą cały dzień jesteś jakaś dziwna. - zaczął zasypywać mnie pytaniami. Nie, tylko nie dziś, naprawdę nie mam ochoty o tym z kimkolwiek rozmawiać.
- Po prostu zbyt dużo się dzieję... no a ty jak tam z tą dziewczyną? - zapytałam zmieniając temat.
- Rose? Jest naprawdę fantastyczna i taka piękna... - skomentował a ja śmiało mogłabym powiedzieć, że się zakochał. Nigdy go takiego nie widziałam. Zawsze mnie to dziwiło, że Taylor nie ma dziewczyny i z żadną się nie umawia. W końcu zrozumiałam, że czeka na tą odpowiednią i chyba mu się udało.
- To cudownie - klasnęłam w dłonie ciesząc się jak małe dziecko razem z nim - Widać, że ona też cię lubi - napomknęłam puszczając do niego oko.
- Tak sądzisz? - zapytał jakby nie zdawał sobie z tego sprawy.
- No, jestem tego pewna. Widziałam jak na ciebie patrzy - stwierdziłam przypominając sobie jak ich widziałam. Nie mogłabym się mylić, kobietą nic nie ujdzie uwadze, zwłaszcza w takich sytuacjach. - To wszystko mówi za siebie - dodałam zatwierdzając go w tym przekonaniu. Taylor widocznie był zadowolony z tego. Fajnie jest go takiego widzieć.
- A jak tam twój duch? - napomknął przypominając mi o sytuacji na plaży. O wydaję mi się jakby to było wieki temu a to wydarzyło się dzisiaj.
- Nie ma żadnego ducha - odparłam nie chcąc owijać w bawełnę. - To naprawę był Aaron - wydukałam przez co Taylor niemal zakrztusił się śliną.
- Żartujesz - tyle tylko mógł z siebie wydusić.
- Ani trochę. - rzuciłam siadając obok niego.
- Ale jak to możliwe? - dopytywał dalej a ja już wiedziałam, że muszę mu o tym wszystkim opowiedzieć i tak by w końcu się dowiedział. Zaczęłam mówić wszystko od początku, począwszy od momentu, gdy na niego wpadłam na plaży. Taylor słuchał mnie w ogóle mi nie przerywając. Wspomniałam o naszej rozmowie na balkonie a także o wcześniejszej na plaży. Chłopak nie mógł uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się dzisiaj. A gdy powiedziałam, że on także znajduję się w tym hotelu, pokój obok, zaczął podejrzewać iż zwariowałam i to wszystko sobie ubzdurałam. Taa chciałabym, aby tak było.
Na koniec zostawiłam historię o moim chłopaku, który nie istnienie a jutro ma poznać Aarona.
- Widzę, że wpadłaś jak śliwka w kompot. - skomentował gdy skończyłam mówić. Wcale nie pocieszał mnie. Czego innego mogłabym się po min spodziewać, szczery do bólu.
- Nie wiem co mam robić. Przecież nie powiem mu, że to wymyśliłam by sprawić mu tym ból. - odparłam załamana całą tą sytuacją.
- No trochę słabo to by wyszło.
- Och Taylor mógłbyś powiedzieć coś bardziej pocieszającego? - powiedziałam złośliwe zaczynając żałować, że proszę go o rady, gdyż on bardziej mnie dobijał.
- No a co niby mam powiedzieć? - skomentował próbując się bronić a ja wiedziałam, że ma rację. Wstałam z krzesła i ruszyłam w kierunku okna spoglądając na gwiazdy mając nadzieje, że może tam jest ukryta odpowiedź.
- Przepraszam - odparłam odwracając wzrok - nie powinnam była oczekiwać od ciebie, że rozwiążesz ten problem.
- Chce ci pomóc, ale nie wiem jak. W końcu jak masz znaleźć sobie chłopak w jedną noc. - sama dobrze wiedziałam, że to niemożliwe - Mógłby chociaż ktoś go udawać i byłoby dobrze - odparł opierając się o brodę. Ma rację nawet mógłby go ktoś udawać, pytanie brzmi tylko kto? Nagle wpadł mi do głowy genialny plan. Rozwiązanie tego problemu miałam przed sobą.
- Chyba, że... - powiedziałam uśmiechając się do niego- ktoś kogo dobrze znam będzie udawał mojego chłopaka - odparłam próbując dać mu do zrozumienia kogo mam na myśli.
- No to by było świetne, tylko kto taki? - mogłam się spodziewać, że nie domyśli się.
- Ktoś, kto także dobrze mnie zna. - kontynuowałam próbując za wszelką cenę mu to uświadomić - Niech pomyślę kto to mógłby być...
- Chwila czy ty masz na myśli mnie? - odparł gdy w końcu to do niego dotarło. Chłopak wskazał palcem na siebie na co ja skinęłam tylko głową, delikatne uśmiechając się. - Zwariowałaś! -rzucił.
- No Taylor proszę musisz to dla mnie zrobić! - zawołałam podbiegając do nigo i błagając go.
- To nienormalne.
- No proszę tylko ten raz. Nikt się nie dowie.
- A co z Rose?
- Będziesz się z nią spotykać, tylko przy Aaronie będziemy udawać.
- Ale ona też mieszka w tym hotelu
- Oj przecież nas nie zauważy. Nie będziemy całymi dniami tu siedzieć.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.- chciałam za wszelką cenę go przekonać.
- Wiem, ale to jedyne wyjście z tej sytuacji. Gdyby nie było to dla mnie takie ważne nie prosiłabym cię o to- dodałam mówiąc szczerze bo właśnie tak było. Kto normalnie prosi o coś takiego przyjaciela?
- No dobrze zrobię to. W końcu od czego ma się przyjaciół.
- Naprawdę? - wrzasnęłam niedowierzając - Dziękuję jesteś najlepszy -przytaknąłam go najmocniej jak potrafiłam.
- W przytulaniu mamy wprawę i na pewno połknie haczyk - odparł na co się zaśmiałam. Po chwil obmyśliliśmy plan działania. Trwało to niedługo, ale uważam że będzie skuteczny. Nie będziemy się całować może tyko buziak w policzek w ostateczności. Trzymanie się za dłonie jasna sprawa i takie tam duperele typu czułe słówka. Powinno nam się udać. Naszą rozmowę przetrwały dziewczyny wchodząc do pokoju. Oczywiście im też musiałam o tym wszystkimi powiedzieć, zwłaszcza o naszym planie. Gdy w końcu wszystko im wyjaśniam Taylor wrócił do siebie zostawiając nas same. Przed wyjściem podziękowałam mu raz jeszcze i wróciłam do dziewczyn
- Na pewno tego chcesz? - zapytała Sofi podchodząc do mnie patrząc na minę z troską w oczach. Wiem, że dla niej to wszystko jest popaprane pewne na moim miejscu po prostu dała Aaronowi szansę, ale ja nią nie jestem.
- Tak, nie mam wyjścia. - odpowiedziałam, gdyż wiedziałam co ma na myśli.
- Dlaczego chcesz to wszystko komplikować przecież powiedział, że cię kocha. - stwierdzała ja zaczęłam żałować, że o tym napomknęłam. Może gdybym nie wspomniała o tym wątku to by tak na to nie patrzyła.
- Bo chce by cierpiał tak jak ja. - warknęłam nie przebierając w słowa - I zrobię wszystko by tak się stało. - dokończyłam z lekkim uśmiechem na twarzy. Sofi razem z Blear patrzyły na mnie jak na inną osobę. Wiem, że taka im się nie podobam, ale muszą to zaakceptować.
- Cokolwiek zrobisz jestem z tobą -odparła przytulając mnie. - Tylko nie zatrać się w tym wszystkim.
- Spokojnie. - mruknęłam wyślizgując się z jej uścisku by móc na nią spojrzeć.
- Ona ma rację Katherine. - podkreśliła Blear patrząc mi w oczy. Postanowiłam nic nie odpowiadać, gdyż sama obawiałam się, że może tak się stać. Nie chce by to stało się moim celem, ale to że jestem tu z mim daję mi jedyną szansę, którą muszę wykorzystać.
- A dzwoniła do nas twoja mama. Powiedziałam jej, że z tobą wszystko dobrze. Mimo wszystko prosiła byś oddzwoniła do niej. - no tak na śmierć zapomniałam, że miałam do niej zadzwonić. Pospiesznie złapałam za telefon wychodząc na balkon by móc spokojnie porozmawiać z rodzicielką.#########
Dzięki tym, którzy dają gwiazdki bo wena do tego opowiadania ponownie wróciła.
Pozdrawiam was :*
CZYTASZ
I need your love
Teen Fiction"Jego miłość to wszystko co miałam, gdy odszedł straciłam wszystko". Katherine to zwykła nastolatka zakochana po uszy w swoim chłopaku Aaronie. Łączy ich silne i prawdziwe uczucie. Niestety pewnego dnia zdarza się nieszczęśliwy wypadek, który ich ro...